Wróżby to rzecz zimowa - recenzja książki
Data premiery w Polsce: 9 listopada 2025Wróżby to rzecz zimowa to opowieść o etnolożce, która trafia na wieś w czasie wojny z myślą o badaniu dawnych zwyczajów, a zamiast tego musi zmierzyć się z codziennością pełną blackoutów, niepokoju i zwykłych ludzi próbujących zachować resztki normalności.
Znak
Sięgając po tę książkę, liczyłam na historię mocno osadzoną w słowiańskich zwyczajach – coś z pogranicza magii, obrzędów i dawnej duchowości. Tymczasem szybko się okazało, że tytuł trochę myli trop. Wróżby, choć obecne, pojawiają się raczej jako delikatny akcent, tło, które ledwie przebija się przez to, co dla bohaterów staje się prawdziwym problemem. Bo to książka o życiu w cieniu wojny, o nieustannym napięciu i o tym, jak ludzie próbują zachować siebie, kiedy świat za oknem nie przypomina już tego sprzed paru miesięcy.
Jana, etnolożka z Kijowa, trafia do małej wsi z badawczą misją, ale jej praca bardzo szybko rozmywa się w codziennych zmartwieniach mieszkańców. Nie ma tu wielkich bitew ani dramatycznych scen, jest za to wiejski dom, z którego ciągle znika prąd, są prowizoryczne sposoby radzenia sobie z brakiem światła, są rozmowy prowadzone półgłosem, jakby każdy bał się powiedzieć głośno, że nic nie jest pewne. Ta perspektywa sprawia, że wojna staje się wyjątkowo bliska, bo nie jest opisem wydarzeń, tylko pęknięć w zwykłych dniach.
Eugenia Kuzniecowa świetnie uchwyciła ten moment zawieszenia, kiedy człowiek chce normalności, choć jednocześnie czuje, że nic już nie jest normalne. W języku jest sporo lekkości i żartu – takiego, który rodzi się nie dlatego, że sytuacja jest zabawna, ale dlatego, że inaczej byłoby jeszcze ciężej. Ten ton sprawia, że Jana szybko budzi sympatię. Nie jest bohaterką z wielką misją, tylko osobą, która trochę przypadkiem znalazła się tam, gdzie nikt nie daje gotowych odpowiedzi.
Źródło: ZnakW tle przewijają się relacje między mieszkańcami, małe dramaty, nieporozumienia, ale też gdzieś podskórnie obecna solidarność. Zdarzało mi się wracać do niektórych zdań, bo są w nich emocje, które trudno uchwycić. Mieszanka zmęczenia, strachu i cichej determinacji.
Żałuję, że tytułowe wróżby nie dostały większej przestrzeni. Spodziewałam się mocniejszego wejścia folkloru, rytuałów, symboli. A tymczasem są dodatkiem, jakby cieniem dawnych tradycji, który prześlizguje się przez bardziej przyziemne sprawy. Na swój sposób to ma sens, bo kiedy świat się wali, człowiek z natury skupia się na przeżyciu, a nie na obrzędach. Jednak we mnie zostało lekkie poczucie niedosytu.
Zakończenie pozostawia wiele znaków zapytania. Nie ma fajerwerków ani spektakularnych domknięć. To raczej takie rozstanie „w pół zdania”, które może irytować, a może po prostu podkreślać to, co było ważne przez całą książkę: że w trudnych czasach nikt nie dostaje jasnych odpowiedzi.
Wróżby to rzecz zimowa to spokojna, oszczędna historia, która bardziej niż baśnie o przeszłości mówi o człowieku tu i teraz. Nie wszystko mnie zachwyciło, ale sporo emocji i kilka scen zostanie ze mną na długo.
Poznaj recenzenta
Serafina Knych
naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1984, kończy 41 lat
ur. 1978, kończy 47 lat
ur. 1965, kończy 60 lat
ur. 1975, kończy 50 lat
ur. 1945, kończy 80 lat
Lekkie TOP 10