The Walking Dead: sezon 6, odcinek 7 – recenzja
Najnowszy odcinek The Walking Dead ostatecznie wyjaśnia los jednego z kluczowych bohaterów serialu – Glenna. Oczekiwane przez fanów ujawnienie prawdy okazało się dla twórców proste i logiczne. Pytanie tylko, czy zabawy ze śmiercią i trolling widzów na dłuższą metę odnoszą pozytywny skutek.
Najnowszy odcinek The Walking Dead ostatecznie wyjaśnia los jednego z kluczowych bohaterów serialu – Glenna. Oczekiwane przez fanów ujawnienie prawdy okazało się dla twórców proste i logiczne. Pytanie tylko, czy zabawy ze śmiercią i trolling widzów na dłuższą metę odnoszą pozytywny skutek.
Na łamach naEKRANIE.pl recenzowałem 3. odcinek 6. sezonu The Walking Dead i głośno oraz wyraźnie odtrąbiłem śmierć Glenna. Wypada mi dziś posypać głowę popiołem i przyznać, że byłem w błędzie. Ale wcale się z tego powodu nie cieszę, bo scenarzyści w wyjaśnianiu losu Glenna zastosowali duże uproszczenia. Już w pierwszej scenie 7. odcinka wyraźnie widać, jak Glenn i Nicholas spadają z kontenera na śmieci, mając głowy skierowane w przeciwną stronę. Chwilę później okazuje się jednak, że podczas krótkiego lotu Glenn był w stanie obrócić się o 180 stopni i wylądował głową oraz ramionami tuż przy kontenerze, co pozwoliło mu się pod niego wczołgać.
O ile fakt, że to zwłoki Nicholasa były rozrywane przez zombie, jestem w stanie zrozumieć, to upadek, a następne cudowny obrót ciała Glenna, tak by było mu wygodnie wczołgać się pod kontener, traktować należy jako duże uproszczenie twórców. Trochę zbyt duże. Wypada się zastanowić, dlaczego scenarzyści seriali tak często igrają ze śmiercią bohaterów. Przykładów jest wiele. Jon Snow w serialu Game of Thrones, Sara Lance w Arrow czy wspomniany Glenn pokazują, że pozorna bądź też udawana śmierć bohatera to nic innego niż zwykły chwyt marketingowy, mający jeszcze bardziej wzmocnić popularność serialu. Nawet jeśli cel zostaje zrealizowany, to nie można zapominać o konsekwencjach. Jestem przekonany, że w kolejnych odcinkach The Walking Dead niemal każda śmierć bohatera (a tych przecież możemy spodziewać się mnóstwo) będzie przez fanów kwestionowana - bez względu na to, czy postać ta zostanie rozerwana na strzępy przez zombie, czy też nie.
W nowym odcinku The Walking Dead odczułem też coś, czego w tym serialu nie było już od dłuższego czasu. Kiedy pokazywano 2. i 3. sezon, polscy fani coraz częściej rozwijali akronim "TWD" jako "Tyle Wkurzających Dzieci". Pojawienie się bohaterów w Alexandrii wprowadziło do serialu nowych nastoletnich bohaterów, którzy po jakimś czasie zaczynają być irytujący. No bo jak inaczej traktować zachowanie buntowniczej Enid mierzącej z pistoletu do Glenna (ależ byłby to twist, gdyby dziewczyna zastrzeliła ulubieńca fanów, cudownie przywróconego do życia chwilę wcześniej)? Dlaczego tak denerwującymi postaciami są synowie Jessie, z których jeden jest bliski postrzelenia Carla, a drugi boi się opuścić piętro swojego domu? Na ich tle najlepiej i najdojrzalej wypada Carl, co zresztą nie powinno dziwić. Być może chłopak kilka lat temu działał na nerwy, ale jego postać pozytywnie się rozwinęła.
Heads Up to też klasyczny odcinek, który należy traktować jako ciszę przed burzą. Bohaterowie snują się po Alexandrii, toczą mniej lub bardziej niezobowiązujące rozmowy, uczą się strzelać, wymachiwać szabelkami i naprawiają ogrodzenie. Niektórzy - tak jak Spencer - chcą zostać bohaterami, co nie do końca im się udaje. Nikt nie dostrzega, że oddalona o kilkadziesiąt metrów wieża jest bliska zawalenia się. Cliffhanger klasyczny dla The Walking Dead zwiastuje walkę o życie i przetrwanie na ulicach Alexandrii z ogromną liczbą zombie, a także masę trupów, bo już dziś można założyć, że za tydzień kilku mniej istotnych bohaterów pożegna się z serialem.
Zobacz również: Ekipa The Walking Dead reaguje na trolling twórców Gry o tron
Ocenić nowy odcinek The Walking Dead nie jest łatwo. Z jednej strony przywraca do serialu Glenna, co mnie cieszy, ale z drugiej robi to w nazbyt uproszczony sposób. Scenarzyści kładą też podwaliny pod jesienny finał, co było czuć od pierwszych scen z Alexandrii. Jednak po wybuchowym początku sezonu i kilku naprawdę dobrych pod każdym względem odcinkach aż się prosi, by poziom był nieco wyższy, szczególnie że już za tydzień The Walking Dead pożegnamy na 3 miesiące. Przypominając sobie jednak, jak TWD momentami przynudzało w 4. i 5. serii, na obecną i tak patrzy się nieźle, a końcówka Heads Up robi swoje – zapowiada wielką bitwę z zombie na ulicach Alexandrii.
Poznaj recenzenta
Marcin RączkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat