Wszystko dla Fidżi
The Michael J. Fox Show dzielnie pielęgnuje swoje emploi ciepłej familijnej komedii, a twórcy chyba doskonale zdają sobie sprawę z tego, że gdyby nie osoba gwiazdy serialu, już dawno zostałby on zdjęty z anteny. Kombinacje i rewolucje na nic się tu nie zdadzą. Jeszcze osiem odcinków przed nami, zanim pożegnamy się na dobre z rodziną Henrych i ich przyjaciółmi. Można jednak z dużą dozą pewności stwierdzić, że będą one trzymały dobry i równy poziom – tak jak dotychczasowe czternaście epizodów.
The Michael J. Fox Show dzielnie pielęgnuje swoje emploi ciepłej familijnej komedii, a twórcy chyba doskonale zdają sobie sprawę z tego, że gdyby nie osoba gwiazdy serialu, już dawno zostałby on zdjęty z anteny. Kombinacje i rewolucje na nic się tu nie zdadzą. Jeszcze osiem odcinków przed nami, zanim pożegnamy się na dobre z rodziną Henrych i ich przyjaciółmi. Można jednak z dużą dozą pewności stwierdzić, że będą one trzymały dobry i równy poziom – tak jak dotychczasowe czternaście epizodów.
Dosłownie kilka dni temu szef NBC Robert Greenblat przyznał, że oglądalność The Michael J. Fox Show go nie satysfakcjonuje. Niewątpliwie było to wyznanie niezwykle dyplomatyczne, ponieważ za kulisami całej sytuacji wszyscy zapewne zdają sobie sprawę, że zamawianie z góry 22 odcinków do emisji było niemałym błędem. Kto jednak spodziewał się, że powrót Michaela J. Foxa do telewizji zostanie tak bardzo zignorowany przez amerykańska widownię. Od czasu jego odejścia z obsady Spin City w 2000 roku telewizja zmieniła się niemal nie do poznania, a preferencje publiczności razem z nią, lecz wyniki, jakie osiąga serial Foxa, wołają o pomstę do nieba.
Aktor był na topie w latach 80. i 90., kiedy - szczególnie za czasów Ronalda Reagana - rodzinne sitcomy, w tym Family Ties Foxa, osiągały szczyty popularności. Jego najnowszy serial znakomicie ukazuje, że gwiazda Powrotu do przyszłości nie jest na bieżąco, jeśli chodzi o trendy na małym ekranie. W tym czuje się jednak najlepiej, więc tą droga podążył. Dodatkowo, między innymi ze względu na swoja chorobę, poszczególne sekwencje odcinków nie mają rozśmieszać, ale edukować. Wszystko to wychodzi bardzo dobrze, a trzydzieści czy może nawet dziesięć lat temu The Michael J. Fox Show okazałoby się hitem. Niestety w erze infotainment i wszystkiego, co jest reality, komedia NBC poległa z kretesem. Sama nawet się z tego naśmiewa, tylko szkoda, że prawie nikt tych świetnych dowcipów nie ogląda.
W "Couples" Mike próbuje zaprzyjaźnić się z jednym z mieszkańców apartamentowca. Niezręczność całej sytuacji ogląda się z dużą przyjemnością, podobnie dylematy Mike’a polegające na wyborze pomiędzy Willem a Harrisem. Swoja drogą, gdy tylko Wendell Pierce pojawia się na ekranie, od razu seans staje się lepszy. Kiedy Will i jego żona zapraszają Henrych na wakacyjną podróż na Fidżi, Mike i Annie są przeszczęśliwi. Niedługo potem okazuje się, że ich nowi znajomi chcą się rozstać, a tym samym wycieczka życia jest mocno zagrożona. Bohaterowie wpadają na szalony plan, aby para ponownie odnalazła iskrę w swoim związku.
Próba desperackiego ratunku wyjazdu w tropiki zajmuje większą część odcinka, który uzupełniają niezłe wątki poboczne związane z Eve (próbująca nieudolnie zmienić swój styl na bardziej bad girl) oraz relacja Iana i Grahama, w której młodszy z braci przyłapuje starszego na oglądaniu porno przez Internet.
The Michael J. Fox Show to nadal bardzo przyjemna w odbiorze, ciepła komedia rodzinna, która niestety nie ma (i w sumie nie ma prawa mieć) absolutnie żadnej siły przebicia we współczesnym telewizyjnym repertuarze. Miejmy nadzieję, że sam Fox nie zniechęci się tym komercyjnym (nie artystycznym) niepowodzeniem i niedługo spróbuje swoich sił w nowej produkcji. Może tym razem czas na jakiś dramat? Oby tylko nie zdecydował się na ponowne przejście na aktorską emeryturę.
Poznaj recenzenta
Oskar RogalskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat