„The Walking Dead”: sezon 5, odcinek 13 – recenzja
"The Walking Dead" ma spory problem w tym sezonie, bo twórcy nawet nie próbują wykorzystywać potencjału, jaki oferuje im nowe miejsce. Zamiast tego serwują przeciętność z zaledwie kilkoma wybijającymi się scenami.
"The Walking Dead" ma spory problem w tym sezonie, bo twórcy nawet nie próbują wykorzystywać potencjału, jaki oferuje im nowe miejsce. Zamiast tego serwują przeciętność z zaledwie kilkoma wybijającymi się scenami.
"The Walking Dead" bardzo uspokaja akcję, co może być ogromnym zaskoczeniem z uwagi na to, że w ostatnich odcinkach praktycznie nic się nie działo. Mimo wszystko taka normalność jest nawet wskazana dla rozwoju głównych bohaterów serialu. Przez wydarzenia, z jakimi mieli do czynienia, coraz bardziej oddalali się od człowieczeństwa, więc wstawienie ich teraz w tak - wydawałoby się - zwyczajne środowisko pozwala widzom zobaczyć ich z innej perspektywy. Czy są oni w stanie odbudować to, co czyniło ich ludźmi?
Twórcy zdecydowali się pokazać każdego z osobna na tle zwyczajnych sytuacji, by widz mógł zobaczyć, jak bardzo bohaterowie zmienili się przez te ostatnie sezony i że ich przemiana wydaje się nieodwracalna. Problem w tym wszystkim jest taki, że motyw jest rozwlekany na cały odcinek (i to aż do przesady). Rozumiem zamierzenia twórców i nawet mi się one podobają, ale osadzenie całego odcinka na barkach takiego zabiegu jest nietrafione. Zamiast emocjonować i zmuszać do myślenia, po jakimś czasie "Forget" po prostu zaczyna nudzić, ponieważ temat zostaje wyczerpany.
Naturalnie Rick stoi przed największym dylematem. On jest wodzem, więc jego decyzje są tutaj wiążące i mają wpływ na grupę. Nadal widać jego nieufność, ale wyraźnie ten odcinek sugeruje też jego przełamanie. Świetnie pokazują to tak naprawdę dwie sceny - pocałunek w policzek kobiety, która wyraźnie wpadła mu w oko, oraz końcowy moment z płotem. Tak jakby Rick zaczynał zdawać sobie sprawę, że Aleksandria może być miejscem bezpiecznym dla jego dzieci. Nie oszukujmy się, ale to one są dla niego priorytetem - grupa była i zawsze będzie na drugim miejscu.
[video-browser playlist="671039" suggest=""]
Ten odcinek ma tak naprawdę jedynie dwie dobre sceny. Pierwsza to śmierć konia, która ma wydźwięk naprawdę symboliczny, ale także emocjonalny. Z jednej strony z uwagi na wydarzenia w Aleksandrii trudno oprzeć się wrażeniu, że ten koń miał symbolizować właśnie grupę bohaterów, którzy zdani sami na siebie, koniec końców zginą pożarci przez potwory. I patrząc na dotychczasowe wydarzenia, ta symbolika wydaje się niezwykle trafna. Z drugiej jednak strony mamy emocjonalną scenę z biednym zwierzakiem, więc mimo wszystko to może zadziałać na co wrażliwszego widza. Szkoda tylko, że umierający koń to jedyne emocje w tym odcinku. Drugą najlepszą sceną jest oczywiście Carol, która budzi tutaj szczere przerażenie. Jej monolog wygłoszony dzieciakowi to pokaz szczątkowego geniuszu "The Walking Dead". Scena pełna napięcia i grozy, prezentująca perfekcyjny dowód na to, że Carol straciła resztki człowieczeństwa, a to, co widzimy, to jedynie maska dla otoczenia. Chyba każdy z nas ma świadomość, że zabiłaby tego dzieciaka bez mrugnięcia okiem. Na jej tle Daryl i Rick nie są jeszcze straceni. Ba, nawet Sasha, która ma największe problemy po traumach, jest do uratowania.
Zostaje tutaj jednak też zarysowany intrygujące wątek zombiaków z literą w na czole. Na razie to jedynie zasianie ziarna, że coś jest na rzeczy, ale motyw ten zapewne będzie rozwijany. Trudno nawet powiedzieć, co z tego może wyniknąć, ale ciekawość jest pobudzona, więc można uznać to za sukces twórców.
Czytaj również: Oficjalnie: AMC zamawia 2 sezony serialu towarzyszącego „The Walking Dead”. Premiera latem!
13. odcinek "The Walking Dead" wzbudza mieszane odczucia. Niby są tu fajne pomysły na głębsze ukazanie świata, bohaterów i ich człowieczeństwa, ale jednocześnie wszystko jest za bardzo przeciągane i szybko popada w przesadę. Odrobina dynamiki bardzo by temu serialowi pomogła.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat