Wiedźmin: Rozdroże Kruków - recenzja książki
Data premiery w Polsce: 29 listopada 2024W Rozdrożu Kruków Andrzej Sapkowski wraca do przygód Geralta. W tym dziele wiedźmin ma ledwie zarysowany wąs i jest na bakier z łaciną. To powrót bardziej niż udany!
W Rozdrożu Kruków Andrzej Sapkowski wraca do przygód Geralta. W tym dziele wiedźmin ma ledwie zarysowany wąs i jest na bakier z łaciną. To powrót bardziej niż udany!
Książka Wiedźmin. Sezon burz, opisująca nowe przygody Geralta, była przyjęta raczej pozytywnie, choć wytykano jej sporo błędów. Krytykowano nierówne tempo, a także za dużo zapychaczy, zbędnych romansów i wątków. Nie wszystkim spodobał się dość kontrowersyjny pomysł, aby bohater stracił swoje miecze i był ich pozbawiony przez większość opowieści. Niektórzy stwierdzili nawet, że popularny „AS” chciał w ten sposób wyrazić złość na CD Projekt Red i sukces gier z białowłosym bohaterem. Sezon burz pozwolił mu też uszczknąć co nieco na fali popularności zupełnie nowego rodzaju.
Kłopotliwa była też kwestia wyłuskania głównego motywu, z czego słynęły wcześniejsze opowiadania autora i pięcioksiąg o przygodach wiedźmina, w którym każdy tom wyróżniał się czymś więcej, niż mogłoby się z pozoru wydawać. Przygody Geralta to nie tylko machanie mieczem i zabijanie potworów. To też komentowanie rzeczywistości, co plasowało twórczość Sapkowskiego znacznie wyżej niż proste i niezobowiązujące fantasy. Czy nowa książka Rozdroże Kruków wypada na tym tle lepiej? Czy autorowi udaje się uniknąć podobnych błędów? Zdecydowanie tak! Wydaje mi się, że Sapkowski, nieskrępowany kontekstami adaptacji, miał wreszcie możliwość pokazania tego, co potrafi najlepiej.
Historia nowej książki zaczyna się w zasadzie jako rozwinięcie pewnego fragmentu z wydanego przed wieloma laty opowiadania Głos rozsądku. W nim też Geralt opisuje Ioli historię z czasów swojej młodości. Dowiadujemy się, że tak naprawdę pierwszym zabitym przez niego potworem na szlaku nie był topielec czy leszy, a... człowiek. Geralt dopiero co opuszcza Kaer Morhen, w marcu, dzień przed Ekwinokcjum. Ma niewiele lat i ledwie zarysowany zarost. Po wplątaniu się w tarapaty związane z zabiciem wspomnianego wyżej potw… człowieka, wybawiony zostaje z opresji przez napotkanego wiedźmina, owianego złą (lub dobrą, w zależności kogo się zapyta) sławą – Prestona Holta. Składa on Geraltowi pewną propozycję, co prowadzi go na tytułowe rozdroże. Fani prozy Sapkowskiego dobrze wiedzą, że podejmowanie decyzji w tym świecie do łatwych nie należy.
Spotkanie Geralta i Prestona Holta, wiedźmina z intrygującą przeszłością, skojarzyło mi się z innym duetem z kart powieści Sapkowskiego – Reynevanem z Bielawy oraz Szarlejem z Trylogii Husyckiej. Na szczęście nie ma tu powtarzalności, a jedynie wspólne tropy. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że w tym przypadku bardziej mamy do czynienia z kierunkiem wskazującym na kryminał. Mamy rekruta i doświadczonego gliniarza, ale nie tak idealnego jak Morgan Freeman z Siedem, tylko jakiegoś typka z przeszłością, który nie zawsze postępował w sposób moralny. Tym samym zobaczymy drugiego po Vesemirze mentora Geralta i natkniemy się na wiele elementów składających się na mit założycielski białowłosego wiedźmina.
Oczywiście mamy do czynienia z prequelem, ale od razu uspokajam – Sapkowski unika większości pułapek idących za tworzeniem tego typu historii. Nie spotkamy się więc z prostackim i zbędnym wyjaśnianiem tego, co powinno zostać w sferze tajemnicy. A kiedy autor bierze się np. za genezę imienia Płotka (tak Geralt nazywa w późniejszych historiach każdego swojego konia), robi to z taką swadą i humorem, że trudno się nie uśmiechnąć. Sapkowski z dużą świadomością porusza się po swoim świecie. I chociaż nie ma tu wielu postaci znanych z sagi, to jednak liczba nawiązań zdecydowanie jest wystarczająca i nie umniejsza stawce.
Być może niektórzy za wadę uznają śledzenie przygód wiedźmińskiego podlotka, ale dało mi to dużo frajdy. Prawdziwy świat uderza w Geralta, a definicje wykute w podręcznikach nie zawsze okazują się przydatne w praktyce. To Geralt niepewny i zastanawiający się nad swoją naturą. Ponoszą go emocje, czasami zwyczajnie się boi, a w kluczowych momentach zapiera mu dech w piersiach. Do tego dochodzi charakterystyczny styl Andrzeja Sapkowskiego. Zaprezentowanie losów postaci z innego wycinka czasu pozwala na igranie z przyzwyczajeniami i wyobrażeniami czytelników, co jest w pewnym sensie odświeżające. Geralt, jeszcze nie z Rivii, rzuca formułkami z podręczników i używa młodzieżowych słówek, co momentalnie jest krytykowane przez Prestona Holta. Ta dynamika jest niezwykle ciekawa! Książki Sapkowskiego zawsze słynęły z kapitalnych postaci i relacji między nimi, więc bez cienia przesady mogę napisać, że i tym razem świetnie się to udało.
Wróćmy jeszcze do Sezonu burz – wielu uważało, że to książka zbędna. O Rozdrożu Kruków raczej nikt tak nie powie. Autor zadbał o rozwinięcie światotwórcze – dowiadujemy się więcej o dynastii Keadwen. Region ten jest w centrum opowieści, więc dochodzą do tego kwestie geograficzne, polityczne i społeczne, a także kilka innych fascynujących dodatków do wiedźmińskiego lore. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że znajdziecie tu rzeczy kontrowersyjne, jeśli chodzi o kanon. I ja to jak najbardziej doceniam, bo pokazuje to nie tylko lekkość, ale też odwagę autora, z której przecież zasłynął.
Jestem przekonany, że sposób zawiązania intrygi i pewne konkluzje wywołają wśród czytelników różne reakcje, ale to przecież zawsze cechowało twórczość Sapkowskiego. Krytyka również stanowi o sile tytułu. Jeśli nie spodobają nam się klisze związane z młodym Geraltem i ciągłe wytykanie mu wieku przez klientów lub rozmówców, i jeśli trudno będzie nam zawiesić niewiarę, że ktoś mógłby zechcieć skorzystać z usług tak młodego wiedźmina, to jednak wciąż będziemy mogli powiedzieć, że autor nie idzie na kompromisy i jest do bólu konsekwentny. Na koniec możemy ocenić, czy te wybory się wybroniły, czy jednak autor znów okazał się zbyt uparty. Ja w przypadku Rozdroża Kruków zamierzam tylko te decyzje chwalić.
Śledzenie wydarzeń od nieco innej strony i z perspektywy nieco innej postaci (choć dobrze znanej) może wywoływać dysonans poznawczy u zagorzałych fanów. Jednak i o nich autor nie zapomniał. Pojawiają się chociażby dwa miecze zawieszone na plecach i liczne wiedźmińskie zadania. Zaglądamy wręcz za kulisy tej ciekawej profesji, więc czeka na nas sporo rzucania znaków (nawet tych nieskutecznych) oraz eliksirów. Nie zabraknie całego mnóstwa elementów, które tygryski lubią najbardziej. Jednocześnie całość została napisana tak, aby Rozdroże Kruków nie tylko spełniało (chociaż po części) oczekiwania fanów, ale też zachęciło do lektury nowych czytelników. Czy będzie lepsza okazja niż pierwsza przygoda Geralta? Nieprzypadkowo pojawiło się odwołanie do pewnego dzieła, które niegdyś znaliśmy jako spisane przez anonima fikcyjne dzieło Monstrum, albo wiedźmina opisanie. Zakładam, że sprowokuje to miłośników prozy Sapkowskiego do dyskusji. To też pokazuje, nie pierwszy raz w tej książce, jak odważny jest autor. I chyba nie powinno to nikogo dziwić! Mamy też (nie)oczywiste wybory, jak choćby pojawienie się strzygi, co nie jest spoilerem, skoro znajduje się ona na okładce. Powtarzalność? Tanie chwyty? Przeczytajcie i poznajcie odpowiedzi na postawione pytania.
Andrzej Sapkowski jest mistrzem krótszych form i ponownie to udowadnia w Rozdrożu Kruków. To zwarta opowieść prezentująca różne przygody (więc ma niejako strukturę antologiczną), które przeplatają się z głównymi wątkami i tajemnicą o wydarzeniach z 1194 roku. Pod fasadą miecza i magii kryją się bardzo ciekawe motywy – np. ingerencja człowieka w naturę czy podejmowanie trudnych wyborów. Książka daje nadzieję, że dobro zawsze wraca, niezależnie od tego, jak plugawy jest świat.
Poznaj recenzenta
Michał KujawińskiKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1987, kończy 37 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1978, kończy 46 lat