Wikingowie: sezon 6, odcinek 7 - recenzja
Wikingowie zbliżają się do końca serialu. Ten odcinek skupia się praktycznie na jednym wątku i przypomina o tym, jaki to niegdyś był piękny serial.
Wikingowie zbliżają się do końca serialu. Ten odcinek skupia się praktycznie na jednym wątku i przypomina o tym, jaki to niegdyś był piękny serial.
Wikingowie mają zasadniczo jeden problem w tym odcinku. Michael Hirst za wszelką cenę chciał wprowadzić obok kluczowego wątku historię Ivara, która w tym momencie w kluczowych scenach staje się pustym i zbędnym zapychaczem. Wręcz twierdzę, że pod kątem montażu wprowadzanie tego w określonych momentach wybija z rytmu i psuje emocjonalną wartość wydarzeń. Szczególnie, że nic wartego uwagi tam się nie dzieje. Mogli sobie darować te sceny, które w tym momencie po prostu są niepotrzebne.
Hvitserk przeżywa śmierć Lagerthy i niestety kompletnie tego nie kupuję. Aktor tak bardzo nie potrafi unieść emocjonalnego ciężaru tej roli, że nawet w tych kilku scenach jest jeszcze bardziej irytujący, niż do tej pory. Pozostaje jedynie nadzieja, że ten wątek zapychacz skończy się jego śmiercią z rąk Bjorna, bo sensu w nim za grosz.
Kulisy przygotowania do pogrzebu Lagerthy mają w sobie wszystko to, za co Wikingów pokochali fani. Ten serial zawsze był wyjątkowy, gdy starał się wchodzić głęboko w klimat kultury i wierzeń, więc tak też jest tym razem. Wątek z wojowniczką, która odda życie tylko po to, by towarzyszyć Lagercie w podróży do Walhalli, jest intrygujący, klimatyczny i zarazem niezwykle smutny. Widzimy, że to młode dziewczę kłamie jak z nut i boi się decyzji, którą podjęła, ale oddaje życie, by towarzyszyć legendzie. Nie wiem, ile z tego całego rytuału jest inspiracją prawdziwymi wierzeniami, a ile swobodą twórczą Michaela Hirsta, ale wszystko grało zgodnie z tym, do czego Wikingowie przyzwyczaili.
Bjorn musiał być na pogrzebie Lagerthy, ale czy ktoś spodziewał się takich emocji? Przemowa Bjorna w wykonaniu Alexandra Ludwiga to coś niebywale zaskakującego, bo choć od kilku sezonów wciela się on w najlepszą postać serialu, nigdy do tej pory nie dostał szansy, by zaprezentować coś tak chwytającego za serce. Czuć w tym wielkie poruszenie, które bez problemu jest dostrzegalne na jego twarzy, a słowa, których używa, przypominają, że Michael Hirst ma jeszcze dobre momenty w swojej karierze scenarzysty. Niesamowity wstęp do kluczowej sceny odcinka.
Sam pogrzeb Lagerthy to jedna z najlepszych scen w historii Wikingów i na pewno jedna z najpiękniej nakręconych w ostatnich latach w telewizji. To właśnie te momenty przypominają każdemu o chwale Wikingów i tym, jak nieprawdopodobnie budują klimat poprzez połączenie muzyki z artystycznymi zdjęciami, które w tym przypadku prezentują się poetycko. Zwłaszcza te sceny, gdy oglądamy je przez lód - gdy Lagertha jest chwytana przez Walkirie i dołącza do Ragnara... To jest ten moment, który staje się najbardziej wzruszającą sceną w historii serialu i wątpię, że ktoś może nie poczuć tych emocji, tych ciarek na plecach w tych kluczowych momentach. Mnie to poruszyło w sposób, w jaki się nie spodziewałem. Perfekcyjne pożegnanie bohaterki, na które zasługiwała. Trudno byłoby oczekiwać czegoś lepszego!
Po kuriozalnie głupiej śmierci Lagerthy, Wikingowie rehabilitują się godnym jej pożegnaniem. Niesamowicie nakręcone, z klimatem, którego żaden inny serial w taki sposób chyba nigdy nie będzie w stanie zbudować. Wzruszyło mnie to do łez i jestem pewien, że nie będę w tym przypadku odosobniony. Bez znaczenia, czy ostatnie sezony oceniamy pozytywnie, czy negatywnie, tak perfekcyjnie zrealizowane sceny trzeba docenić!
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat