Wersal. Prawo krwi: sezon 1, odcinek 1 – recenzja
Wersal. Prawo krwi to najdroższy serial w historii Francji, którego budżet sięga 30 mln euro. Historyczna produkcja o narodzinach Wersalu i budowaniu potęgi ówczesnej Francji jednak nie porywa.
Wersal. Prawo krwi to najdroższy serial w historii Francji, którego budżet sięga 30 mln euro. Historyczna produkcja o narodzinach Wersalu i budowaniu potęgi ówczesnej Francji jednak nie porywa.
Serial Versailles jeszcze przed swoją światową premierą wzbudzał kontrowersje we Francji, bo oto produkcja o ważnym etapie francuskiej historii stworzona została przez Anglików, grają w niej Anglicy i mówią po angielsku. To oczywiście nie podobało się Francuzom, którzy woleliby, aby wszystko było po francusku. Producentom jednak zależało na tym, by sprzedać serial na świecie i opowiedzieć ciekawą historię. Szkoda, że pilot nie porywa tak jak przedpremierowe kontrowersje.
Historia jest typowa dla gatunku seriali historycznych, dlatego też w 1. odcinku nic specjalnie nie zaskakuje. Mamy więc pałacowe intrygi, dużo odważnie ukazanego seksu i politykę, która ma napędzać całą fabułę. Czasem odnosiłem wrażenie, że twórcy oglądali The Tudors albo The Borgias i zapisywali sobie wszelkie schematy, jakie powinny pojawić się w ich serialu. Nie mam nic przeciwko schematom, dopóki są ukazane ciekawie i z pomysłem. Tutaj wszystko jest poprawne - zgodne z ramami i wytycznymi gatunkowymi, ale kompletnie nieporywające. Kolejne łóżkowe podboje króla nie mają zbyt wiele fabularnego znaczenia, a zaprezentowane intrygi nie mają w sobie napięcia ani ciekawego pierwiastka, który byłby w stanie zaangażować widza. Przez to też trudno oglądać ten odcinek z wielkim zainteresowaniem, bo jest nudno i przeciętnie.
Najgorzej jednak jest z bohaterami. Dawno nie widziałem serialu, który w 1. odcinku potrafiłby pokazać postacie tak mało atrakcyjne, mdłe i nieciekawie. Nikt tutaj nie jest w stanie zainteresować, pokazać czegoś więcej ponad ustalony gatunkowy stereotyp i wywołać jakieś emocje. Jedynie George Blagden (Athelstan z Wikingów) w głównej roli króla jest w stanie budować coś, co ma potencjał na dobry rozwój. Pomijając wciśnięte na siłę i rozciągające niepotrzebnie odcinek podboje łóżkowe, jego charakter zostaje nieźle rozrysowany z jasnymi punktami - widać, że dojrzewanie króla może następować i kierować się w ciekawą stronę. Szkoda tylko, że mamy zaledwie jednego poprawnego bohatera (król nie jest postacią wybitną), który musi ponieść cały serial na swoich barkach. Pozostałe postacie to nieciekawe, nudne, mdłe i pozbawione ikry stereotypy, które nie są w stanie zainteresować. Brakuje tutaj pełnokrwistych bohaterów z charyzmą, którzy przyciągaliby do ekranu.
Na razie nie widać za bardzo tego ogromnego budżetu, ale trzeba przyznać, że pod względem technicznym wszystko stoi na dobrym poziomie. Kostiumy, scenografie, lokacje - to wszystko cieszy oko i pozwala wczuć się w klimat przedstawionej epoki. Mam jednak też zarazem trochę z tym problem, bo choć z jednej strony rozumiem, że w większości oglądamy francuski dwór, to dlaczego wszystko musi być w tym serialu takie czyste, wręcz sterylne? Gdy przechodzimy do trochę innych rejonów świata, nadal jest to zbyt piękne i pozbawione potrzebnego realizmu. Dobra - może i podczas pewnych scen jest brutalnie, a postacie są całe ubabrane krwią, jednak trochę tego niewiele, bo to naprawdę może niektórym widzom utrudnić wczucie się i uwierzenie w tę epokę.
Po 1. odcinku Versailles kompletnie nie porywa i nie jest w stanie zachęcić do obejrzenia kolejnego. Zbyt to schematyczne i robione jakby po linii najmniejszego oporu, by odczuwać satysfakcję. Potencjał w historii jest spory, więc pozostaje nadzieja, że w dalszych odcinkach rozwija się należycie. Zapowiada to cliffhanger, aczkolwiek sam w sobie jest okrutnie przewidywalny.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat