UglyDolls (Nie)doskonała przygoda – recenzja gry
Data premiery w Polsce: 24 maja 2019Już 31 maja Paskudy wchodzą na ekrany kin, a towarzyszy im gra UglyDolls (Nie)doskonała przygoda, aczkolwiek gra, poza bohaterami, nie ma za wiele wspólnego z fabułą filmu.
Już 31 maja Paskudy wchodzą na ekrany kin, a towarzyszy im gra UglyDolls (Nie)doskonała przygoda, aczkolwiek gra, poza bohaterami, nie ma za wiele wspólnego z fabułą filmu.
Coraz częściej w grach wideo towarzyszącym kinowym premierą mamy do czynienia z osobnym wątkiem fabularnym, a nie przełożeniem tego, co w kinach, ale w wydaniu gry wideo. Tak samo jest w przypadku gry UglyDolls (Nie)doskonała przygoda, w której wcielamy się w jedną z dwóch Paskud, Moxy lub Oxa.
Obce, ale przyjemne
Gra zabiera graczy do Paskudowa, niewielkiej miejscowości, kolorowej krainy, która zamieszkiwana jest przez Paskudy, czyli rozmawiające ze sobą laleczki. Bohaterowie gry jak i postacie poboczne nie są paskudne, jakby na to nazwa wskazywała. Są zwyczajnie… inne, czasami wybrakowane, innym razem odstające od standardów piękna. Bohaterowie są więc niedoskonali, chociaż na swój sposób bardzo sympatyczni, co pewnie zostanie ukazane w filmie (nie wiem, nie oglądałem jeszcze).
Mieścina, gdzie nasi pluszowi przyjaciele sobie wiedli miły żywot została opanowana przez roboty z Perfection. Na miasteczkowych ulicach pojawił się chaos, a metalowi przeciwnicy starają się atakować każdego, kogo napotkają na swojej drodze. To stwarza zagrożenie dla Paskud, a pomoc im mogą tylko inne Paskudy, czyli my. Wtedy też rozpoczyna się nasza (nie)doskonała przygoda.
(Nie)doskonała przygoda
Tytuł nagłówka jest jak najbardziej właściwy dla tej produkcji, bo chociaż świat i postacie są sprytne i zabawne, to rozgrywka jest zwyczajnie rozczarowująca. Ta opiera się na prostym mechanizmie, który jest wręcz idealny dla młodego gracza, ale niestety jest strasznie nużący, a dziecku nie potrzeba wiele, żeby się znudziło.
Polega on na takim schemacie, który do bólu powtarzany jest w każdej z misji. Gracze z herbaciarni (nasza „baza wypadowa”) przenoszeni są do Paskudowa, gdzie muszą odnaleźć jednego z mieszkańców. Każda z nich, a w sumie jest ich kilkanaście do odszukania, poprosi naszego bohatera (lub bohaterkę) o wykonanie pewnego zadania, które polega na zebraniu odpowiedniej liczby złotych guzików. Te guziki symbolizują pożądaną przez zleceniodawcę zawartość, po ich zebraniu wracamy do zleceniodawcy i w końcu możemy go zwerbować. Niektóre z zadań mają niewielkie urozmaicenia. Nic jednak nadzwyczajnego, żeby zasługiwało na więcej miejsca w recenzji.
Wykonując te monotonne zdania stawić czoła musimy robotom, które dzielimy na kilka gatunków w zależności o ich umiejętności. Są roboty, które strzelają do nas, gonią nas, a nawet używają „dopalacza”, aby złapać swój cel. Te mechaniczne potworki są jednak na tyle głupiutkie, że z łatwością da się je ominąć. Wystarczy tylko nie wchodzić w ich pole widzenia, które zaznaczone jest na planszy gry. A gdy już zacznie się pościg, wystarczy zmienić kierunek, schować się za budynkiem czy np. wskoczyć do ogródka i już robot nas nie widzi, a tym samym nam nie grozi.
W grze znajduje się prosty mechanizm craftingu, dzięki którym możemy wytworzyć przydatne przedmioty, zarówno do prowadzenia działań defensywnych jak i ofensywnych, a także do obserwacji i wykorzystania podczas poszukiwania kolejnych złotych żetonów. A niektóre z nich potrafią być sprytni poukrywane, więc aby się do nich dostać potrzeba użyć np. pogo lub skrzydełek, dzięki którym poszybujemy trochę. Czasami przydają się szybkobiegi, jak sama nazwa wskazuje – buty dzięki którym nasza szmaciana postać mknie z zawrotną prędkością.
Gra nie jest wielka, ale korzysta z ciekawego rozwiązania, jak losowo generowane miasto. Za każdym razem, kiedy uruchamiamy kolejną misję rozkład budynków i przedmiotów jest inny.
Dobre (nie)najlepszego początki
Gra na początku wydaje się bardzo przyjemną produkcją, w którą bawić się mogą także i starsi gracze. Z pierwszą, trzecią czy piątą misją zaczyna się robić mniej ciekawie, bo okazuje się, że robimy to samo. Gra przestaje być zabawą, a staje się mozolną pracą, aczkolwiek ciągle dla dziecka atrakcyjną.
Jest to szczególnie uwypuklone w ostatniej misji, w której gra prosi nas o zebranie… 1000 tokenów, które po drodze można było wydać na zakup przedmiotów u lokalnych sprzedawców. Oszem, jest to zrozumiałem, bo ekipa twórców chce nas przytrzymać przy grze znacznie dłużej, a maluchy z pewnością już znaczą część tej sumy mają na koncie, poza tym dla nich bezcelowe chodzenie po świecie gry i unikanie robotów to czysta frajda, więc jakoś to będzie.
Jednak dla starszego gracza, który skupiał się na zdaniach popychających fabułę do przodu, to potwarz. Już i tak przez całą grę nazbierał się złotych guzików, a teraz każą zbierać mu niebieskie i to aż tysiąc!
Tytuł gry to idealne odzwierciedlenie niedoskonałości tej gry. Z jednej strony mamy fajny, ciekawy świat z interesującymi bohaterami, w których dzieci zakochają się od ręki. Z drugiej mamy kiepsko zaprojektowaną mechanikę, która starszych graczy bardzo szybko zniechęci. Gra też, chociaż z pudełka krzyczy, że jest dostępna w naszym języku, to jest to tylko lokalizacja kinowa, co dla młodszych z naszych latorośli oznacza kłopot i angażowanie rodziców w celu przeczytania tego, co jest na ekranie. Starsi nie będą mieli z tym problemu, tylko czy będą chcieli w to grać? Ogólnie rzecz ujmując UglyDolls nie jest grą złą, ale w kategoriach elektronicznej rozgrywki dla dzieci są inne, lepsze propozycje.
PLUSY:
+ łatwo przyswajalna dla młodego gracza,
+ kolorowy, bajkowy świat,
+ ciekawi bohaterowie.
MINUSY:
- brak pełnego polskiego dubbingu,
- nudzi się szybko,
- słaba konstrukcja zadań.
Źródło: fot. CDP.pl
Poznaj recenzenta
Michał CzubakDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat