The Walking Dead: sezon 6, odcinek 15 – recenzja
To już ostatnia prosta szóstego sezonu The Walking Dead. Piętnasty odcinek dobrze przygotował grunt pod finał serii, a krwawy cliffhanger na pewno zaskoczył niejednego widza!
To już ostatnia prosta szóstego sezonu The Walking Dead. Piętnasty odcinek dobrze przygotował grunt pod finał serii, a krwawy cliffhanger na pewno zaskoczył niejednego widza!
Ostatnie kilka odcinków The Walking Dead rozwijano bardzo schematycznie. Pierwsza połowa zazwyczaj zapełniona była rozmowami między postaciami i raczej nic istotnego się nie działo. Natomiast druga część przeradzała się w krwawą jatkę z dużą liczbą trupów - i to nie tylko tych tytułowych. Najnowszy odcinek wyłamał się z tego schematu i już od samego początku zapanowała nerwowa atmosfera. Tym razem trzeba było być skupionym podczas seansu od pierwszych minut. Można by rzec: nareszcie!
To zasługa przede wszystkim Carol, która po opuszczeniu Alexandrii natknęła się na grupę Zbawców. Warto zauważyć, że to kolejna liczna ekipa Negana, do tego posiadająca dobre rozeznanie w terenie i wiedzę, gdzie dokładnie znajduje się schronienie grupy Ricka. A to tylko potęguje niepokój. W każdym razie powinni jednak uzupełnić informacje na temat mieszkańców Alexandrii, bo z Carol nie ma żartów. Można mieć pewne wątpliwości co do jej niespodziewanego odejścia, ale trzeba przyznać, że w podróż wyruszyła przygotowana. Znowu zastosowała trik z płaczem, który uśpił czujność Zbawców. Będę się upierać, że te łzy to nie aktorskie popisy tej postaci, lecz prawdziwy żal, że musiała ich zabić, aby przetrwać. Ta bohaterka się zmienia. Dawna Carol zabiłaby bez skrupułów wszystkich ludzi, którzy stanowią zagrożenie, a tutaj aż dwóch napastników pozostawiła przy życiu, co akurat może nie wyjść jej na dobre, skoro jeden ruszył za nią w pościg. Mimo wszystko broń schowana w rękawie była bardzo pomysłową strategią, ale też całkiem widowiskową i zaskakującą. Znowu Carol pokazała swoją siłę, co sam Rick również podkreślał, więc szacunek do niej ciągle rośnie. Nie wiem, jaką przyszłość planują twórcy dla tej postaci, mogę się tylko domyślać, ale gdyby postanowili ją uśmiercić, smutek byłyby ogromny.
Natomiast mniej emocji dostarczyła wyprawa Ricka z Morganem w celu sprowadzenia Carol z powrotem do Alexandrii. Wprawne oko czytelnika komiksu na pewno wyłapało, w co był ubrany człowiek, który szukał swojego konia, ale musiał ratować się ucieczką przed hordą zombie. Twórcy dali jasny znak, że w kolejnym sezonie jeszcze bardziej rozszerzą świat The Walking Dead, a widzom pozostaje się głowić, czy ów mężczyzna należy do przyjaznej społeczności czy do zwolenników Negana.
Przyznam, iż ciągłe powtarzanie przez Morgana jak mantry, że „każde życie jest cenne” oraz „każdy może się zmienić”, staje się już nudne. Zdania te brzmią jak tanie slogany i powoli zaczynają irytować. Natomiast w perspektywie przyszłych wydarzeń ważniejsze w tym, co mówił, jest to, że każda decyzja ma swoje konsekwencje. Morgan, wyjawiając Rickowi prawdę o Wilku, którego wcześniej oszczędził, a potem uwięził w Alexandrii, celnie zauważył, że dzięki temu przyczynił się pośrednio do uratowania Carla. Ma w tym trochę racji, ale to jest akurat ta pozytywna strona medalu. Z kolei odwrotna sytuacja spotkała przecież Daryla, który nie zabijając Dwighta, w rezultacie doprowadził niejako do śmierci Denise. Na dwoje babka wróżyła, ale wygląda na to, że historia Morgana uświadomiła Rickowi, że jego radykalne postępowanie może się zemścić. Jeżeli ta rozmowa nie odniosła efektu, to pewnie skutecznie te bezwzględne rozwiązania wybije mu z głowy Negan.
Podczas tych niemal filozoficznych dywagacji między Rickiem a Morganem w teren wyruszył również Daryl, a w ślad za nim Rosita, Glenn i Michonne. Spięcie między tymi postaciami nie należało do bardzo burzliwych czy emocjonalnych. Iskry się nie posypały, ale przynajmniej postać Daryla trochę odżyła. Dawno już nie widzieliśmy go tak zdecydowanego w swoich zamierzeniach. Takiego go zawsze lubiliśmy. Natomiast aż nieprawdopodobne jest to, z jaką łatwością Zbawcy potrafią zakraść się do naszych bohaterów. Szczególnie Daryl powinien być czujniejszy po ostatnich wydarzeniach, ale gdyby nie to, nie otrzymalibyśmy bardzo sugestywnego cliffhangera! Strzał w odwracającego się Dixona i rozbryzgana krew na ekranie w pierwszej chwili mogły ogromnie zaskoczyć. Aż trudno uwierzyć w to, że w tak pozbawiony emocji sposób mogła zostać uśmiercona jedna z najbardziej lubianych przez widzów postaci. Poza tym w tle usłyszeliśmy, że wszystko będzie dobrze (zależy dla kogo), co brzmi uspokajająco, że to jeszcze nie ten moment, aby pożegnać Daryla. Natomiast taki cliffhanger jak najbardziej spełnił swoje zadanie tuż przed finałem sezonu i na pewno przyciągnie wiele osób przed ekrany, aby przekonać się, co tak naprawdę wydarzyło się w samej końcówce.
East to dobry odcinek, całkiem przyjemny w odbiorze. Nie zanudzał i płynnie przechodził z jednego wątku do drugiego. Dobrze się również sprawdził jako wprowadzenie do finału szóstego sezonu. Zbawcy są coraz bliżej, co w niejednoznaczny sposób zostało zaakcentowane, kiedy Morgan zwrócił Rickowi uwagę, że wcześniej zostali zaatakowania na zachodzie, a teraz zmierzają na wschód i sytuacja się powtarza. Dodatkowych emocji przynosi również niespodziewany ból Maggie, szczególnie że w Alexandrii brakuje lekarza. Przy okazji nowa fryzura bohaterki nareszcie przypomina tę z komiksu, co na pewno ucieszyło wielu fanów.
Finałowy odcinek The Walking Dead zapowiada się ekscytująco, jeżeli nie wręcz przełomowo. Od kilku tygodni w Internecie można czytać wypowiedzi członków obsady o tym, jak miażdżące wrażenie zrobił na nich scenariusz, a czytelnicy komiksu, w tym ja, są niesamowicie podekscytowani faktem pojawienia się legendarnego Negana i jego niezwykle niebezpiecznej przyjaciółki. To jeden z najważniejszych momentów w historii The Walking Dead. Jak będzie - przekonamy się już za kilka dni, podczas 90-minutowego (łącznie z reklamami) odcinka Last Day on Earth. Nie mogę się doczekać!
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat