The Walking Dead: Nowy świat - sezon 1, odcinek 4 - recenzja
The Walking Dead World Beyond wciąż okrutnie nudzi i nie wykorzystuje dobrych sposobności, aby wzbudzić jakiekolwiek emocje w widzach lub zainteresować fabułą czy bohaterami. Na uwagę zasługuje tylko ciekawa scena po napisach, która częściowo wyjaśnia jedną z największych tajemnic uniwersum. Oceniam.
The Walking Dead World Beyond wciąż okrutnie nudzi i nie wykorzystuje dobrych sposobności, aby wzbudzić jakiekolwiek emocje w widzach lub zainteresować fabułą czy bohaterami. Na uwagę zasługuje tylko ciekawa scena po napisach, która częściowo wyjaśnia jedną z największych tajemnic uniwersum. Oceniam.
W najnowszym odcinku The Walking Dead: Nowy świat bohaterowie zatrzymali się w budynku liceum, aby przeczekać deszcz i znaleźć zapasy żywności. I to był dobry pomysł, aby ciekawie poprowadzić fabułę i dostarczyć dreszczyku emocji. Trafili do zamkniętych pomieszczeń, więc można było wzbudzić klaustrofobiczny klimat, a znienacka mogły wyskakiwać puści. Niestety twórcy nie wykorzystali potencjału tego miejsca. Budziło lekką grozę, ponieważ było bardzo zapuszczone, ale pozostał spory niedosyt.
Bohaterowie podzielili się na pary podczas przeszukiwania szkoły, więc to była szansa, aby każdy mógł się pokazać z nieco innej strony niż do tej pory. Ale tak się dobrali, że zaprzepaszczono tę okazję. Huck i Hope ruszyły razem na zwiad, co nie przyniosło nic nowego i nie było już wcześniej powiedziane. Retrospekcje dawały, nomen omen, nadzieję, że dowiemy się czegoś interesującego o ojcu dziewcząt, ale ostatecznie rozczarowywały. Nadwrażliwa Hope, która czuła się mniej kochana od Iris, miała dobre relację z opiekuńczym rodzicem, który wyruszył w podróż, aby pomóc w badaniach. Niestety to jest niezwykle miałkie, naiwne i wyidealizowane do granic możliwości. Przez to jej historia jest nudna i sztampowa.
W pewnym momencie odcinka wydawało się, że coś poza pustymi czyha na Huck i Hope, a okazało się, że to wilk, który tylko stał w drzwiach i ujadał. To wszystko. W żaden sposób nie dostarczyło to emocji czy poczucia realnego zagrożenia, bo zwierzak nawet nie pogonił za dziewczynami. A Huck, jak zwykle panowała nad sytuacją. Jak na razie o tej bohaterce wiemy najmniej. Annet Mahendru stara się grać wyluzowaną postać, ale nie specjalnie jej to wychodzi. Wkrada się w to sporo fałszu, jakby chciała na widzach wymusić do niej sympatię. Efekt jest odwrotny.
Drugi duet nie poradził sobie lepiej, aby zainteresować widzów. Felix i Elton eksplorowali korytarze, natykając się na krew oraz podejrzanie i nieco upiornie wyglądające pomieszczenia. Jednak nic się nie wydarzyło, co rozczarowuje. Poza tym nagłe wzruszenie Felixa nie przekonywało. To był przerost formy nad treścią, gdzie łzy były zupełnie niepotrzebne.
Niestety twórcy połączyli w parę Silasa i Iris, co nie mogło przynieść nic dobrego od tak nijakich i irytujących postaci. Niby ma się zrodzić między nimi jakieś uczucie, ale aktorzy są tak niesamowicie drętwi, że nic z tego nie wychodzi. Ich taniec powodował znudzenie i zażenowanie. W dalszej części ich wędrówki natknęli się w końcu na pustych, co pomogło wyrwać widzów z drzemki. Niestety walka z szwendaczami nie miała zbyt dramatycznego przebiegu. Natomiast wybuch złości Silasa niczym Hulk, który zaczął okładać zombie pięściami, powinien wciskać w fotel lub przerażać. Nic takiego się nie wydarzyło. Zaprzepaszczono dobrze zapowiadającą się scenę.
Oczywiście na koniec wszyscy dodali sobie otuchy miłymi słowami. Nikt się nie przejął brutalnym i nieokiełznanym zachowaniem Silasa. Wsparcie w grupie jest najważniejsze, bo po co sobie zaprzątać głowę zbędnymi konfliktami, które mogłoby popsuć tę sielankową atmosferę wspaniałej przygody i wycieczki szkolnej, co zostało udokumentowane wspólnym zdjęciem. Twórcy nie mają żadnych ambicji, aby opowiedzieć nieszablonową historię.
Tak naprawdę jedyną rzeczą, która przykuła uwagę, była scena po napisach. Zobaczyliśmy laboratorium, gdzie przeprowadza się badania na pustych oznaczonych literką „A” (tę samą, o której mówiła Anne w The Walking Dead). Wyglądało to niepokojąco, a jednocześnie niezwykle interesująco. Wszystko wskazuje na to, że obiekt badań, który był doktorem Abbottem z Portland to ten sam człowiek ze wspólnego zdjęcia naukowców, gdzie również znajdował się ojciec Hope i Iris. Czyżby twórcy sugerowali, że podobny los spotkał Bennetta? Pewnie znowu podpuszczają widzów, jak z retrospekcjami Silasa i jego wybuchu agresji w Omaha. W każdym razie scena spełniła swoją rolę, wzbudzając ciekawość i wyjaśniając częściowo jedną z najważniejszych zagadek uniwersum.
Najnowszy odcinek The Walking Dead: Nowy świat znowu zawiódł. Mógł dostarczyć jakichkolwiek emocji, dzięki oryginalnemu miejscu rozgrywania akcji, a nudził, jak zwykle. Może w scenariuszu wydarzenia prezentowały się atrakcyjnie, ale efekt jest mizerny. Dialogi są słabe, a do tego nie pomogły nawet sztuczki wizualne w postaci racy i czerwonego oświetlenia, aby dodać scenom grozy. Widać w serialu dużą amatorszczyznę realizacyjną, choć pomysły na fabułę same w sobie nie są złe. Niestety nic nie zapowiada poprawy.
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat