fot. Apple TV+
W listopadzie 2018 roku doszło do wielkiej tragedii w stanie Kalifornia w Stanach Zjednoczonych. To wtedy wybuchł ogromny pożar, największy w całej historii tego stanu. Życie straciło 85 osób, ewakuowano ponad 50 tysięcy mieszkańców, a zniszczeniu uległo ponad dziesięć tysięcy domów. Najbardziej ucierpiało miasteczko Paradise, które doszczętnie pochłonął straszliwy żywioł.
Właśnie ta historia jest punktem odniesienia dla filmu Zaginiony autokar z Matthew McConaugheyem w roli głównej. Oscarowy aktor wcielił się w postać Kevina McKaya, kierowcy autobusu z wieloma problemami na głowie – jego pies jest chory, musi się opiekować starszą matką, a w dodatku nadal zmaga się z traumą po śmierci ojca i zupełnie nie dogaduje się z synem, który woli towarzystwo matki, z którą jego ojciec się rozwiódł. W pracy również nie ma lekko i ewidentnie nie sprawia mu ona przyjemności. Jednak w obliczu żywiołu i zagrożenia życia innych ludzi postanawia zawalczyć o szansę na odkupienie dla siebie i usiłuje uratować życie ponad dwudziestu uczniów szkoły podstawowej.
Kevin McKay to człowiek, który istnieje naprawdę. Nie zdradzę Wam – jeśli nie znacie historii tego pożaru – czy udało mu się sprostać temu zadaniu. Film wszystko bardzo dobrze w tej kwestii wyjaśnia. McKay to bohater z krwi i kości. Ogromną zasługę za to należy przypisać Matthew McConaugheyowi. Świetnie portretuje człowieka przytłoczonego swoimi problemami, ale jakoś próbującego przeć naprzód i walczyć o dobro innych. Nie jest wcale człowiekiem idealnym. O wielu rzeczach zapomina, inne ignoruje, spóźnia się, nie pamięta o obowiązkach, łatwo puszczają mu nerwy. Ale to właśnie dzięki temu jego droga jest jeszcze ciekawsza do obserwowania. Matthew McConaughey znakomicie oddaje jego charakter i wszystkie emocje. To niesamowicie utalentowany aktor, który po raz kolejny udowodnił, dlaczego jest stawiany na tak wysokiej półce, jeśli chodzi o swoje rzemiosło. Jestem przekonany, że ten film bez niego by się nie udał. Dlaczego?
fot. Apple TV+Zaginiony autokar to dość monotonna produkcja. Zaczyna się wolno i potrzebuje czasu na rozkręcenie. Głównego bohatera jeszcze nieszczególnie lubimy na początku, a inne postaci przewijające się w tle są tylko makietami bez charakteru czy imion w większości. To może być zaleta lub wada – zależy od Waszych oczekiwań. Jeśli spodziewacie się widowiskowego filmu katastroficznego na miarę 2012, to nie znajdziecie go w progach Apple TV+. Zaginiony autokar momentami balansuje na granicy filmu dokumentalnego. Akcja jest często pokazywana „z ziemi”. Losy zagubionych ludzi śledzimy z poziomu szalejącego ognia i wszechobecnej nawałnicy żaru i pyłu. Z początku przeszkadzało mi to rozwiązanie. Kamera poruszała się chaotycznie, bez ładu i składu. Było dużo dziwnych przybliżeń, szybkich zwrotów i typowego „shaky cam”. Dopiero z czasem przyzwyczaiłem się do tego i zacząłem rozumieć ten zabieg z perspektywy twórcy. Takie rozwiązanie pozwoliło się poczuć tak, jakby widz znajdował się w środku całego zamieszania. A wierzcie mi, że żadne z Was by tego nie chciało.
fot. Apple TV+Film w przerażający sposób pokazuje działanie płomieni i tego, jak szybko potrafią się rozprzestrzeniać. Naprawdę można poczuć szacunek do tego żywiołu i strach przed nim. Produkcja Apple trzyma w napięciu od wybuchu pożaru aż do samego końca. Często pojawiają się momenty zwątpienia i szczerego zmartwienia o losy dwójki głównych bohaterów i dzieciaków transportowanych z jednego miejsca do drugiego pośród płomieni. Nie mogę jednak powiedzieć, że to zasługa efektów specjalnych. Mam wrażenie, że w filmie użyto archiwalnych nagrań z tamtego okresu. Te wypadły przekonująco i przerażająco. Z kolei śledzenie ognia tak jakby to była świadoma istota chcąca zniszczyć wszystko na swojej drodze, sunąca pomiędzy drzewami niczym symbiont – to mnie nie kupiło. Efekty specjalne raz robiły naprawdę spore wrażenie, a raz wyglądały sztucznie i tanio. Najgorszym momentem była chyba scena, w której widać, jak do pożaru w ogóle doszło.
No właśnie – dwójka głównych bohaterów. W filmie pojawia się też Mary Ludwig, którą zagrała America Ferrera. Dowiadujemy się o niej trochę na przestrzeni filmu, ale to dla mnie za mało. Trudno było mi się przywiązać do tej postaci. Jej relacja z Kevinem też nie była szczególnie ciekawa. Nie oczekiwałem taniego romansu ani niczego podobnego, ale miałem nadzieję, że otrzymamy coś więcej. Sama aktorka zdecydowanie sobie poradziła w tej roli. Znakomicie oddała przytłoczenie i przerażenie całą sytuacją, konieczność wzięcia się w garść i uratowania niewinnych dzieciaków.
fot. Apple TV+Ostatecznie uważam Zaginiony autokar za dobry film stojący na pograniczu dokumentu a produkcji katastroficznej. Całość na swoich barkach dźwiga Matthew McConaughey, ale ukazanie szalejącego żywiołu zostało wykonane na tyle dobrze, że da się poczuć napięcie i kibicować od początku do końca głównym bohaterom.
Poznaj recenzenta
Wiktor Stochmal