Trinkets: sezon 1 - recenzja
Trinkets to nowy serial Netflixa o nastolatkach na podstawie książki pod tym samym tytułem. Czy warto obejrzeć?
Trinkets to nowy serial Netflixa o nastolatkach na podstawie książki pod tym samym tytułem. Czy warto obejrzeć?
Trinkets opowiada o trzech dziewczynach, które poznają się na spotkaniu anonimowych osób uzależnionych od kradzieży w sklepie, czyli innymi słowy, cierpią na zaburzenie znane jako kleptomania. Takim sposobem twórcy wprowadzają ciekawy, rzadko poruszany w popkulturze problem z dużym potencjałem fabularnym i emocjonalnym. Rzekłbym nawet, że jest to jedna z atrakcyjniejszy rzeczy tego serialu, która wyróżnia go na tle innych tytułów. Tutaj rodzi się problem, bo twórcy podeszli do tego zaburzenia niepoważnie, bez pokazania skutków i wpływu na postaci i ich otoczenie oraz bez jakichś emocjonalnych wniosków. Szybko się okazuję, że kleptomania jest taką tytułową błyskotką. Pustym dodatkiem, który służy za środek fabularny do poznania bohaterek, ale kompletnie nic z niego nie wynika. Nie ma on wpływu na przemianę postaci, na ich ewolucję, a biorąc pod uwagę absurdalne i głupie decyzje z finału, wręcz wszelkie doświadczenia i problemy wynikające z zaburzenia zostały przez twórców w większości zlekceważone. Szkoda, bo przez to trudno traktować serio Trinkets, gdy najbardziej ambitny aspekt swojej opowieść pokazuje po macoszemu, a wręcz dziwnie niebezpiecznie, sugerując czasem pozytywny wydźwięk kradzieży dokonywanych przez postacie.
Trzy bohaterki to najmocniejszy punkt serialu, bo jeśli ktoś lubi historie o nastolatkach, będzie w stanie dostrzec budowany tutaj potencjał. Mamy postacie interesujące, w miarę wyraziste i niejednoznaczne. Każda ma problemy, pochodzi z całkowicie innego kręgu społecznego i docelowo ma dojrzewać wraz z rozwojem sezonu. W kwestii Moe i Tabithy to działa, bo pomijając wątek kleptomanii, ich obyczajowe historie nadają sens tym dziewczynom, dając do zrozumienia, co zamykało ich przed światem i szczęściem. Czasem jest to nawet smutne, gdy Tabitha żyje w najbardziej zakłamanej rzeczywistości, nie mogąc być sobą albo Moe, która udaje kogoś, kim nie jest. To one zyskują najwięcej w trakcie historii. Jednocześnie największy problem jest z centralną bohaterką, czyli Elodie (Brianna Hildebrand), która jako wycofana społecznie dziewczyna szybko przestaje być interesująca. Jasne, twórcy przedstawiają nam dość klarownie przyczyny jej kleptomani, chodzenie na anonimowe spotkania czy powolne otwieranie się na drugiego człowieka. Przez pryzmat całego sezonu niestety wszystko jest to pozbawione głębszego sensu i emocji. Choć jest to nastolatka z wyraźnymi problemami, w ogóle nie dojrzewa w trakcie sezonu, tak jak jej koleżanki. Moment, który mógł zadecydować o jej ratunku, doprowadza do najgłupszego rozwiązania fabularnego tej serii. Takiego, który sprawia, że trudno kibicować Elodie, bo pomimo zrozumienia traumy związanej z matką, bliżej końca staje się ona bardziej antypatyczna i irytująca. Tym samym wraz z tą postacią twórcy zmarnowali swój najmocniejszy atut na zbudowanie emocji, jakiegoś ambitniejszego poruszenia problemu zaburzenia psychicznego w postaci kleptomanii i pokazania dojrzewania nastolatki.
Pierwsza część sezonu, gdy dziewczyny się poznają, jest sympatyczna. Jest to typowy serial dla nastolatków, który w obyczajowej sferze stara się być czymś więcej niż odtwarzaniem ogranych schematów i wychodzi to raz lepiej, raz gorzej. Gdy historia toczy się wokół kleptomani i zacieśniania więzi nietypowych przyjaciółek, twórcy pokazują, że ten serial ma potencjał i emocje. Niestety, ale im dalej, tym robi się z tego kiczowata obyczajówka poruszająca w sposób przeciętny wątki romantyczne, dramaty życia codziennego dziewczyn i intrygi, która była budowana w sposób siermiężny i oczywisty, a która to doprowadza do fatalnego finału. To daje wniosek, że to wszystko gdzieś pogubiło się po drodze, zatracając mocne akcenty na rzecz oklepanych wątków nastoletnich dramatów.
Trinkets nie jest jednak serialem złym, ponieważ z uwagi na krótki czas trwania (każdy odcinek to 20-kilka minut) ogląda się to szybko i w miarę przyjemnie do pewnego momentu, gdzie wkrada się nuda i pojawia się uczucie: chcę przewinąć, bo nic to nie wnosi. Ten serial to przeciętniak mający wyższe aspiracje, ale kompletnie je marnujący.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1961, kończy 63 lat