Transparent: sezon 3 – recenzja
Transparent świeżo po wygraniu trzech nagród Emmy powraca z trzecim sezon, w którym kontynuuje opowiadanie fascynujących historii z pogranicza komedii i dramatu.
Transparent świeżo po wygraniu trzech nagród Emmy powraca z trzecim sezon, w którym kontynuuje opowiadanie fascynujących historii z pogranicza komedii i dramatu.
Trzeci sezon już w pierwszym odcinku przypomina, dlaczego Transparent należy do czołówki telewizyjnych komediodramatów. Premierowa Elizah skupia się prawie wyłącznie na Maurze, kiedy ta wbrew zasadom podążą za transseksualną nastolatką, której wcześniej próbowała pomóc przez telefon zaufania. Przez dwa sezony Transparent wypełniało niezwykle ważną misję opowiadania historii postaci transseksualnej, których reprezentacja w kulturze nadal jest praktycznie znikoma. Jednak Elizah, śledząc swoją główną bohaterkę, zwraca dodatkowo uwagę na to, że temat transseksualnej Maury pochodzącej z zamożnej żydowskiej rodziny to jednak historia osoby pod pewnymi względami uprzywilejowanej, której życie wygląda zupełnie inaczej niż świat transseksualistek chociażby o innym kolorze skóry.
Przejmujący odcinek tworzy zamkniętą w sobie całość o specyficznej, mistycznej wręcz atmosferze, osiągniętej w dużej mierze dzięki wplecionym w podróż Maury scenom z rabinką Raquel, która przygotowuje się do święta Paschy. Jeśli w przyszłym roku Jill Soloway ponownie miałaby otrzymać Emmy za reżyserię, a Jeffrey Tambor raz jeszcze statuetkę dla najlepszego aktora, to właśnie za ten fenomenalny, wzruszający odcinek powinni dostać największe uznanie.
Choć Elizah ustawia poprzeczkę wysoko swoją niekonwencjonalną formą, reszta sezonu, już w klasyczny (dla Transparent) sposób śledząca losy rodziny Pfeffermanów, ten poziom utrzymuje. Maura, która kończy 70 lat, decyduje się na podjęcie operacji korekty płci, co oznajmia rodzinie i swojej partnerce, Vicky, w scenie obiadowej równie zabawnej, co przejmującej - takiej, w jakich Transparent się specjalizuje. Spośród młodych Pfeffermanów szukających spełnienia na różne dziwne sposoby w tym sezonie chyba najbardziej poruszający jest wątek Josha, który choć chce zmienić swoje życie i odnaleźć w nim sens, nadal popełnia te same błędy, chociażby w relacjach z kobietami. W jednym z kolejnych fantastycznych odcinków trzeciego sezonu wyrusza w podróż z przyjaciółką Maury, Sheą, którą w końcu mamy okazję bliżej poznać. Odcinek wydaje się odhaczać wszystkie elementy klasycznego road trip episode, ale dając Shei możliwość opowiedzenia swojej historii i zderzając ją z postawą Josha. To sprawia, że historia jest świeża, prawdziwa i przede wszystkim pełna emocji.
Tytuł najdziwniejszej historii w sezonie przypada prawdopodobnie Ali, która szuka oświecenia, będąc pod narkozą w gabinecie dentystycznym (tak w dużym skrócie). Z kolei Sarah próbuje skupić się na duchowości, jednak im więcej czasu spędza z prawdziwie przeżywającą swoją wiarę Raquel, tym bardziej powierzchowne wydają się jej "duchowe" zachcianki. Duchowość i przeżywanie swojej wiary we wspólnocie religijnej to jedne z ważniejszych wątków sezonu, więc naturalną i przy okazji bardzo dobrą decyzją było awansowanie Kathryn Hahn do głównej obsady. Wątek Raquel poszukującej pociechy w religii jest jednym z najlepszych punktów tego sezonu, w dużej mierze dzięki samej aktorce, która potrafi w naturalny sposób oddać zarówno dramatyzm Raquel, jak i okazjonalnie jej komizm (chociażby w świetnej scenie, w której sfrustrowana rabinka, wyjaśniając Sarze, o kim właśnie mówiła, wykrzykuje do niej: “That is a fucking Messiah!”).
Nie sposób jednak pominąć w tej recenzji Shelly, która - jak sama zauważa - pełni najczęściej rolę pośmiewiska w gronie Pffefermanów. Choć niejednokrotnie Transparent tak właśnie ją traktuje, to w trzecim sezonie nie tylko dowiadujemy się o niej więcej poprzez retrospekcje z jej młodości (w kolejnym znakomitym i wzruszającym odcinku), ale dodatkowo Shelly ma okazję w końcu zatriumfować. Bez zdradzania szczegółów fabuły: we wspaniałym finale sezonu Shelly wykonuje cover piosenki Alanis Morissette Hand in My Pocket, a cudowne wrażenie, jakie pozostawia po sobie ten występ, może choć trochę umilić czekanie na kolejny rozdział historii o dysfunkcyjnym klanie Pfeffermanów.
Transparent warto chwalić z naprawdę wielu powodów. Z czysto technicznej strony jest to serial świetnie napisany, zagrany i wyreżyserowany. Jako jeden z niewielu daje możliwość transseksualnym talentom opowiedzenia swoich historii. Jednak to, co najbardziej zwróciło moją uwagę w trzecim sezonie, to fakt, jak empatyczny jest ten serial wobec swoich bohaterów. Choć wielokrotnie zachowania Pfeffermanów mogą irytować i wzbudzać pogardę, to w jakiś fantastyczny sposób Jill Soloway i jej ekipie udało się sprawić, że nie da się nie dbać o los tych postaci. Po trzech sezonach Transparent nadal na swój oryginalny sposób opowiada bardzo interesujące historie, które potrafią naprawdę mocno zaangażować emocjonalnie. Oby to się nie zmieniło przez jeszcze co najmniej kilka serii.
Źródło: fot. Amazon
Poznaj recenzenta
Michał PaszkowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat