The Walking Dead: sezon 8, odcinek 4 – recenzja
Data premiery w Polsce: 22 listopada 20248. sezon The Walking Dead nie zachwyca, ale pierwsze odcinki choć nierówne, miały jakiś poziom. 4. odcinek jednak znacznie obniża loty.
8. sezon The Walking Dead nie zachwyca, ale pierwsze odcinki choć nierówne, miały jakiś poziom. 4. odcinek jednak znacznie obniża loty.
Twórcy The Walking Dead kompletnie niszczą jakąkolwiek energię tego odcinka, wprowadzając mało sensowne sceny retrospekcji sprzed rozpoczęcia wojny ze Zbawcami. Miały one na celu pokazanie Ezekiela, tego, co go motywuje w bitwie i tego, co tak naprawdę go kształtuje. Problem w tym, że te sceny są zbyteczne, nie mówią one specjalnie nic nowego o motywacjach postaci i w sposób zaskakująco skuteczny psują rytm odcinka.
W dużej mierze ten odcinek skupia się na Ezekielu i jego rozterkach. Ma to swoje momenty, jak np. w scenie, gdzie widzi poległych poddanych. Obserwujemy jego powolny upadek, to jak jego wola ginie pod butem Zbawcy. Problem w tym, że głębia tego wątku wyparowuje dość szybko przez kiepską realizację. Najpierw irytująca postać Zbawcy, w której wszystko jest okropnie sztampowe poza piękną śmiercią z rąk siekiery Jerry'ego. Tak naprawdę każdy kolejny etap jest coraz gorszy, bo twórcy kiepsko rozpisali upadek Ezekiela i postać swoim czasem głupim zachowaniem zaczyna drażnić i irytować. Trudno sympatyzować z bohaterem i jego emocjonalnym cierpieniem, jeśli twórcy tego odcinka nie są w stanie zrobić coś, żeby widz mógł w nie uwierzyć. To tyczy się też braku klimatu oraz uczucie zagrożenia. Twórcy pokazują walkę króla i jego poddanego jako ich bój o życie. Tylko wyraźnie widać, że zombiaki podchodzą po kolei i bez żadnego problemu każdego można zabić. Naciągane, bez dramaturgi i nieprzemyślane. Często robione to lepiej w tym serialu, gdzie zawieszenie niewiary działają w pełni.
Problem mam też z Shivą, czyli uroczym tygrysem Ezekiela. Scena z udziałem zwierzaka jest nadzwyczajnie nierówna. Z jednej strony wejście Shivy, by uratować swego pana wywołuje emocje i jest symboliczne w przemianie bohatera, gdzie ta jego strata jest jeszcze bardziej osobista. Z drugiej strony śmierć zwierzaka jest absurdalnie głupia. Mamy do czynienia z tygrysem, który ma instynkt i który umie zabijać, co doskonale nam udowodniono. To że kot daje się tak bezsensowne otoczyć jest niedorzeczne i psuje wydźwięk tego wątku. To jest pójście na łatwiznę przez twórców. Marnowanie czegoś, co powinno być emocjonalnym uderzeniem na miarę najlepszych scen serialu. A tak mamy namiastkę tego, czym ten moment powinien być. Co samo w sobie jest symboliczne, bo ten odcinek pokazuje, że The Walking Dead staje się ledwie namiastką dawnej świetności.
Carol trochę ratuje ten odcinek. Zawsze lubiłem sposób w jaki ta postać jest twarda i bezkompromisowa, więc jej zabawa w Rambo ma sens i sprawdza się całkiem nieźle. Charyzma bohaterki i dążenie do celu może się podobać. Szczególnie, gdy poświęca ważną sprawę, by uratować Ezekiela, a to wiele mówi o tym, jak Carol ewoluuje. Twórcy oczywiście musiało popsuć wydźwięk wątku wprowadzając nieprzemyślane absurdy. Strzelanina za samochodami wygląda momentami jak żart, gdzie wszelkie wady poprzednich odcinków są spotęgowane do kwadratu. Najgorzej jednak wypada moment, gdy Carol otwiera bramę i zombiaki zachodzą od tyłu Zbawców. Głupota tej sceny jest ogromna: przecież karabiny ani nie zagłuszają tak bardzo otwierającej się bramy, ani wyraźnie głośnych szwendaczy. Trudno traktować serio ten serial i takie motywy, gdy twórcy sami poważnie nie podchodzą sprawy.
Kwintesencją odcinka, jak i tego sezonu jest pościg Daryla i Ricka za Zbawcami. Z jednej strony nieźle zrealizowane, dynamiczne, ale zarazem inne, z dziwną muzyką i jakieś nie w stylu tego serialu. Twórcy tak bardzo chcą opierać się na akcji, że zatracają się w tym kosztem logiki i klimatu. Zwróćcie uwagę na niedopracowania techniczne w momencie, gdy Zbawca strzela z karabinu maszynowego do samochodu Ricka. Nawet jednej dziury nie ma na szybie! Miało być szybko i efektownie, a jest nierówno. Tak jak w całym sezonie.
8. sezon The Walking Dead podobał mi się w pierwszych trzech odcinkach, bo pomimo wyraźnych nierówności, zalety przeważały nad wadami. Tutaj tak nie jest. Jest to odcinek kiepski, niedopracowany i z szeregiem słabym pomysłów, które nie są w stanie przekonać. Nie tego oczekuję po tym serialu. Chcę emocji, klimatu i ciekawego rozwoju historii, a nie nudy, absurdów i coraz większych głupot.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat