World of Warcraft. Illidan – recenzja książki
Data premiery w Polsce: 2 czerwca 2016Książki osadzone w świecie Warcrafta mają swój urok, klimat i ciekawe historie. Może i nie są wielkimi dziełami literatury fantasy, ale nie można odmówić im solidnego poziomu i dawania rozrywki z czytania. Tak też jest z World of Warcraft. Illidan.
Książki osadzone w świecie Warcrafta mają swój urok, klimat i ciekawe historie. Może i nie są wielkimi dziełami literatury fantasy, ale nie można odmówić im solidnego poziomu i dawania rozrywki z czytania. Tak też jest z World of Warcraft. Illidan.

Początkowo książka może sprawiać problemy osobom, które nie są zaznajomione ze światem Warcrafta. Wchodzimy od razu w moment fabuły, gdzie jesteśmy atakowani masą informacji kompletnie nieznanych i gmatwających całą historię. Nawet ja, czytając każdą książkę z tego uniwersum, czułem się zagubiony, a to nigdy nie jest dobry znak. To może zniechęcić czytelnika, który na przykład ma ochotę rozpocząć swoją przygodę z tym światem właśnie od Warcraft: Illidan.
Po początkowym chaosie powieść nabiera tempa, porządku, klimatu i ciekawych postaci. To właśnie jest dobre w tej książce, bo William King wprowadza elementy spokojnie, tak by było zrozumiale, ale zarazem opowiada historię przyjemnie i ciekawie. Skupienie na Illidanie i jego krucjacie jest znakomitym tematem na powieść, która potrafi wciągać i wywoływać emocje. A tych naprawdę tutaj nie brakuje, bo szybko antybohater, bo tak można Illidana nazwać, wzbudzać sympatię w walce o swój cel. Kiedy nawet najgorszej postaci jesteśmy w stanie kibicować, zawsze jest to atutem opowiadanej historii. Szczególnie, że Illidan jest naprawdę interesującym centralnym bohaterem, ponieważ porusza się w sferze szarości, niezrozumiany przez świat. Chce dobrze, ale jego metody są dalekie od wzbudzających aprobatę. Sprawia to, że jego losy nie są tak mocno przewidywalne.
Do tej pory książki z uniwersum Warcrafta raczej były historiami poszczególnych postaci lub wątków związanych z polityką (np. proces orka). W tym przypadku William King idzie bardziej w stronę militarnego fantasy. Fabuła tak naprawdę w dużej mierze skupia się na sprawnym ukazaniu wojny, bitew i taktyki Illidana mającej zapewnić osiągnięcie celu. Dlatego też skala tej historii jest o wiele większa niż w poprzednich powieściach. Autorowi udaje się rozbudowywać to stopniowo, pamiętając o wszelkich atrakcyjnych elementach budujących zainteresowanie. Są w tym wątki poboczne bardziej w stylu Warcrafta, gdzie poznajemy pewne postaci mające misję do wykonania, za którą dostaną doświadczenie i nagrodę. To na szczęście dobrze komponuje się z całą fabułą, zapewniając idealną dawką frajdy i dobrze wpisuje się w świat Warcrafta.
I tak naprawdę jedynie chwaliłbym książkę, gdyby nie bardzo rozczarowujące zakończenie. Do pewnego momentu mamy do czynienia z bardzo dobrą powieścią fantasy osadzoną w atrakcyjnym świecie i z interesującą historią, którą bezapelacyjnie przykuwa uwagę. Jednak w pewnym momencie wszystko zaczyna iść skrótem, a kulminacja przypomina banalny raid z World of Warcraft, nieoferujący dobrej konkluzji ani satysfakcji. Tak jakby William King do pewnego momentu miał swobodę twórczą, ale potem kazano mu szybko zakończyć w taki a taki sposób, bo kontynuacja historii jest do znalezienia w grze World of Warcraft: Legion. Niby jest to zrozumiała taktyka, bo można wykorzystać książkę do promocji gry i na odwrót, ale z perspektywy czytelnika, który nie ma ochoty wchodzić w świat gry i chce jedynie poznać zamkniętą historię (lub kontynuowaną w drugim tomie), jest to zagranie karygodne.
Pomimo bardzo rozczarowującego końca, nie mogę powiedzieć, że jest to zła lektura. Warcraft: Illidan potrafi wciągnąć i czyta się naprawdę przyjemnie. Jedna z tych książek, kiedy towarzyszy myśl "jeszcze jedna strona...", ale niesmak jednak pozostaje. Ciekawy dodatek do uniwersum, ale błędna decyzja, związana z zakończeniem, psuje efekt.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaZastępca redaktora naczelnego naEKRANIE,pl. Dziennikarz z zamiłowania i wykładowca na Warszawskiej szkole Filmowej. Fan Gwiezdnych Wojen od ponad 30 lat, wychowywał się na chińskim kung fu, kreskówkach i filmach z dużymi potworami. Nie stroni od żadnego gatunku w kinie i telewizji. Choć boi się oglądać horrory. Uwielbia efekciarskie superprodukcje, komedie z mądrym, uniwersalnym humorem i inteligentne kino. Specjalizuje się w kinie akcji, które uwielbia analizować na wszelkie sposoby. Najważniejsze w filmach i serialach są emocje. Prywatnie lubi fotografować i kolekcjonować gadżety ze Star Wars.
Można go znaleźć na:
Instagram - https://www.instagram.com/adam_naekranie/
Facebook - https://www.facebook.com/adam.siennica
Linkedin - https://www.linkedin.com/in/adam-siennica-1aa905292/



naEKRANIE Poleca
ReklamaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1971, kończy 54 lat
ur. 1975, kończy 50 lat
ur. 1985, kończy 40 lat
ur. 1951, kończy 74 lat
ur. 1973, kończy 52 lat

