Will: sezon 1, odcinek 1 i 2 – recenzja
Will to nowy serial kostiumowy opowiadający fikcyjną historię młodości Williama Szekspira. Twórcą jest Craig Pearce, współscenarzysta takich filmów jak Romeo i Julia, Moulin Rouge i Wielki Gatsby. Recenzja nie zawiera spoilerów.
Will to nowy serial kostiumowy opowiadający fikcyjną historię młodości Williama Szekspira. Twórcą jest Craig Pearce, współscenarzysta takich filmów jak Romeo i Julia, Moulin Rouge i Wielki Gatsby. Recenzja nie zawiera spoilerów.
Jeśli ktoś oczekuje serialu w stylu The Tudors czy nawet Da Vinci's Demons, czeka go rozczarowanie. W żadnym momencie nie ma mowy tutaj o serialu historycznym ani nawet pseudohistorycznym. Craig Pearce oraz reżyser Shekhar Kapur (Elizabeth) tworzą bardzo specyficzną hybrydę z bardzo mocnym akcentem na nawiązania do współczesności. Tyczy się to bohaterów, ich zachowań, wydarzeń oraz całego klimatu serialu potęgowanego przez piosenki punk rockowe. Dlatego też efekt końcowy bliższy jest takim filmom jak Marie Antoinette oraz Romeo + Juliet, a przez dość banalne rozwiązanie i infantylne wstawki momentami czuć, że to bajka z podobnych rejonów jak Reign.
Najgorsze w serialu Will jest to, że chaotyczny pilot wręcz przytłacza swoją formą, nie oferując zbyt wiele treści. Dostajemy rzecz bez większej spójności z zbyt dużą liczbą scen, w której wszyscy krzyczą (co po 1/4 odcinka zaczyna irytować), oraz z dość papierowymi bohaterami. Trudno tak naprawdę powiedzieć, że mamy tutaj kogoś ciekawego, kto wyróżnia się jakoś, wychodzi ze stereotypu i oferuje coś więcej niż ustalone cechy mające tworzyć daną postać. To tyczy się też Willa Szekspira, który jest dość mdły i nieciekawy. Ma on swoje momenty, kiedy to bohater błyszczy i twórcy nawiązują do geniuszu, jaki chciałoby się zobaczyć. Szczególnie, gdy towarzyszą temu mało subtelne, ale solidne nawiązania do twórczości pisarza. Kłopot w tym, że przez większość czasu widzimy nijaką postać, która do końca nie wiadomo, czego chce, a wydarzenia mające dość kluczowy wpływ na fabułę, wręcz lekceważy podążając za marzeniem.
Banały są w tym serialu dość częstą praktyką. Dlatego też sama fabuła w żadnym momencie nie jest w stanie jakoś zrównoważyć wad, o których wspomniałem. Poznajemy Willa i jego nowych towarzyszy, a widzimy sceny, które ani nie tworzą klimatu, ani nie mają żadnej wagi, bo nie rozwijają historii i nie przedstawiają należycie bohaterów. Sceny, które opierają się na ogranych zabiegach fabularnych objawiających się w zachowaniach postaci, w rozbudowywaniu ich relacji, ewentualnych problemach oraz konfliktach rodzących się na przestrzeni tych odcinków. A nawet w ich rozwiązywaniu.
Jeśli się przebrnie przez strasznie chaotyczny i momentami nudny pilot, drugi odcinek to delikatna poprawa jakości. Historia nabiera klarownego kształtu, a tło polityczno-religijne daje do zrozumienia, co będzie przewodnim wątkiem sezonu obok dążenia do sukcesu w teatrze. Przede wszystkim jednak znika chaos w tworzeniu opowieści, bo tempo spada, ale całość nabiera wyrazu i większego sensu. Innymi słowy, staje się to strawniejszą rozrywką, która jest w stanie zainteresować na tyle, by dać szansę w kolejnym odcinku.
Specyficzny klimat tego serialu jest czymś, co wielu nie przekona. Jeśli ktoś w serialach kostiumowych oczekuje czegoś bliskiego serialowi historycznemu, to tę produkcję z góry można skreślić. To działa na podobnej zasadzie, jak we wspomnianych przeze mnie filmach. Objawia się w zachowaniach bliskiej naszej rzeczywistości, a nie realiów historycznych epoki, w dialogach, w rozwiązaniach fabularnych oraz w muzyce, w której cały czas królują współczesne kawałki. Jak Baz Luhrmann i Sofia Coppola nadali jakiś sens takiej formie, tak efekt budowany przez Shekhara Kapura pozostawia mieszane odczucia. Czasem te wstawki są wymuszone, nachalne i niepotrzebne. Wręcz burzą klimat, który można byłoby lepiej zbudować kompletnie innym, może bardziej tradycyjnym rozwiązaniem. Sprawia to wrażenie, jakby sam reżyser do końca nie czuł tej zabawy konwencją historyczną z nawiązaniami do teraźniejszości. Problem w tym, że tylko momentami to działa, częściej irytuje i wręcz psuje dobre wrażenie budowane przez całkiem solidne sceny czy poprawny rozwój historii.
Will to bardzo nietypowy serial, który bezapelacyjnie nie trafi do każdego. Pierwszy dwa odcinki pokazują, że twórcy sami się uczą formy, którą wzięli na warsztat i gdzieś tutaj drzemie ciekawa historia. Po pierwszym odcinku pewnie darowałbym sobie dalszą przygodę, ale kolejny pokazuje poprawę wielu mankamentów, które koniec końców mogę sprawić, że coś z tego serialu jeszcze może być.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat