The Walking Dead: sezon 10, odcinek 8 - recenzja
The Walking Dead po raz ostatni w 2019 roku. Czy finał jesieni dostarcza oczekiwanych emocji? Oceniam!
The Walking Dead po raz ostatni w 2019 roku. Czy finał jesieni dostarcza oczekiwanych emocji? Oceniam!
The Walking Dead zaskakująco szybko rozwiązuje sprawę Dantego, który zamordował Siddiqa. Przyznam - spodziewałem się przedłużania w tym aspekcie i może zamknięcia tematu wraz z końcem odcinka. Twórcy jednak niczego nie przeciągają i od razu rzucają widzów w sam środek akcji. Świetnie udaje się zbudować napięcie w pierwszych scenach z wyraźnie spanikowanym Dantem, który nie radzi sobie ze spławieniem Rosity. Cała sytuacja staje się niepokojąca i groźna, bo wyraźnie postać Dantego nie wie, co zrobić, by wyjść z tego bez szwanku. Dobrze, że Rosita przypomniała widzom o tym, jak twardą była niegdyś bohaterką, załatwiając sprawę i zombie Siddiqa raz dwa. Na plus w tym aspekcie są jeszcze dwie rzeczy, które twórcy przeprowadzili wiarygodnie i z satysfakcją. Po pierwsze - wyjaśnienie, jak Dante dostał się do obozu i zdobył zaufanie, jest przekonujące. Widzimy też, jak przeprowadził sabotaż. Po drugie - świetnie podkreślono jego fanatyzm i plan Alfy, który przez złapanie Dantego wydaje się jeszcze lepiej działać, niż mogła przypuszczać. Paranoja, nieufność i wrogość do wszystkiego sięga zenitu. Ten motyw musi wprowadzić wiele zamieszania w serialu.
Największym zaskoczeniem wydaje się kulminacja wątku Dantego w celi. Czy ktoś spodziewał się, że Gabriel zmieni się w krwiożerczą bestię? To jak brutalnie go zabił i zmasakrował, jest szokiem, bo to jest coś, czego nie można było oczekiwać po tej postaci. A to też jest takie podbudowanie całego wpływu Alfy i Szeptaczy, jaki mają na bohaterów. Jak to ich niszczy i jak granica pomiędzy człowieczeństwem a barbarzyństwem coraz bardziej się zaciera. Ta wojna, która niechybnie zaraz wybuchnie, to walka o cywilizację i człowieczeństwo.
Wątek Michonne wydaje się trochę przeciągany, bo mając świadomość, że w tym sezonie bohaterka odejdzie z serialu, twórcy chcą wykorzystać jej obecność jak tylko mogą, a nie do końca czuć w tym ciekawy pomysł. To co zajęło 1/4 odcinka, można było zamknąć w kilku scenach, więc nie do końca się to udaje. Oczywiście Michonne walcząca z zombiakami zawsze na plus, a jej rozmowa z Virgilem (nowa postać) okazuje się kluczowa i ważna dla The Walking Dead. Przypomnienie sobie o łasce i słowach Ricka Grimesa w tym kluczowym momencie zagubienia wszystkich społeczności wydaje się kluczem do uratowania bohaterów. Dobrze wypada też Judith i cała otoczka wokół twardej dziewczynki. Aż szkoda, że jest jej tak niewiele w 10. sezonie.
Wyprawa Daryla, Aarona, Carol i spółki w poszukiwaniu hordy to taki typowy wątek na zawieszenie. Nie daje żadnych odpowiedzi, ale pobudza ciekawość i emocje tak, by widz chętnie wrócił w 2020 roku po przerwie. Oczywiście ten moment, gdy Carol zauważa Alfę, jest satysfakcjonujący, bo czujemy, jak bohaterka jest zaślepiona żądzą zemsty. To zresztą też wychodzi w rozmowach z Darylem. Problem w tym taki, że aż za nadto wyglądało to jak wciągnięcie bohaterów w pułapkę. I to chyba jest największe rozczarowanie finału jesieni - odnaleźli hordę ukrytą pod ziemią i są uwięzieni pośrodku niej. Biorąc pod uwagę, że od takich odcinków siłą rzeczy oczekuje się mocniejszego uderzenia, pozostaje niedosyt, a nawet mieszane odczucia. Tylko tyle?
The Walking Dead daje niezły odcinek z kilkoma ważnymi momentami oraz istotnymi rozmowami z postaciami (czy tylko mi się wydawało, że Ezekiel w jakimś stopniu żegna się z Carol?), ale mimo wszystko pozostawia z niedosytem. 10. sezon miał wiele lepszych odcinków, a ten poza mocnymi i ważnymi scenami, nie wywołał większych emocji.
Źródło: zdjęcie główne: Gene Page/AMC
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1952, kończy 72 lat