Zgiń, kochanie - recenzja filmu [American Film Festival 2025]
Data premiery w Polsce: 12 grudnia 2025Szaleństwo kobiety czy wołanie o pomoc? Jennifer Lawrence i Robert Pattinson zabierają widzów w emocjonalny rollercoaster, w którym granice między miłością a destrukcją zacierają się z każdą minutą. Zgiń kochanie to nie film dla przyjemności.
fot. Excellent Cadaver // Black Label Media
Zgiń, kochanie w reżyserii Lynne Ramsay porusza wątek depresji poporodowej. Podobnie dużo emocji wzbudza obecnie Dom dobry Wojciecha Smarzowskiego, który mierzy się z problemem przemocy domowej. Oba dzieła dotykają trudnych tematów, są emocjonalne i nie stronią od bólu. Warto w takim momencie zadać sobie pytanie, czy kino zawsze ma sprawiać nam przyjemność, czy jednak zmuszać nas do spojrzenia tam, gdzie zwykle wolimy nie patrzeć?
Zgiń, kochanie oparto na powieści Ariany Harwicz o tym samym tytule. Grace (Jennifer Lawrence) i Jackson (Robert Pattinson) to młoda para, która przeprowadza się do domu na odludziu, by założyć rodzinę. Na początku bije od nich miłość i pożądanie, ale uczucie gaśnie tak szybko, jak zdmuchnięcie świeczki. Po narodzinach dziecka Grace zmaga się z lękami, izolacją i depresją poporodową. Jej partner nie potrafi być dla niej wsparciem, a ona coraz bardziej się rozsypuje – kawałek po kawałku.
Trzeba powiedzieć wprost: seans nie należy do najprzyjemniejszych, a historia nie daje nam żadnego prostego przepisu na depresję. Obraz wijącej się po podłodze, popadającej w samodestrukcję matki niełatwo wyrzucić z pamięci. Jest krew, ból i łzy, a niektóre sceny są naprawdę brutalne. Czasami zasłaniamy oczy, wzdychamy, przełykamy gorzką ślinę, ale oglądamy dalej – choć przyznaję, że momentami miałam ochotę wyjść z kina.
Ta opowieść rozprawia się z różnymi podejściami do problemu depresji poporodowej. Padają proste formułki, że zajmowanie się dziećmi jest trudne albo że pierwszy rok jest najgorszy. Takie rzeczy słyszy też Grace, która zauważa, że problem nie leży w jej dziecku, lecz w otoczeniu. Choć społeczeństwo deklaruje pomoc, pytanie brzmi: czy ona nie nadchodzi zbyt późno? Dlatego tak ważne jest reagowanie i uważność.
Jennifer Lawrence po raz kolejny daje aktorski popis, tworząc postać dziką, nieco szaloną, ale też trawioną wewnętrznym ogniem (i to dosłownie). Widzimy jej powolną destrukcję i postępującą paranoję, a jednocześnie złość wobec męża, który zamiast pomóc, kupuje jej psa. Pattinson jest zepchnięty raczej na drugi plan. Świetnie oddaje nieporadność Jacksona wobec żony i jego naiwną wiarę w to, że wszystko będzie dobrze. Ale my wiemy. Przeczuwamy. Widzimy. To jazda bez trzymanki, która ma otworzyć oczy i pokazać chorobę bez upiększeń, choć trzeba przyznać, że przypadek Grace jest wyjątkowo ekstremalny.
Pojawiają się ciekawe pomysły inscenizacyjne, ukazujące erotyzm i pragnienia seksualne inspirowane naturą, instynktem, zwierzęcością. Jackson i Grace momentami przypominają drapieżniki kierujące się popędem, co konsekwentnie przewija się przez całą historię. Choć chwilami trudno na to patrzeć, zwłaszcza gdy wchodzi to w rejony psychozy i okaleczania. Widać, że ujęcia są przemyślane i ujawniają reżyserski kunszt Ramsay, ale mimo to całość się dłuży. Scenariuszowo pojawiają się luki. Przez dwie godziny obserwujemy zmagania Lawrence z demonami, co potrafi zmęczyć, zwłaszcza przy tak przytłaczającej tematyce. Każdy ma inny próg wytrzymałości. Dla mnie chwilami było tego za dużo.
Zgiń, kochanie to film, który nie szuka poklasku ani prostych emocji. Zabiera nas w podróż w głąb kobiecego umysłu – rozbitego i pogubionego. To kino, które boli, ale jest potrzebne. Nie ma sprawiać przyjemności, lecz pobudzać do refleksji.
Poznaj recenzenta
Amelia AdaszakWspółpracowniczka w naEKRANIE.pl. Studentka kulturoznawstwa ze specjalizacją filmową. Twórczyni profilu – @ameliazzakulis w mediach społecznościowych. Zaczynałam od grania w szkolnych spektaklach teatralnych, po drodze pochłaniając filmy – tak narodziła się moja miłość do kina. Mam słabość do produkcji kostiumowych rodem z Jane Austen, klasyki i bajek, które lubię analizować pod kątem kolorów, kontekstów społecznych i kobiecej perspektywy. Obok pisania i oglądania, aktorstwo to moja osobista pasja – coś, co wciąż mnie fascynuje.
Można mnie znaleźć na:
Instagram: https://www.instagram.com/ameliazzakulis/
Tik tok: https://www.tiktok.com/@ameliazzakulis?lang=hi-IN
naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1979, kończy 46 lat
ur. 1993, kończy 32 lat
ur. 1988, kończy 37 lat
ur. 1962, kończy 63 lat
ur. 1972, kończy 53 lat
Lekkie TOP 10