Złe mamuśki: Trudy macierzyństwa – recenzja
Data premiery w Polsce: 5 sierpnia 2016Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że Złe mamuśki będą filmem fatalnym. Czy tak jest faktycznie? Oceniamy.
Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że Złe mamuśki będą filmem fatalnym. Czy tak jest faktycznie? Oceniamy.
Zaczęło się od kiepskiego plakatu, który niestety nie zachęcał do kontaktu z tym filmem. Oliwy do ognia dolał przeciętny zwiastun, który jeszcze bardziej odstraszył mnie od Bad Moms. Ostatnim elementem były nazwiska twórców. Owszem, Jon Lucas i Scott Moore mają na koncie świetny scenariusz do filmu The Hangover, ale ich inne teksty łącznie z debiutem reżyserskim (nieletni/pełnoletni) trudno nazwać udanymi. Moje obawy odnośnie jakości Złych mamusiek były zatem jak najbardziej uzasadnione. Na szczęście pierwsze 15 minut filmu rozwiały je i pozwoliły na dalszą, niczym nieskrępowaną zabawę.
Fabuła nie należy do odkrywczych i rozwija się według dawno ustalonych w kinie rozrywkowym schematów. Amy (Mila Kunis) jest młodą i ambitną matką, która za wszelka cenę stara się połączyć pracę zawodową z rodzicielstwem. W pewnym momencie nie wytrzymuje presji i postanawia wraz z nowo poznanymi koleżankami skupić się bardziej na sobie. Poprzez to zachowanie wpada w konflikt z perfekcyjną matką i przewodniczącą samorządu szkolnego, Gwendolyn (Christina Applegate). Konflikt obu pań w pewnym momencie staje się główna osią fabuły i według klasycznych schematów zmierza do przewidywalnego finału. W trakcie tego zostajemy atakowani z każdej strony znakomitymi dowcipami, zarówno tymi lżejszymi, jak i o większym kalibrze. Oczywiście zdarzają się fragmenty mniej zabawne czy nawet odrobinę żałosne, ale w żaden sposób nie wpływają one na jakość filmu. Gwarantuję, że zabawa jest przednia, a łzy radości są tu wręcz pożądane.
Wszystko to głównie dzięki znakomitemu scenariuszowi, który wyszedł spod rąk panów Lucasa oraz Moore’a i został ożywiony przez znakomite kreacje aktorskie. Mila Kunis wypada wiarygodnie w roli młodej matki, która dwoi się i troi, aby wprowadzić w swoje życie odrobinę normalności, ale show kradnie Kristen Bell jako zahukana Kiki, a przede wszystkim Kathryn Hahn jako Carla, kobieta wyzwolona, wulgarna i lubiąca przygodny seks. Każde jej tyrady słowne kończą się salwą śmiechu. Już dla niej samej warto wybrać się na Złe mamuśki.
Na koniec pozostaje jedna kwestia, która przed seansem nie dawała mi spokoju. Do kogo jest skierowany film, który opowiada o trudach macierzyństwa? Moja odpowiedź jest prosta: Złe mamuśki do doskonała komedia dla każdego. Nieważne, czy jesteś matką, ojcem czy singlem. Jeżeli chcesz dowiedzieć się czegoś o trudach rodzicielstwa, o jego plusach i minusach, a przy okazji doskonale się rozerwać, jest to film dla Ciebie. Jeżeli chcesz tylko i wyłącznie spędzić czas na dobrej zabawie, to także jest film dla Ciebie. Złe mamuśki Lucasa i Moore’a to doskonała rozrywka dla każdego, która bawi i uczy. To także hołd dla wszystkich matek, które codziennie zmagają się z wychowywaniem swoich pociech.
Źródło: fot. materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Sylwester SadowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat