The Walking Dead: sezon 7, odcinek 3 – recenzja
Jak tak dalej pójdzie, to siódmy sezon The Walking Dead okaże się być tym najlepszym. Wreszcie wracamy do korzeni!
Jak tak dalej pójdzie, to siódmy sezon The Walking Dead okaże się być tym najlepszym. Wreszcie wracamy do korzeni!
Wyemitowano dopiero trzy odcinki nowej serii The Walking Dead, a już prawie na pewno można stwierdzić, że to będzie wyjątkowy sezon, całkowicie różny od tego, co oglądaliśmy w tym serialu dotychczas. Pierwszy epizod był niesamowicie emocjonujący, naładowany akcją. Drugi przedstawił jeden z najoryginalniejszych wątków i utrzymany był w zupełnie innym tonie. Trzeci zaś oferuje jeszcze coś jeszcze innego – jest bardziej spokojny, wyciszony, a jednocześnie niesamowicie przerażający. Gęsia skórka gwarantowana, mimo, że nie ginie żaden główny bohater.
W The Cell dowiadujemy się, co stało się z Darylem, którego Negan wziął na zakładnika. Jego losowi przyglądamy się z perspektywy Dwighta, którego Daryl miał szansę zabić, a później wielokrotnie żałował, że tego nie zrobił. Przy okazji między głównymi scenami podglądamy życie w osadzie (?) Negana – temu, jak wygląda funkcjonowanie jego poddanych, w jaki sposób działa reżim oparty na strachu i tyranii. Ot, choćby wszyscy muszą klękać wtedy, gdy ten przechadza się korytarzami. Nie ma wyjątków.
Daryl jest przetrzymywany w celi, bez porządnego jedzenia i picia, początkowo bez ciuchów i skazany na towarzystwo swojego oprawcy Dwighta, a i tak widzi go zaledwie przez kilka chwil. Samotny, sponiewierany i zaszczuty – tego bohatera w takim stanie jeszcze nie widzieliśmy. Z jego dumą, możemy sobie tylko wyobrazić, jak trudne to musi dla niego być. Negan chce go złamać, doprowadzić do momentu, gdy będzie chciał wyrzec się swojej tożsamości, na pytanie „kim jesteś?” odpowie „Negan” i stanie się pokornym sługą. Wtedy będzie miał wszystko – ładne mieszkanko, dobre jedzenie, kobietę. Musi tylko ulec.
Obawiałam się, że tak się stanie, że wystarczy jeden odcinek, by złamać jednego z głównych i najlepszych bohaterów The Walking Dead. Całe szczęście tak się nie stało – Daryl walczy nadal, mimo, że nie ma szans na wygraną. Może będzie tym, który od wewnątrz pomoże reszcie, gdy ta przyjdzie z Neganem walczyć? Bo przecież przyjdzie, to tylko kwestia czasu. Gdy ekipa Ricka otrząśnie się z żałoby i połączy siły z królem Ezekielem, z tygrysem na czele kroczyć będą ku neganowskim drzwiom. Na to czekam z niecierpliwością.
Ale zanim to nastąpi, można rozkoszować się samą postacią Negana, tym, jak wspaniale został napisany i zagrany. To idealny psychopata, który najbardziej przerażający jest wtedy, gdy się uśmiecha, a jego wymyślne tortury przyprawiają o dreszcze. Wystarczy pomyśleć o tym, co zrobił z Dwightem, jak zabawił się z nim i jego żoną. A mimo tego – ten nadal mu służy. Jak wszyscy inni myśli, że nie ma wyjścia. Ocaleniem zdaje się tylko śmierć, na co zdecydował się jeden z pobocznych bohaterów.
The Cell to świetny odcinek, który przedstawia lepiej Negana i sposób jego rządów, rozwija psychologię postaci i analizuje ich zachowania. Próbuje dojść do głębi, do motywów, jakie nimi kierują. Może dzięki temu lepiej zrozumiemy, dlaczego – jak sugerował jeden z bohaterów – oni wszyscy nie zbuntują się przeciwko tyranowi, skoro on jest jeden, a ich wielu. Na to pytanie zresztą odpowiedział już tydzień temu Ezekiel – ludzie chcą kogoś by nimi rządził, a za bezpieczeństwo lub nawet jego ułudę, oddadzą wszystko. Nawet własną tożsamość. Póki co, wszyscy jesteśmy Neganem.
Źródło: fot. AMC
Poznaj recenzenta
Katarzyna KoczułapKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1961, kończy 63 lat