The Walking Dead: sezon 6, odcinek 10 – recenzja
Po pełnym akcji otwarciu drugiej część sezonu w The Walking Dead zapanował względny spokój. Zdaje się, że zapowiada to kolejny przestój, tak typowy dla tej produkcji.
Po pełnym akcji otwarciu drugiej część sezonu w The Walking Dead zapanował względny spokój. Zdaje się, że zapowiada to kolejny przestój, tak typowy dla tej produkcji.
Od śmierci Jessie i jej synów oraz pozostałych dramatycznych wydarzeń z poprzedniego odcinka minęło kilka tygodni. Mieszkańcy Alexandrii skupieni są na tym, by odbudować swoje miejsce do życia i na powrót odnaleźć stabilizację oraz miłą rutynę. Doskonale oddaje to scena z Michonne, która martwi się brakiem pasty do zębów, czy z pragnieniem Denise, by zrobić prezent Tarze. Skoro uwagę naszych bohaterów przyciągają takie kwestie, może to oznaczać tylko jedno: są bezpieczni i spokojni, a nadchodzące dni nie są już tylko walką o przetrwanie.
To prawda, że w czasie wyprawy po zapasy urządzonej przez Ricka i Daryla pojawia się niespodziewany problem w postaci niechcianego gościa, ale ich zmagania wyglądają raczej jak przedszkolne przekomarzanie. Nawet przez chwilę nie czuć zagrożenia ani napięcia, a nowy bohater nie wydał się zbytnio interesujący. Umie walczyć i z pewnością jest zaradny, ale przy tym też irytujący. Skoro dwaj mężczyźni potrafili dogonić skradzioną przez niego ciężarówkę, biegnąc za nią, to nie świadczy o nim najlepiej.
To był naprawdę nudny odcinek, do którego scenarzyści wepchnęli kilkanaście różnych scen niewiele wnoszących do rozwoju fabuły. Maggie i Carl próbują dotrzeć do Enid (znów), ktoś inny musi rozliczyć się z przeszłością i zabić bliską osobę, którą stała się zombi (znów), a jeszcze inni próbują prowadzić prawdziwe życie w zwariowanym świecie (znów). Słowem - wydarzenia serialowe nie posunęły się ani o krok, jeśli nie liczyć ostatnich pięciu minut odcinka.
Połączenie Ricka i Michonne w parę wydawało się nieuchronne już od jakiegoś czasu. Znają się najdłużej, lubią się i zawsze o siebie dbają. Michonne dla Carla i Judith pełni rolę matki, a dla ich ojca zawsze była oparciem. Jest to więc całkiem logiczne, ale też niestety kompletnie pozbawione jakiejkolwiek chemii. Do tego mamy w pamięci Jessie, którą całkiem niedawno interesował się Rick. Apokalipsa pewnie zmienia perspektywę, ale pewne rzeczy widz akceptuje z największym trudem.
Zobacz również: The Walking Dead – zwiastun i fragment kolejnego odcinka
The Walking Dead wystawia swoich fanów na próbę. Do tego serialu i jego scenarzystów trzeba mieć coraz więcej cierpliwości. Znudzona czekam więc na Negana z nadzieją, że ten bohater mnie nie rozczaruje.
Poznaj recenzenta
Katarzyna KoczułapDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat