Wiktoria: sezon 2, odcinek 6 – recenzja
Z rozpustnej Francji trafiamy z powrotem do Londynu, jednak i tym razem to nie Anglia jest tu najważniejsza – Irlandia staje się po raz kolejny wielkim problemem dla brytyjskich władz.
Z rozpustnej Francji trafiamy z powrotem do Londynu, jednak i tym razem to nie Anglia jest tu najważniejsza – Irlandia staje się po raz kolejny wielkim problemem dla brytyjskich władz.
W poprzednim odcinku Victoria klimat był zupełnie inny. Problem małżeństwa dotyczący władców innych państw czy ten pochodzenia księcia Alberta zdają się błahostką w obliczu tego, co przedstawiono w najnowszym epizodzie zatytułowanym Faith, Hope and Charity. I tym razem scenarzystka Daisy Goodwin sięga po historyczne wydarzenia, nie dotyczą one jednak miłostek, swawoli i romansów – w 1845 roku rozpoczęło się w Irlandii nieszczęście, którego skutkiem była śmierć co najmniej miliona ludzi, a także wielka emigracja za ocean. Wielki Głód zebrał ogromne żniwo, a władze w Londynie zrobiły naprawdę niewiele, aby pomóc sąsiadom z Zielonej Wyspy, którzy już wtedy byli pod ich pantoflem. Trudno się dziwić, że do dzisiaj mieszkańcy katolickiej Irlandii nie pałają wielką miłością do Brytyjczyków.
Odcinek Faith, Hope and Charity śmiało można nazwać jednym z najlepszych nie tylko w tym sezonie Victoria, ale też w ogóle. Tym razem to wielka polityka jest tu głównym bohaterem – ciężko zmierzyć się z nią nawet królowej Wiktorii. Czy wygra interes władz, czy też zwyczajna ludzkie miłosierdzie? Odpowiedź wcale nie jest taka oczywista, o czym przekonuje się sama władczyni. Naciska położono na innych, nowych bohaterów. Asystent sekretarza skarbu, Charles Edward Trevelyan, to prawdopodobnie najbardziej znienawidzony człowiek przez mieszkańców Irlandii. Głównie on odpowiedzialny jest za dosłowne nicnierobienie w kwestii Wielkiego Głodu. Człowiek ten uznał, że Zielona Wyspa i tak jest już przeludniona, a zaraza ziemniaczana to naturalny sposób regulowania liczby jej mieszkańców. Trudno tę opinię potraktować poważnie, podobnie czyni też sama Wiktoria. Trevelyan, w którego wcielił się Edward Bennett jest tak odpychający za sprawą swoich opinii, jak ten historyczny. Drugim nowym bohaterem jest Dr. Traill (Martin Compston), wikary, człowiek, który dla swoich bliźnich jest w stanie poświęcić wszystko. Obaj ci panowie to przykład skrajnie różnych ludzi, widzących świat z perspektywy pieniądza oraz miłosierdzia. Oczywiste jest, którą stronę popiera Wiktoria, jednak polityka jest nieubłagana – znakomita scena królowej z premierem Robertem Peelem warta jest odnotowania. Użycie własnego dziecka jako argumentu to może chwyt poniżej pasa, ale niezwykle skuteczny. Jest jeszcze jedna strona konfliktu, a mianowicie anglikańscy duchowni, nie mający zamiaru pomagać katolickim Irlandczykom…
Wielki Głód zdecydowanie odgrywa pierwsze skrzypce w tym odcinku, wpływa jednak znacząco na wszystkich bohaterów, także tych drugoplanowych. Pan Francatelli zdobywa się na niezwykły gest wobec Cleary, dając jej swój zegarek. Pocieszające jest, że tym razem odpuszczono widzom jego kolejnej niezręcznej rozmowy z panną Skerrett. Fabuła powraca też do księcia Ernesta, którego rozpustne życie w końcu się na nim mści. Jakie to znamienne, że kiedy może znów być ze swoją ukochaną Harriet, jego zdrowie podupada. Trochę to tani chwyt, zważając na relację łączącą od dawna tych dwojga. Pewnie większość widzów liczyła na to, że prędzej czy później Ernest i jego ukochana będą razem, nie życząc oczywiście źle mężowi Harriet, dostarczono im jednak prawdopodobnie kolejną porcję rozlicznych i wielkich przeszkód na drodze do szczęścia. Tak, jakby choć raz coś nie mogło po prostu się udać… Dramat jak widać być musi, zupełnie jakby nie wystarczył sam Wielki Głód, pokazany zresztą bez jakichkolwiek ozdobników. Wspomnieć trzeba też, że ponownie zaliczony został kolejny punkt obowiązkowy każdego odcinka, czyli niezręczna rozmowa Lorda Alfreda Pageta z Drummondem. Aż się prosi o to, żeby ta dwójka coś sobie w końcu wyjaśniła, ponieważ ich krygowanie się robi się dość męczące. Fanom zostało póki co pisanie licznych tekstów fanficton, które ich zdaniem zapewne lepiej traktują tych dwóch młodych mężczyzn.
Kiedy Irlandczycy głodują, książę Albert woli instalować toalety w pałacu, co zważając na jego praktyczny charakter może i ma sens, jednak zdecydowanie zgrzyta. Czy Albert naprawdę do tego stopnia uznaje, że nie można uratować każdego mieszkańca Zielonek Wyspy, że pozostawia ich samym sobie, jak to czyni Trevelyan? Alberta potraktowano w tym odcinku po macoszemu, zostawiając główne działania Dr. Traillowi, premierowi Peelowi oraz samej Wiktorii. Można było trochę inaczej to rozegrać, nie oznacza to jednak, że odcinek wpada słabo – wręcz przeciwnie. Poważniejszy ton znakomicie zrobił temu serialowi. Trochę mniej romansowania, więcej trudniejszych tematów i już jest zdecydowanie ciekawiej. No i pozostaje kwestia edukacyjna – pewnie tak jak ja, wielu widzów nie miało pojęcia o istnieniu Wielkiego Głodu, będącego największą tego rodzaju klęską w XIX wieku.
Źródło: zdjęcie główne: ITV
Poznaj recenzenta
Karolina SzenderaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat