Wszyscy moi bohaterowie to ćpuny – recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 30 sierpnia 2019Po grafice z okładki, na której widnieje portret młodej kobiety skąpany w psychodelicznych kolorach, trudno wnioskować, o czym będzie nowy komiks Eda Brubakera i Seana Philipsa. Za to tytuł - Wszyscy moi bohaterowie to ćpuny - sugeruje, że możemy mieć do czynienia z dziełem nietuzinkowym.
Po grafice z okładki, na której widnieje portret młodej kobiety skąpany w psychodelicznych kolorach, trudno wnioskować, o czym będzie nowy komiks Eda Brubakera i Seana Philipsa. Za to tytuł - Wszyscy moi bohaterowie to ćpuny - sugeruje, że możemy mieć do czynienia z dziełem nietuzinkowym.
Dodatkową informacją zachęcającą mocno do lektury jest fakt, że niniejszy komiks to laureat nagrody Eisnera w 2019 roku w kategorii Najlepszy Album Graficzny. Nasze oczekiwania zatem mogą automatycznie wzrosnąć; pytanie, czy mają pokrycie w rzeczywistości. I tu może dojść do paradoksu, bo po przeczytaniu historii możemy wcale nie mieć poczucia obcowania z wielkim dziełem. Historia jest raczej nieskomplikowana, jak zwykle u Brubakera unurzana w stylistyce noir, ale czy aż tak wyjątkowa? Okazuje się, że jak najbardziej, ponieważ jej prawdziwa moc ukryta jest w podtekstach i przeróżnych odniesieniach popkulturowych, w które ów komiks obfituje.
Oprócz intrygujących podtekstów i odniesień mamy tu przede wszystkim główną bohaterkę z okładki, przedstawiającą się jako Ellie. Ta młoda dziewczyna jest jedną z najbardziej fascynujących kobiecych postaci komiksowych ostatnich lat, skomplikowana wewnętrznie na tle tej nieskomplikowanej, kryminalno-narkotykowej historii, zafascynowana popkulturowymi ikonami, które tworzyły wybitne często dzieła przy pomocy hardkorowych środków odurzających. Chyba najistotniejsze w komiksie są intro i outro, oddzielone od głównej historii pojedynczą czarną planszą, pokazujące nam bohaterkę w nieco innych, wewnętrznie intymnych okolicznościach, rozliczającą się ze swoim postępowaniem. A takie duchowe rozliczenie jest tu po prostu koniecznością po tym, co Ellie uczyniła, a co powoli odkrywamy w niewinnej wydawałoby się z początku historii, rozgrywającej się w dużej mierze w ekskluzywnym ośrodku leczenia uzależnień.
Sam niewinny wygląd często uśmiechniętej bohaterki jest z jednej strony zmyłką twórców, z drugiej ewidentnie do niej pasuje - do dziewczyny zagubionej na drodze wiodącej prosto w ciemność, uwikłanej w o wiele więcej, niż moglibyśmy po kilkunastu początkowych planszach przypuszczać. Pamiętajmy jednak, że Wszyscy moi bohaterowie to ćpuny rozgrywa się w realiach Criminal - sztandarowej serii Brubakera i Philipsa. Na pewno nie będzie niewinnie, a wszelkie pozory luzu, czy poruszające monologi Ellie o trudnej przeszłości i ukochanej matce budują tło dla historii, która nie ma prawa skończyć się dobrze.
Głównym pragnieniem Elli wydaje się być chęć życia w lepszym świecie. Niestety, obrana przez nią droga, tak samo jak w przypadku uwielbianych przez nią ikon muzyki rozrywkowej wiedzie jedynie na manowce. Osiąga się na niej jedynie pozory szczęścia lub miłości, a artystyczna wielkość okupiona jest najczęściej duchowym i fizycznym upadkiem. Wciąż jednak jest to droga fascynująca i pożądana przez wielu, w tym Ellie i Skipa, jej kolegę z ośrodka, którego dziewczyna zabiera we wspólną wędrówkę. Taka podróż, znana choćby z filmowych Bonnie i Clyde czy kultowego Badlands Terrence'a Malicka, zawsze kończy się źle, ale ludzie wybierają się w nią właściwie nieustanie, nieważne czy są bohaterami filmu czy komiksu, czy żyją gdzieś obok nas. Dzięki komiksowi Brubakera i Phillipsa otrzymujemy fascynujący wgląd w tę mroczną podróż i koniec końców wychodzi na to, że ten obrazkowy trip rzeczywiście zasługiwał na nagrodę Eisnera.
Źródło: fot. Mucha Comics
Poznaj recenzenta
Tomasz MiecznikowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat