The Walking Dead - sezon 11, odcinek 23 - recenzja
Przedostatni odcinek The Walking Dead przyniósł dużo emocji ze względu na kilka zaskakujących wydarzeń i sporą dawkę dynamicznej akcji. Bliskość końca historii jeszcze nigdy nie była tak odczuwalna, jak w tym epizodzie.
Przedostatni odcinek The Walking Dead przyniósł dużo emocji ze względu na kilka zaskakujących wydarzeń i sporą dawkę dynamicznej akcji. Bliskość końca historii jeszcze nigdy nie była tak odczuwalna, jak w tym epizodzie.
Każdy odcinek sezonu 11C The Walking Dead rozpoczyna się od pewnego rodzaju wprowadzenia, w którym oglądamy urywki z przełomowych i pamiętnych momentów z przeszłości najważniejszych bohaterów. W tle słyszymy głos Judith (Cailey Fleming), która opowiada o różnych wartościach, prowadzących do przetrwania. Do tej pory budziły dużą nostalgię, bo przypominały jak trudną drogę przeszły poszczególne postacie. To był dobry pomysł, aby w ten sposób rozpoczynać każdy odcinek. W najnowszym epizodzie ten pewnego rodzaju prolog wyjątkowo rozemocjonował. Wynikało to przede wszystkim ze wspaniałego motywu muzycznego w tle, który kojarzymy z dwóch poprzednich sezonów. Również słowa Judith miały ciekawy wydźwięk. Okazuje się, że tym razem bohaterowie będą walczyć o coś większego – o coś, co będzie mieć swoje konsekwencje. To intrygowało, a także wzbudzało poczucie, że to początek końca The Walking Dead.
Aby to uczucie pogłębić, pierwszą część odcinka poświęcono na pożegnania między bohaterami i przygotowania do ostatecznego boju. Niektóre postacie wyjaśniły sobie różne kwestie – Księżniczka z Tylerem czy też Negan z Ezekielem i Maggie. Każdemu poświęcono parę chwil, aby mógł powiedzieć kilka zdań przed batalią. Rozmowy nie były już tak łzawe i emocjonalne. Mimo że pełnią funkcję zapychaczy, to przynajmniej dzięki nim odczuwało się narastające oczekiwanie i niepewność przed nadchodzącymi wydarzeniami.
We Wspólnocie panowała dość napięta atmosfera ze względu na ucieczkę Eugene’a oraz Pamelę, która kazała szpiegować Mercera. Wyjaśniło się także, dlaczego żołnierze prowadzą hordę zombie w stronę miasta, co miało zapobiec strajkom i buntowi na ulicach, dlatego został zarządzony lockdown. Ten przebieg wydarzeń miał sens, ale ten wątek najmniej interesował w tym odcinku. Nawet ucieczka Eugene’a z mieszkania wywoływała tylko obojętność.
Emocjonował wątek grupy Aarona. Najpierw kroczyli wraz z hordą szwendaczy, szepcząc do siebie. Trzeba przyznać, że aż odżywały wspomnienia z Szeptaczami, którzy komunikowali się ze sobą w ten upiornie brzmiący sposób. Niespodziewanie doszło też do dramatu, gdy Lydię ugryzł zombie, podczas trzymania za rękę Elijah. To nie była przyjemna scena do oglądania ze względu na rozlew krwi. To zaskakiwało. I jak można było się domyślić – Aaron z Jerrym musieli odciąć jej rękę, aby nie zamieniała się w żywego trupa. Tu można mieć spore zastrzeżenia do sposobu, w jaki to się odbyło. Dla lepszego widowiska musiał pójść w ruch miecz. I znowu możemy dostrzec pewne analogie z przeszłymi wydarzeniami w serialu, bo aż przypomina się scena, gdy zombie pożarły Sama i Jessie, a Rick musiał odciąć rękę kobiety toporkiem. W każdym razie cały ten wątek zaskakiwał i dostarczył sporo emocji. A do tego losy Lydii, Jerry’ego, Luke’a, Elijah i Jules są wciąż niepewne, więc na rozstrzygnięcia musimy czekać do finału produkcji.
Najciekawiej rozwijał się wątek grupy Daryla, która dotarła do Wspólnoty, ale wpadła w zasadzkę przygotowaną przez panią burmistrz. Strzelanina dostarczyła dreszczyku emocji, a akcja przyspieszyła. Zginęło kilka mniej istotnych postaci, a Judith została niespodziewanie postrzelona. Taki obrót wydarzeń mocno zaskoczył, ale nie zszokował, ponieważ dziewczynka żyje. Emocje naprawdę wzrosły, gdy bohaterowie ruszyli do ucieczki przez odgrodzone przez żołnierzy ulice opanowane przez zombie. Przedzieranie się Daryla z Judith na rękach też trzymało w napięciu. Poza tym znowu możemy mówić o analogii do sceny, w której Rick niósł postrzelonego Carla w drugim sezonie. Twórcy nie pokusili się o oryginalność, ale nie zmienia to faktu, że znowu zapewnili emocje.
Należy też wspomnieć o nowym wariancie zombie, które zaatakowały żołnierzy Wspólnoty, a także zaczęły się wspinać po ścianach murów. Powiem szczerze, że pomysł, aby wykorzystać na sam koniec historii te inteligentniejsze żywe trupy, dobrze się sprawdza. Są one groźniejsze dla naszych bohaterów, więc może w The Walking Dead nie wszyscy okażą się nieśmiertelni. Pozwoliło to wprowadzić do fabuły element niepewności i nieprzewidywalności. Ponadto warto zwrócić uwagę na reakcję Negana. Zdaje się, że bohater po raz pierwszy w serialu siarczyście zaklął na widok wspinającego się zombie. Lepiej późno niż wcale – to przekleństwo można uznać jako pewnego rodzaju prezent dla czytelników komiksu, którzy pamiętają jego barwne i dość zabawne wiązanki.
Przedostatni odcinek The Walking Dead był bardzo dobry, ponieważ obfitował w dość szokujące zwroty akcji, co dostarczyło sporo emocji. Epizod doprowadził historię do ostatecznych rozstrzygnięć, w których nie brakuje obrzydliwych i groźnych szwendaczy. Ważą się losy bohaterów, Wspólnoty, przywództwa Milton, a na skraju życia i śmierci są Lydia i Judith. Dzięki tym wielu niewiadomym będziemy czekać na finał serialu z dużą niecierpliwością. Zapowiada się on niezwykle ekscytująco!
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1977, kończy 47 lat
ur. 1993, kończy 31 lat
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1975, kończy 49 lat
ur. 1969, kończy 55 lat