Violeta – recenzja książki
Data premiery w Polsce: 23 sierpnia 2023Nie każdemu jest dane spędzić 100 lat na Ziemi. Nie każdy też te 100 lat potrafiłby przeżyć w pełni. Isabel Allende skazała bohaterkę swojej najnowszej książki na długie życie, które obfitowało nie tylko w osobiste wyboje, ale także wydarzenia kluczowe dla historii świata.
Nie każdemu jest dane spędzić 100 lat na Ziemi. Nie każdy też te 100 lat potrafiłby przeżyć w pełni. Isabel Allende skazała bohaterkę swojej najnowszej książki na długie życie, które obfitowało nie tylko w osobiste wyboje, ale także wydarzenia kluczowe dla historii świata.
Violeta od najmłodszych lat wyróżniała się nieokiełznanym charakterem. Panience z dobrego, zamożnego domu nie wypada wpadać w histerie z byle powodu, czy buntować się przeciwko ogólnie przyjętym wzorcom zachowań. Violeta jako mała dziewczynka w nosie miała to, jak powinna postępować i czego się od niej oczekuje. Mimo że późniejsze doświadczenia kazały jej się nieco ugiąć pod pręgierzem aktualnie obowiązującego modelu życia, to jednak i tak najważniejsze zawsze było dla niej słuchanie swojego wewnętrznego głosu i kierowanie się własnymi przekonaniami. Tytułowa bohaterka na naszych oczach z rozkapryszonej dziewczynki przeistacza się w rasową bizneswoman – co jest fenomenem, zważywszy na czas i miejsce, w jakich przyszło jej żyć. Violeta mimo świetnej sytuacji finansowej, którą zawdzięczała swojemu sprytowi i smykałce do interesów, i tak musi mierzyć się z ostracyzmem społecznym z powodu burzliwego życia miłosnego. Kobiecie w latach 40. w Chile nie wypada bowiem poddawać się namiętności i otwarcie występować przeciw instytucji małżeństwa. Rozwody zostały tam zalegalizowane dopiero w 2004 roku, więc ponad 50 lat wcześniej przysięga małżonków bardzo często była rzeczywistą pułapką na całe życie. Violeta, jak już wspominała, była jednak nieokiełznana. Nie pozwoliła na to, aby o jej szczęściu decydowała opinia sąsiadów, znajomych, rodziny czy ludzi z towarzystwa. W tej, jak i w wielu późniejszych decyzjach, kierowała się przede wszystkim lojalnością wobec samej siebie i swoich uczuć. Nie zawsze jej wybory były słuszne, niektóre musiała okupić latami upokorzeń, ale to było jej ryzyko i jej odpowiedzialność. Każda kobieta, bez względu na czas i miejsce, powinna móc w pełni korzystać z prawa do samodzielnego decydowania o swoim życiu. I o tym chyba przede wszystkim jest najnowsza powieść Isabel Allende.
Chilijska pisarka pojawiła się w moim życiu wraz z Domem duchów. Jej najgłośniejsza i chyba też najlepsza powieść zrobiła na mnie piorunujące wrażenie. Od tamtego momentu czytam wszystko, co Allende sygnuje swoim nazwiskiem. Niektóre jej dzieła zrobiły na mnie lepsze wrażenie, inne nieco gorsze, ale za każdym razem cieszyłam się na spotkanie z (moim zdaniem) jedną z najlepiej piszących kobiet Ameryki Południowej. Zawsze bowiem trafiał do mnie jej niepowtarzalny styl. Isabel Allende bardzo sprawnie posługuje się językiem, którego obrazowość momentami ociera się o poezję. Równocześnie nie można odmówić jej umiejętności pisania wprost o trudnych tematach. W jej książkach nie ma owijania w bawełnę. Być może są rzeczy, o których po prostu nie da się pisać unikając brutalizmu. Mimo że już wcześniej interesowałam się historią Ameryki Południowej, w tym też Chile, to dopiero podczas czytania książek Allende, mówiących o istotnych wydarzeniach w dziejach kraju i całego kontynentu, zrozumiałam, jak przewroty i zawirowania u szczytu władzy wpływały na życie zwykłych ludzi. Chilijska pisarka potrafi świetnie wplatać wielką historię w szarą codzienność. Taki też klimat serwuje nam w Violecie. Sto lat życia głównej bohaterki – od pandemii hiszpańskiej grypy do pandemii koronawirusa – to czas, w którym w Ameryce Południowej i na całym świecie zmieniło się praktycznie wszystko. Wojny, zamachy stanu, wielkie gospodarcze kryzysy – tematy, o których często słyszeliśmy na lekcjach historii, miały realny wpływ na życie ludzi na całym świecie, w tym na życie samej Violety, jej rodziców, dzieci i mężczyzn, których kochała.
Violeta klimatem dość mocno przypomina Dom duchów. Jest to kolejna wielka powieść w dorobku Isabel Allende – wielowątkowa, odnosząca się do najtrudniejszego rozdziału w historii Chile, bazująca zapewne na własnych doświadczeniach autorki. Zasadniczą różnicą jest jednak dość ograniczony udział realizmu magicznego w narracji. Tym razem Allende nie koncentruje się aż tak bardzo na zarysowaniu typowego dla mieszkańców Ameryki Południowej sposobu postrzegania rzeczywistości przez pryzmat przeczuć, magicznych rytuałów czy pierwotnych wierzeń. Znacznie większy nacisk autorka kładzie na wątek feministyczny, który obecny był również w jej poprzednich dziełach. Violeta jest chyba pierwszą powieścią, w której ten temat wysuwa się na pierwszy plan. Allende porusza wątki bliskie kobietom i ważne dla kobiet – macierzyństwo, podporządkowanie oczekiwaniom społecznym, konieczność godzenia rozwoju zawodowego z życiem rodzinnym. We wszystkich tych tematach podkreśla, z jak wielką niesprawiedliwością muszą mierzyć się kobiety. Mężczyźni zawsze mogą pozwolić sobie na więcej i w mniejszym stopniu dotykają ich przełomowe w życiu momenty.
To tak naprawdę lektura dla każdego. Odnajdą się w niej zarówno zwolennicy historii obyczajowych, jak i lubiący czytać o ważnych, historycznych momentach. Jest tam sporo polityki, są wątki mafijne. Autorka opisuje nawet, jak wyglądało życie rdzennych mieszkańców kontynentu sto lat temu. Najbardziej jednak polecam tę książkę fanom pięknie napisanych powieści. Jestem pewna, że język Allende do Was przemówi.
Poznaj recenzenta
Patrycja ŁydzińskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat