Upadek królestwa: sezon 2, odcinek 4 – recenzja
Ale to jest dobre! Nie spodziewałem się tak fantastycznego odcinka na tak wczesnym etapie 2 sezonu. Upadek królestwa zachwyca.
Ale to jest dobre! Nie spodziewałem się tak fantastycznego odcinka na tak wczesnym etapie 2 sezonu. Upadek królestwa zachwyca.
Spotkanie Uthreda z Guthredem jest niezwykle satysfakcjonujące. Wiemy, że bohater nie może go zabić, ale mimo wszystko wszelkie sceny zastraszenia budzą niepokój, a atmosfera jest niesamowicie gęsta. Tak naprawdę wbrew pozorom nie do końca było wiadomo, jak Uthred zareaguje. Szczególnie, że postąpił inaczej, niż planowano. Dobrze to wygląda w momencie, gdy ucisza Beoccę i Aethelwolda, bo wówczas zaczyna się frajda z tego, jak Uthred postąpi i pewna satysfakcja z oblicza przerażonego króla. Mimo wszystko ten moment dobrze też działa dla rozwoju tej marionetki, która wyraźnie zdał sobie sprawę z błędu i chyba czegoś się nauczył. Jego wyznanie przyjaźni Uthredowi wydaje się szczere i prawdziwe. Ciekaw jestem, czy ta relacja nadal będzie rozwijana w tym sezonie.
Cieszy fakt, że w tym wszystkim Uthred wypada na inteligentniejszego, niż czasem go pokazują. Przewiduje kroki Alfreda; wie, co musi zrobić, by osiągnąć swój cel, i wyzbywa się lekkomyślnej impulsywności. To właśnie jest dobre, że w tym 4 odcinku widać rozwój bohatera po tym, jak przestał być niewolnikiem. Coś się w nim zmieniło na lepsze i to naprawdę może się podobać.
Świetnie też wypada napad na obóz braci. Walka Uthreda z Zygfrydem bardzo emocjonuje i trzyma w napięciu. Czy sobie poradzi, czy ktoś mu przyjdzie z odsieczą? Dobra walka w opowieści musi mieć element zaskoczenia, by naprawdę działać. Moment, gdy Uthred obcina mu rękę, jest właśnie tym momentem, który wprowadza ją na odpowiedni poziom.
Największym zaskoczeniem jednak jest konfrontacja z Kjartanem. Sądziłem, że to wydarzenie, do którego dążono tak naprawdę od początku, zostanie zarezerwowane na koniec sezonu, a do tej pory zajmiemy się innymi wątkami. To pokazuje też podejście twórców, którzy takim zabiegiem zaskakują i to bardzo pozytywnie. Bitwa o miasto Kjartana jest niezwykle satysfakcjonująca, dobrze nakręcona i przemyślana. Tak naprawdę każdy etap gra jak trzeba: atak Ragnara z taranem, skryte wejście od tyłu na teren miasta, walka o bramę i śmierć Svena zagryzionego przez psy (w pewnym sensie zrobili to mocniej niż w Grze o tron). Krwawo, emocjonująco i naprawdę ciekawie. W tym miejscu serial pokazuje, że nie trzeba wielkiego budżetu, by pokazać małą bitwę z klimatem i dobrymi walkami. Coś, czego tak naprawdę ostatnio brakowało Vikings.
Ostateczna walka Ragnara z Kjartanem to popis twórców serialu. Ileż w tym emocji, frajdy i satysfakcji. Wielka kulminacja jednego z najważniejszych wątków serialu jest zgodna z oczekiwaniami. I najbardziej zaskakuje finał, który jest bardzo brutalny i krwawy. Do cała kwestia z siostrą Ragnara i Uthreda doskonale zamyka historię w sposób przejmujący i wartościowy.
Tym odcinkiem twórcy serialu The Last Kingdom po raz kolejny potwierdzają, że zostawiają konkurencje w tyle. Klimat, napięcia, emocje i realizacja – nic tylko się zachwycać, bo takie odcinki wciągają w całości. Ważne fabularnie i ważne dla rozwoju bohaterów. Nawet taki jak Aethewold.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1971, kończy 53 lat
ur. 1969, kończy 55 lat