Ucieczka z piekła
Wprowadzenie rodziców Olivii Pope do Skandalu było decyzją odważną, ale jednocześnie wnoszącą do produkcji ABC dość spory chaos. Finał potwierdza jednak prostą tezę: w pewnym wieku od rodziców najlepiej trzymać się z daleka.
Wprowadzenie rodziców Olivii Pope do Skandalu było decyzją odważną, ale jednocześnie wnoszącą do produkcji ABC dość spory chaos. Finał potwierdza jednak prostą tezę: w pewnym wieku od rodziców najlepiej trzymać się z daleka.
Przyznaję, że przez ostatnie kilka tygodni w swoich recenzjach broniłem Skandalu i pomysłu Shondy Rhimes na skrócony trzeci sezon. Ciąża Kerry Washington przyśpieszyła sporo wątków z głównej fabuły serialu. Dzięki temu kolejne epizody miały niezłą dynamikę, a liczba zapychaczy ograniczona została do minimum. Finał potwierdził jednak, że wszystko to, co widzieliśmy w ostatnich tygodniach, działo się za szybko. Scenarzyści zapędzili się do kąta i szukając desperackiej próby ucieczki, zafundowali widzom rozczarowujący twist fabularny oraz nijaki cliffhanger. Po tak wyczekiwanym finale trzeciej serii spodziewałem się znacznie więcej.
Przed tygodniem wydawało się, że bomba podłożona pod kościołem faktycznie będzie odmierzać jedną godzinę do wybuchu i to właśnie w "czasie rzeczywistym" rozegra się finałowy epizod. Jak wielkie było moje zaskoczenie, gdy okazało się, że całą sprawę postanowiono rozstrzygnąć jeszcze przed pierwszą przerwą reklamową. Co gorsze, nie wszystko poszło po mojej (i Cyrusa) myśli. Przetrzymanie prezydenta w gabinecie było szatańską zagrywką, ale udowadniającą, jak dużą rozpacz i ból trzymał w sobie Beene. Był w stanie doprowadzić do śmierci nie tylko pani wiceprezydent, ale też wielu niewinnych ludzi. Trudno mu się dziwić, biorąc pod uwagę, że jego stan psychiczny po stracie męża jeszcze długo się nie unormuje.
W finałowym odcinku Scandal zawarł w sobie dwa wydarzenia mocno zmieniające oblicze nadchodzących wyborów. Sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. Po wybuchu bomby w pustym kościele swoje "pięć minut" otrzymała Sally Langston (świetna scena z czterema telewizorami i split screenem), ale niedługo później rankingi przewrócone zostały do góry nogami za sprawą zaskakującej śmierci syna prezydenta. Pokazało to, jak niewiele zależy od samej kampanii wyborczej, słów i obietnic wygłaszanych z mównicy. Nastroje wyborców od zawsze cechowało współczucie, które napędza ostateczną decyzję. Problem w tym, że w finale sezonu wydarzenia działy się zbyt szybko, a do tego nie miały w sobie grama realizmu.
[video-browser playlist="635112" suggest=""]
Po takim finale wypada współczuć Olivii Pope. Bohaterka wychowywana była wśród potworów, bezwzględnych morderców i terrorystów, dla których liczy się tylko własne dobro. O tym, że wydarzenia w ostatnim odcinku trzeciej serii działy się zbyt szybko, świadczy też wątek Rowana, który to bohater epizod rozpoczynał na noszach w drodze na ostry dyżur w szpitalu. Niedługo później stał się głównym rozgrywającym, zapewniającym Fitzowi zwycięstwo w wyborach. Mało tego - zagwarantował sobie powrót do przewodzenia B613 i bardzo szybko ozdrowiał. Rowan kolejny raz zmanipulował wszystkich dookoła, robiąc ze swojej byłej żony dodatkowego kozła ofiarnego.
Dla głównej bohaterki takie zakończenie sezonu wydaje się być jedynym sensownym rozwiązaniem. Olivia ucieka od ojca, któremu niesłusznie zaufała, a także od chorego towarzystwa przesiadującego w Białym Domu. Mało tego - u boku ma Jake’a, czyli jedynego faceta, na którego może liczyć. Szkoda jedynie, że w drugiej połowie trzeciej serii gra aktorska panny Washington ograniczała się tylko do mimiki. Operatorzy kamer musieli się sporo napracować, by kręcić aktorkę tylko do wysokości piersi, bowiem ciąża skutecznie ograniczała jej pracę.
W całym tym zamieszaniu tak naprawdę nie wiem i nie rozumiem, po co scenarzyści wprowadzali dość niesmaczny i niepotrzebny wątek Hucka i Lindsay. Chyba zrobili to tylko po to, by na siłę każdy z bohaterów kończył sezon istotnym dla swojego życia wydarzeniem.
Niestety - mimo pozorów - w finale trzeciego sezonu Skandalu z chaosu tworzonego od kilku odcinków nie urodziło się zbyt wiele pozytywów. Mam cichą nadzieję, że twórcy zdecydują się na kolejny przeskok w czasie, by dzięki temu nieco odświeżyć bohaterów i wszystkie wątki. Powrót do skażonego środowiska tuż po wyborach dla Olivii Pope byłby błędem. Liv ma szansę ułożyć sobie życie od nowa i zrozumieć, że Fitz nie jest najważniejszym mężczyzną w jej życiu.
Poznaj recenzenta
Marcin RączkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat