Zabij albo zgiń #02 – recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 21 marca 2018Dylan przyzwyczaja się do życia seryjnego zabójcy. Tymczasem policja wpada na trop jego morderstw. Oto recenzja drugiego tomu Zabij albo zgiń.
Dylan przyzwyczaja się do życia seryjnego zabójcy. Tymczasem policja wpada na trop jego morderstw. Oto recenzja drugiego tomu Zabij albo zgiń.
Nękany przez demona Dylan postanowił porzucić życie osobiste na rzecz piekielnej krucjaty. Chłopak zakończył relację z Kirą i całkowicie oddał się poszukiwaniu złych ludzi, których mógłby złożyć w ofierze złemu duchowi utrzymującemu go przy życiu. Wcześniejsze sukcesy nauczyły go śmiałości, która powoli prowadzi go do zguby. Kolejne potknięcia zwracają uwagę nowojorskiej policji, która powołuje grupę polującą na mściciela w czerwonej masce.
W drugim tomie Zabij albo zgiń #02 historia Dylana zaczyna nabierać powagi. Brudny, przyziemny ton, jaki Ed Brubaker nadał swojej serii w pierwszym tomie, gryzł się z tym jak łatwo uczynki bohatera uchodziły mu na sucho. Od drugiego tomu to się zmienia – stawka rośnie, gdy Dylan orientuje się, że nie może zwyczajnie pozbyć się całego życia. Zabójca musi również zmierzyć się z narastającą medialną paniką, przez którą coraz trudniej pozostać mu w cieniu. Życie prywatne Dylana miesza się z jego tajną tożsamością, a chłopak coraz bardziej orientuje się, że wypłynął na zbyt głębokie wody.
Jego rosnące doświadczenie odziera go z człowieczeństwa. Nie dziwi to, że to jest cena kursu, jaki obrał, ale coraz trudniej kibicować Dylanowi. Życie, jakie ofiarował mu demon sprowadza się do egoistycznego hedonizmu, bez wyraźnego celu poza comiesięcznymi morderstwami. Dylan odzyskuje trochę charakteru w drugiej połowie tomu, gdy jego działania zaczynają się wymykać spod kontroli.
Pojawia się para nowych postaci – detektyw Lily Sharpe, prowadząca śledztwo w sprawie mściciela, oraz Daisy, była dziewczyna Dylana, z którą chce on odnowić relację. Daisy nie jest tak naprawdę nową postacią – pojawiła się wcześniej w jednym czy dwóch kadrach – ale dopiero teraz pokazuje się jej prawdziwy charakter. To samolubna osoba, korzystająca z potrzeby bliskości Dylana. Jej obecność dobrze podkreśla samotność głównego bohatera, który jest coraz bardziej zagubiony. Detektyw Sharpe poświęcono natomiast zdecydowanie za mało czasu. Lily ma być z założenia przedstawiona jako jedyna porządna funkcjonariuszka wśród niekompetentnych policjantów, ale jej wysiłki są niewidoczne przez ogólny brak postępów w śledztwie. Pokazanie mniej sprawnie działających służb mogłoby być odświeżające, ale wątek policyjny zmierza donikąd i, przynajmniej w obrębie tego tomu, zostaje rozwiązany w mało satysfakcjonujący sposób.
W pierwszym tomie serii pojawił się jeden rozdział napisany z perspektywy Kiry. Także tutaj autor daje czytelnikom wgląd w umysł i duszę rudo-(czy raczej aktualnie błękitno-)włosej miłości Dylana. Kira jest znacznie bardziej sympatyczna niż wcześniej, widać, że zależy jej na Dylanie i stanowi świetny kontrast dla egocentrycznej Daisy i złowieszczego demona.
Graficznie jest... średnio. Zimna kolorystyka pasuje do nastroju historii, ale wrażenie psują nieładne rysunki postaci. Niezależnie od wieku, wszystkie kobiety narysowane przez Seana Phillipsa zdają się mieć niemal identyczne twarze. Jest to zwłaszcza dziwaczne kiedy porównać wygląd mamy Dylana i Kiry. Sean Phillips udaje się zabłysnąć przy rysowaniu przemocy i perwersji. Sceny zabójstw są odpowiednio brutalne, a towarzyszące opowieści obrazy namalowane przez tragicznie zmarłego ojca Dylana jednocześnie intrygują i odrzucają erotycznym wyuzdaniem.
Brubaker nie rozwinął zbytnio świata swojej kryminalnej historii, ale nie można mu mieć tego za złe – to z założenia opowieść na małą skalę, w której mamy skupić się na przemianie słabego chłopaka w bezwzględnego mordercę oraz jego relacji ze światem. I to mu się nadal udaje.
Źródło: fot. Non Stop Comics
Poznaj recenzenta
Mateusz HorbaczewskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat