Titans: sezon 1, odcinek 10 – recenzja
Ostatni odcinek serialu Titans może zaskakiwać - w opowieści w końcu pojawia się złoczyńca, a cała historia nabiera nowego kontekstu. To o tyle ważne, że pozostał nam już tylko finał sezonu.
Ostatni odcinek serialu Titans może zaskakiwać - w opowieści w końcu pojawia się złoczyńca, a cała historia nabiera nowego kontekstu. To o tyle ważne, że pozostał nam już tylko finał sezonu.
W serialu Titans najwyraźniej trudno uciec od genezy poszczególnych postaci, która - czy tego chcemy, czy nie - mniej lub bardziej wpływa na akcję ukazaną w każdej z odsłon produkcji. Odcinek Koriand'r na tym polu broni się jednak fabularnym zaskoczeniem; nawet jeśli twórcy znów wybierają się na narracyjne skróty i fundują nam przebitki z traumatycznej przeszłości bohaterów, to tym razem stają się one jedynie wypadkową, a nie głównym determinantem przygód Tytanów. Co więcej, naszym oczom w końcu ukazuje się złoczyńca, a na cały sezon będziemy mogli już spojrzeć z nieco innej perspektywy - tak, scenarzystom jednak chodziło o naszkicowanie większego zagrożenia. Osobną kwestią pozostaje to, czy nie doszło do tego za późno? Antagonista Trigon co prawda zgrabnie połączy dotychczasowe wątki, ale z drugiej strony jego pokazanie na tym etapie opowieści przypomina poniekąd wyciąganie królika z kapelusza.
Zacznijmy od tego, co w Koriand'r szwankuje. Skoro już pierwszy sezon produkcji siłą rzeczy zamienił się nam we wszechogarniającą genezę, to nie do końca zrozumiały jest fakt, dlaczego origin Kory został potraktowany po macoszemu. W ostatnim odcinku serialu na jej historię zostaje rzucone nowe światło - wiemy już, skąd przybyła i dlaczego zapragnęła usmażyć Rachel na chrupko. Sęk w tym, że zarówno pobyt bohaterki na kosmicznym statku, jak i dysputy o zagładzie Ziemi i Tamaranu ukazywane są tak, jakby twórcy gdzieś się śpieszyli i motywacje Starfire chcieli nam włożyć do głowy w ekspresowym tempie. To ledwie wstawki, uproszczenia, uogólnienia, które wyraźnie bledną na tle gargantuicznych w skali genez Graysona i Roth. W dodatku cliffhanger sprzed dwóch tygodni zostaje rozwiązany w ciągu kilku sekund, a bardziej niż to, kto i po co powali Kory, nasze umysły rozpali fakt, że na ekranie widzimy lasso prawdy. Nie można też przejść obojętnie wobec faktu, że w bądź co bądź przedostatnim odcinku sezonu ponad jego połowę znów poświęcono na rozmowy - wiadomo, o życiu, o śmierci, o zamiłowaniu do niebezpiecznych kobiet, o tym, że Rachel się w środku boi. Ta narracyjna rozlazłość zaczyna również rzutować na sztucznie rozciągnięte sceny, choćby tę, w której Gar patrzy w lustro, czy tę, gdy matka Rachel przemieszcza się po domu.
Wszystkie te bolączki na całe szczęście nie przeszkadzają na tyle, byśmy mogli posądzić scenarzystów o brak pomysłu na Koriand'r. Czuć bowiem tutaj przemyślane podejście do samej fabuły, która pod koniec seansu ma widza zaskoczyć - i tak faktycznie się stanie. Choć wykorzystanie dogorywającego Gara i otumanionej Rachel do przywołania Trigona jawi się odrobinę pretekstowo, to jednak nadejście antagonisty jest tyleż niespodziewane, co zagadkowe. Tytani, do tej pory walczący przede wszystkim z samymi sobą, nagle stanęli w obliczu starcia z potężnym, demonicznym złem. Trigon wyraźnie sugeruje jeszcze, że lada moment swojej córce zada wielki ból emocjonalny; coś nikczemnego wisi w powietrzu, a oddziałuje na nas tym bardziej, że zakryte jest welonem tajemnicy. Takie podejście kapitalnie rezonuje w estetyce ostatniego odcinka, w którym wybrzmią elementy charakterystyczne dla kina grozy. To przecież nawiedzony dom, skrzypiące schody, zagadkowe postacie i niewidzialny demon, który czai się w każdym zakamarku. Tytani raz jeszcze zostają na chwilę detektywami; cieszy to o tyle, że tajemnicę będziemy mozolnie odkrywać wraz z nimi.
Nawet pomimo licznych błędów, które odpowiedzialni za serial popełnili w trakcie całego sezonu, finał tej opowieści może być tak wciągający, jak i emocjonujący. Udało się ostatecznie przesunąć fabularne akcenty w stronę czegoś większego i bardziej skomplikowanego niż bezpieczne przesuwanie się po genezach poszczególnych bohaterów; Koriand'r może faktycznie zaskakiwać samą swoją strukturą, nie zaś tylko szokować widza mrokiem, brutalnością i wulgaryzmami. Przestrzegałbym jednak przed popadaniem na tym polu w hurraoptymizm - tej opinii nie zmieni i to, że w przyszłym tygodniu Grayson weźmie się za łby z Batmanem (a może mu i nam się tak jedynie wydaje?...). Problem polega bowiem na tym, że z niejasnych na razie przyczyn 11. odcinek sezonu ma być ostatnim. Jeśli śledziliście historię wypowiedzi twórców, najpierw mówili oni o 13 odsłonach, potem przez długi czas sądzono, że będzie ich 12. Życzę Wam i sobie, by nie był to dowód na to, że Titans tworzeni są na poczekaniu, w zasadzie z dnia na dzień. W tym miejscu chciałoby się dodać: Batman albo śmierć.
Źródło: Zdjęcie główne: DC Universe
Poznaj recenzenta
Piotr PiskozubDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat