

O czym opowiada film Wielka Warszawska w reżyserii Bartłomieja Ignaciuka? To historia chłopaka, młodego dżokeja, który marzy o wielkiej karierze i zwycięstwach na torze wyścigowym. Cieszę się, że w główną rolę wcielił się Tomasz Ziętek, znany m.in. z filmów Hiacynt czy Kamienie na szaniec. Jako Krzysiek – pełen marzeń, ale wciąż niedoświadczony – wypadł wiarygodnie i naturalnie. Oglądając go na ekranie, miałam poczucie, że ta rola jest mu pisana – odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu. Na uwagę zasługuje także świetna obsada drugoplanowa: Marcin Bosak, Tomasz Kot, Mirosław Kropielnicki czy Agnieszka Żulewska. Każdy z aktorów wypadł przekonująco, a dobór ról był trafiony w punkt.
Akcja filmu rozgrywa się w Sopocie i na warszawskim Służewcu. Krzysiek marzy, by triumfować w legendarnych wyścigach „Wielkiej Warszawskiej”. Dla niego liczy się tylko uczciwa rywalizacja – nie chce uczestniczyć w zakulisowych układach i obstawianiu wyników, które rządzą tym światem. To właśnie jego młodzieńcza naiwność zostaje w filmie skonfrontowana z brutalną rzeczywistością: w życiu zawsze trzeba coś poświęcić, a każdy dług w końcu trzeba spłacić. To nadaje styl tej produkcji i pozwala zaciekawić widza. Krzysiek pragnie jedynie walczyć o zwycięstwo na swojej ukochanej klaczy – Nadziei. Tymczasem dla innych bohaterów najważniejsze są pieniądze i układy. W świecie wyścigów chłopak szybko odkrywa korupcję i zepsucie. W czasach przemian ustrojowych musi wybierać między głosem serca a pokusą kariery opartej na układach. Dzięki temu widzowie mogą poczuć duże emocje, zaciekawienie i zaangażowanie. Taka tematyka nie jest poruszana w rodzimym kinie.
Ogromnym atutem filmu jest klimat lat 90., oddany poprzez muzykę i scenografię. Ścieżka dźwiękowa idealnie współgra z atmosferą, a starsi widzowie odnajdą tu sentymentalny powrót do przeszłości. Ujęcia wyścigów konnych zostały zrealizowane ze smakiem i dynamiką – wciągają i intrygują. Twórcy udowodnili, że można stworzyć kino na pograniczu dramatu sportowego i westernu, zachowując styl i wyczucie.
Wielka Warszawska nie jest więc tylko filmem dla miłośników koni czy wyścigów. To opowieść o marzeniach, rodzinie, wartościach, intrygach i trudnych wyborach. Szczególnie cenię to, że historia pokazuje różne odcienie życia, nic nie jest tu czarno-białe. Krzysiek nie rozumie, dlaczego jego tata nie popiera jego pasji, ale dla ojca wyścigi to świat pełen brudu i oszustwa.
Film stawia ważne pytanie: czy cena za marzenia nie bywa czasami zbyt wysoka? Bo nawet jeśli my wygrywamy, ktoś inny może za to zapłacić. To także przestroga, że nieuczciwość zawsze prędzej czy później zostaje ukarana. To nadaje całości pozytywny wydźwięk, którego czasem brakuje w polskim kinie.
Całość ogląda się lekko i przyjemnie. Film wciąga, pozwala oderwać się od codzienności i zanurzyć w świecie pełnym emocji. Muzyka, klimat i rytm opowieści nadają mu wyjątkowy smak – dynamiczne sceny przeplatają się z chwilami refleksji, które nie nużą, lecz pogłębiają przekaz.
Wielka Warszawska to dobre kino – porządnie zrealizowane, z emocjami, ciekawymi postaciami i przemyślaną fabułą. Zakończenie nie jest spektakularne, ale zupełnie mi to nie przeszkadzało – wręcz przeciwnie, film pozostawił mnie z poczuciem pełni i satysfakcji. To komfortowe, dopracowane kino, które zdecydowanie warto zobaczyć.
Poznaj recenzenta
Adela KukułaStudentka Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej, na co dzień działa w radiu studenckim w Akademii Ateneum w Gdańsku, gdzie zajmuje się prowadzeniem audycji oraz przygotowywaniem inspirujących materiałów dla słuchaczy.
Teraz próbuje swoich sił naEKRANIE.pl, łącząc miłość do słowa z miłością do kina. Wszystko zaczęło się od dziecięcej fascynacji bajkami Disneya – do dziś pamięta wzruszenie przy Lilo i Stich oraz niekończące się seanse Shreka na starych kasetach.
Choć od tamtych czasów minęło trochę lat, nadal uważa, że te animacje skrywają o wiele głębsze treści – często bardziej zrozumiałe dopiero dla dorosłych. Dlatego z pełnym przekonaniem zachęca: usiądźcie przed ekranem i dajcie tym historiom drugie życie.
Dzięki tacie i ukochanemu nauczycielowi historii i WOS-u odkryła pasję do filmów historycznych. A dzięki wielu wyjątkowym osobom, które spotkała na swojej drodze, zaczęła dostrzegać wartość w każdym gatunku – nawet w tych, za którymi wcześniej nie przepadała.
Dziś z równą chęcią sięga po thrillery psychologiczne, dramaty, kino akcji, jak i niedoceniane komedie romantyczne. Wierzy, że każdy film – bez względu na formę – może nieść ze sobą sens, głębię i indywidualne przesłanie.
Oceniając film, zwraca szczególną uwagę na to, co często bywa tłem, a dla niej stanowi istotę opowieści – scenografię, kostiumy, charakteryzację, muzykę i ujęcia. To właśnie te detale budują klimat, emocje i sprawiają, że film staje się czymś więcej niż historią – staje się przeżyciem.
I właśnie o tej filmowej magii chce pisać – z pasją, uważnością i sercem.
INSTAGRAM:
@adelakukula
https://www.instagram.com/adelakukula/?__d=1%2B

