„Tyrant”: Poskromić lwa – recenzja
Tyrant złapał wiatr w żagle i po początkowej zadyszce prezentuje się całkiem przyzwoicie. Jest dobrze, choć do zachwytów jeszcze daleko.
Tyrant złapał wiatr w żagle i po początkowej zadyszce prezentuje się całkiem przyzwoicie. Jest dobrze, choć do zachwytów jeszcze daleko.
Tyrant miał dołączyć do grona ambitnych politycznych dramatów i potwierdzić, że FX aspiruje do osiągnięcia artystycznej dominacji na telewizyjnym rynku. Bliżej jednak serialowi Gideona Raffa do solidnej letniej produkcji rozrywkowej niż poważnego hitu stacji kablowej. Niemalże co odcinek to inny scenarzysta – tak jakby twórcy jeszcze badali grunt pod nogami i próbowali zdecydować między sobą, kto w tym świecie czuje się najlepiej. Sprawia to, że serial staje się bardzo sfragmentaryzowany i nierówny. Na pewno nie pomogła mu również nagła przeprowadzka do Turcji, po tym jak prowadzenie zdjęć w Izraelu stało się zbyt niebezpieczne. Tak więc metodą prób i błędów producenci starają się wypuścić w eter w miarę udany produkt i na razie wychodzi im to całkiem nieźle. Ale my nie chcemy "nieźle", a jest w tym koncepcie potencjał na coś znacznie lepszego.
Prawda jest taka, że aktorzy w Tyrant są przeciętni (oprócz Justina Kirka, którego tu z jakiegoś niezrozumiałego powodu jak na lekarstwo) i żaden z nich całego serialu na swoich barkach nie udźwignie. Taki obowiązek spoczywał do pewnego czasu na Adamie Reynerze, ale z czasem ta odpowiedzialność została rozłożona na większą liczbę bohaterów. Obecnie głównym motorem napędowym tej historii jest relacja Bassama z Jamalem i wydaje się, że tak pozostanie już do końca sezonu. Barry’emu przyklejono łatkę poskramiacza lwa, jakim jest jego brat, i niejako rządzi państwem z fotela pasażera. Nieobliczalność prezydenta sprawiła jednak, że młodszy Al-Fayeed przestanie próbować wytresować drapieżnika i prędzej go pożre. Współpraca z Tuckerem mająca na celu obalenie dyktatora powinna sprawić, że Tyrant nabierze drugiego oddechu. Tym bardziej jeśli Jamal (nieświadomy planów swojego brata) faktycznie wprowadzi do konstytucji poprawkę dotycząca wolnych wyborów. Jeśli ostatecznie do niej dojdzie, będzie to niezwykle interesująca kampania wyborcza.
Zobacz zwiastun odcinka:
[video-browser playlist="633499" suggest=""]
Bassam jest gotów zaakceptować swoje dziedzictwo i wywalczyć to, co należy do niego, teraz gdy dowiedział się, że motywy jego wyjazdu z Abbudin 20 lat wcześniej były zmanipulowane. Wychodzi z niego ten mały chłopiec, który bez skrupułów zabił bezbronnego człowieka, aby ochronić brata. Teraz jest przekonany, że poprzez odebranie życia Rashidowi uratuje swój naród. To tak naprawdę Tariq jest obecnie jego największym wrogiem, a nie nieokrzesany brat, który na każdy problem i atak na swoją dumę reaguję przemocą. Jamala wspiera jednak jego zimna i wyrachowana żona, która zrobi wszystko, aby jej mąż pozostał przy władzy. W końcu wyszła za następcę dyktatora, a nie za mięczaka. Prędzej czy później ciekawie powinien prezentować się pojedynek między nią a dobroduszną Molly. Swoją drogą, twórcy poszli po rozum do głowy i rodziny Bassama jest ostatnio bardzo mało. Dzieci ograniczono do roli statystów i to się chwali, ale z jakiegoś powodu zdecydowano się wprowadzić do scenariusza ich nieco roztrzepaną ciocię. Zachodzę w głowę, jak miałoby to pomóc serialowi w najbliższej przyszłości; to raczej niemożliwe. Niech Tyrant skupi się na politycznych gierkach i machinacjach! To wychodzi tu najlepiej.
Czytaj także: "Synowie Anarchii" - zwiastun 7. sezonu. Nowe sceny!
Odcinek 6. był chyba najlepszym do tej pory i zasłużył spokojnie na cztery gwiazdki – za negocjacje w sprawie pokoju, rodzinny wywiad dla amerykańskiej telewizji i sekwencję finałową. Kolejny epizod nie prezentował się już tak dobrze, lecz całość w tym momencie nadal oscyluje wokół oceny, jaką widzicie powyżej. Jest OK, ale może być zdecydowanie lepiej.
Poznaj recenzenta
Oskar RogalskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat