Zadzwoń do Saula - sezon 6, odcinek 4 - recenzja
Czwarty odcinek Zadzwoń do Saula nie był tak emocjonalnie trudny, jak ten z zeszłego tygodnia. Historia w końcu bardziej skupiła się na tytułowym bohaterze. Nie zabrakło humoru, a także świetnych nawiązań do Breaking Bad. Oceniam.
Czwarty odcinek Zadzwoń do Saula nie był tak emocjonalnie trudny, jak ten z zeszłego tygodnia. Historia w końcu bardziej skupiła się na tytułowym bohaterze. Nie zabrakło humoru, a także świetnych nawiązań do Breaking Bad. Oceniam.
Najnowszy odcinek szóstego sezonu Zadzwoń do Saula znowu rozpoczął się od scen, które zrodziły pytanie, czy aby na pewno włączyliśmy dobry serial. Para jadąca na rowerach przez osiedle i komentująca zmiany na osiedlu bawiła. Gdy okazało się po chwili, że wcale nie są taką zwykłą parą, ale ludźmi pod przykrywką, a w ich „domu” znajduje się centrum monitoringu posiadłości Gusa, wszystko nabrało sensu. Te otwierające sceny zawsze są kręcone z pomysłem, więc nawet jeśli nie zapowiadają dramatycznych wydarzeń, jak w poprzednim epizodzie, to i tak intrygują, bo nie wiadomo, o co w nich chodzi. Ponadto w końcówce zobaczyliśmy również, że Fring podobnie jak Lalo Salamanca posiada pewnego rodzaju bunkier i ukryte przejście podziemne, które prowadziło do centrum obserwacji. Ciekawim czy ta informacja odegra jakąś rolę w dalszej części sezonu. Pewne jest to, że Gus nie lekceważy swojego wroga i jest przygotowany na wszystko. Pewnie nawet też na ostrzał rakietowy…
Czwarty odcinek w końcu więcej czasu poświęcił Jimmy’emu, który wraz z Kim wdrażał kolejny etap planu pogrążenia Howarda. Ten był wyjątkowo niekonwencjonalny, bo wymagał od głównego bohatera nałożenia charakteryzacji, aby jak najbardziej upodobnić się do Hamlina. Nie pierwszy raz w serialu oglądamy Saula w tego typu sytuacji. Poprzednim razem widzieliśmy go na billboardzie, gdy „parodiował” reklamę kancelarii HHM, żeby dopiec Howardowi. Tym razem Jimmy nie ograniczył się tylko do zdjęcia, ale również wkroczył do akcji. A to pozwoliło na gościnny występ Julii Minesci, która ponownie wcieliła się w postać prostytutki Wendy znanej z Breaking Bad. Pomogła w odegraniu przedstawienia na środku ulicy, aby Cliff podczas spotkania z Kim uwierzył, że Howard wyrzucił kobietę ze swojego auta. Ten przekręt był bardzo kreatywny, wymagający wysiłku i dobrego zgrania w czasie. Z każdą minutą coraz bardziej rozbawiał. Kulminacją była walka Jimmy’ego ze znakiem, żeby go przestawić, aby Howard nie zorientował się, że samochód został przestawiony. Przy okazji scena dostarczyła też dreszczyku emocji, ponieważ o mały włos (z peruki Jimmy'ego), a zostałby przyłapany na gorącym uczynku. Humoru dodawała również świetna muzyka w tle.
Jednak Saulowi nie było do śmiechu w sądzie, gdzie wszyscy jego pracownicy byli do niego wrogo nastawieni przez to, że Lalo wyszedł dzięki niemu na wolność. Powróciła Nadine Marissa, która po kilku latach przerwy ponownie zagrała kobietę z sądowej administracji. Tym razem nie dała się przekupić pluszowym misiem, ale cieszy, że nawiązano do wcześniejszych sezonów Zadzwoń do Saula. Konsekwencje wydarzenia z Salamanką uderzyły w Saula również w pozytywny sposób, bo zaczął cieszyć się popularnością wśród kryminalistów, którzy chcieli zostać jego klientami. W salonie paznokci na widzów czekało kolejne cameo z Breaking Bad. Osobą, która chciała skorzystać z prawnych usług, był Spooge, który jeszcze nie wyglądał na uzależnionego od narkotyków. Jak pamiętamy, zginął później w makabrycznych okolicznościach, przygnieciony przez bankomat. A żeby jeszcze bardziej przybliżyć się do historii z flagowej produkcji, Jimmy wynajął pomieszczenie, które zamieni na swoją nową kancelarię. Twórcy w ten sposób znowu puścili oko do fanów franczyzy. Po akcji z Wendy kolejne sceny nie były porywające, ale ważne, że została w nich zachowana ciągłość wydarzeń. Do tego urozmaicono je właśnie znakomitymi gościnnymi występami, które twórcy zapowiadali przed początkiem szóstego sezonu. Słowa dotrzymali.
Z kolei Kim prowadziła swoje sprawy, spotykając się z klientami w restauracji. Zorientowała się, że jest śledzona i obserwowana, co w pewnym stopniu powodowało poczucie niepokoju o tę bohaterkę. Skonfrontowała się z prześladowcami, udowadniając po raz kolejny, że jest odważną postacią. Ostatecznie okazało się, że mężczyźni pracują dla Mike’a. Spotkanie Kim z Ehrmantrautem nie było nadzwyczajne, ale panowało w tej scenie spore napięcie. Bohaterkę kosztowało to trochę nerwów, aby utrzymać pozory pewności siebie. Mimo wszystko doczekaliśmy się w końcu ich wspólnej sceny po tylu sezonach, która nie rozczarowała.
Ten odcinek można nazwać festiwalem nawiązań do Breaking Bad, easter eggów i powtarzających się motywów (próba przekupstwa na zabawkę czy ujęcie zakręconego kucyka Kim). Szczególnie tyczy to się lokalizacji, jak dom Gusa, powracający szyld El Camino czy motel, przy którym pracowała Wendy. Do tego te gościnne występy (powrócili też Arthur i Thomas) mogły się podobać. Można krytykować, że widzowie zostali aż zasypani tymi odniesieniami i było ich za dużo, ale z drugiej strony zbliżamy się do końca serialu i jednocześnie do historii z Breaking Bad, więc to jest naturalna kolej rzeczy. Ponadto jest to też ukłon w stronę fanów.
Czwarty odcinek Zadzwoń do Saula, w którym jako reżyserka zadebiutowała Rhea Seehorn (Kim) był lżejszy od poprzedniego, w którym zginął jeden z głównych bohaterów. Pozwolono sobie na nieco szaleństwa, humoru i luzu z tymi przebierankami Saula. Oczywiście, jak zwykle nie zabrakło wielu świetnych ujęć, a wizualnej stronie pomagała przyjemna muzyka w tle. Taki epizod był potrzebny, aby ochłonąć po dramatycznych wydarzeniach, a jednocześnie przygotować grunt pod dalszą część historii, która śmiało idzie do przodu. Czekamy na dalszy rozwój wypadków w Better Call Howard!
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat