Złe wychowanie Cameron Post – recenzja [American Film Festival]
Data premiery w Polsce: 25 stycznia 2019Złe wychowanie Cameron Post to film podejmujący temat zabijania w młodych ludziach pytań o własną tożsamość seksualną. Są tu ofiary i oprawcy, fanatyzm i fantazje, ale, niestety, jest też stanowczo zbyt dużo teen dramy, by produkcja odbiła się głośnym echem w realnym świecie.
Złe wychowanie Cameron Post to film podejmujący temat zabijania w młodych ludziach pytań o własną tożsamość seksualną. Są tu ofiary i oprawcy, fanatyzm i fantazje, ale, niestety, jest też stanowczo zbyt dużo teen dramy, by produkcja odbiła się głośnym echem w realnym świecie.
Na tegorocznym American Film Festival we Wrocławiu zaprezentowano dwa filmy, które podejmują zagadnienie tzw. terapii konwersyjnej. Ta pseudonaukowa praktyka, w ramach której orientacja seksualna pacjentów ma w zamierzeniu zostać zmieniona z homoseksualnej na heteroseksualną, jest powszechnie krytykowana w amerykańskim społeczeństwie - punktem zapalnym staje się tu również zanurzenie całej metody w sferze religijnej czy ideologicznej. O ile jednak Joel Edgerton w swoim Boy Erased woli raczej zaglądać w psychikę bohaterów, o tyle Desiree Akhavan w produkcji The Miseducation of Cameron Post roztacza przed nami stosunkowo lekką w odbiorze opowieść, która kurtynę obozów konwersyjnych zrzuca nie tyle szokiem, co trafną i inteligentną satyrą. Problem polega na tym, że reżyserce nie starczyło odwagi na to, by w swojej historii wyjść poza ramy zawoalowanej krytyki. Brakuje tu wyraźnego głosu sprzeciwu, nawet jeśli pod względem warsztatowym i realizacyjnym autorce nie możemy nic wielkiego zarzucić.
Film oparty jest na wydanej w 2012 roku powieści The Miseducation of Cameron Post autorstwa Emily M. Danforth. Akcja produkcji rozgrywa się w 1993 roku, jeszcze przed powstaniem szeroko zakrojonej inicjatywy społeczności homoseksualnej, która walczyła o legalizację małżeństw osób tej samej płci w całych Stanach Zjednoczonych. Zaczyna się zupełnie niepozornie: Cameron (Chloë Grace Moretz) kończy swój bal studniówkowy na tylnym siedzeniu auta razem z koleżanką z klasy. Ich seksualną rozkosz przerwie jednak chłopak tytułowej bohaterki - dziewczyna, najwidoczniej napiętnowana przez lokalną społeczność (tego typu niedopowiedzeń jest w filmie więcej), trafia do Bożej Obietnicy, chrześcijańskiego ośrodka specjalizującego się w "leczeniu" podopiecznych z homoseksualizmu. Życie Cameron od tej pory zacznie przypominać pobyt w mentalnym poprawczaku, w którym pod osłoną wiary i norm społecznych uczestnicy terapii bombardowani są programowaniem emocji, nakreślaniem jedynie słusznych postaw i zachowań i całą serią domorosłej psychoanalizy. Protagonistka ma w sobie jednak zbyt mało pokory, by dać się w pełni poprowadzić szefującej ośrodkowi doktor Lydii Marsh (kapitalna w tej roli Jennifer Ehle). Jej potęgujący się bunt znajdzie więc ujście w towarzystwie nastolatki przedstawiającej się jako Jane Fonda (Sasha Lane) i mającego indiańskie korzenie Adama (Forrest Goodluck). Nie liczcie jednak na kolejną opowieść o dorastającej dziewczynie, która rzuci wyzwanie ciemiężącemu ją mikroświatowi. Sednem postawy Cameron okaże się zwątpienie - w prawdę o własnym życiu i seksualności czy w praktyki, jakim jest poddawana.
Akhavan, podążając tropem literackiego pierwowzoru Danforth, osadza dramat protagonistki w więziennym kluczu. Oprawcami są tu doktor Marsh i jej wierny sojusznik, wielebny Rick (John Gallagher, Jr.), którzy z uporem maniaków likwidują wszelkie przejawy autonomicznego myślenia, niesubordynacji i niewłaściwych z ich punktu widzenia emocji. Bliżej im nawet do przygnębiających pielęgniarzy z One Flew Over the Cuckoo's Nest niż do religijnych radykałów pełną gębą. Są tak fanatyczni, jak i nieporadni - mylą się w psychoanalitycznych terminach, "grzechy" pacjentów tłumaczą poprzez obrazki, a po kolejne środki terapeutyczne sięgają po omacku. Jak bumerang powracają w tej historii przebitki z kasety VHS, z której instruktorka proponuje ćwiczącym "błogoćwiczenia" - ot, zarysuj sobie linię pośladków w imię Boga. Reżyserka raz po raz umiejętnie zderza ze sobą czarno-biały świat prowadzących ośrodek z fantazjami żyjących po swojemu nastolatków. Z czasem nabierzemy wrażenia, że jesteśmy w wypisz wymaluj domu wariatów, któremu ton nadaje wszędobylska hipokryzja i mentalne ograniczenia. Nawet przed występem na karaoke warto się tu przeżegnać - absurd goni absurd, choć sarkazm coraz częściej zaczyna iść w parze z represją.
Sęk w tym, że autorka produkcji wraz z rozwojem akcji coraz częściej zaczyna romansować z konwencją uproszczonej teen dramy. Przez takie podejście opozycja między leczącymi a leczonymi jest momentami aż nazbyt oczywista, by nie powiedzieć po prostu: groteskowa. Mnóstwo tu typowych dla kina młodzieżowego klisz, od balu kończącego szkołę, przez społeczny ostracyzm, po zderzenie z okrutną instytucją. Brak również pogłębionej analizy homoseksualizmu jako takiego; Akhavan miast pytać, na ile w przypadku Cameron był on jej wyborem, woli z czytelną asekuracją rozstrzygnąć problem na zero-jedynkową modłę ustami doktor Marsh: inne orientacje seksualne po prostu nie istnieją. Prawdziwi oprawcy uczestników terapii, rodzice czy opiekunowie prawni, są tu ledwie wzmiankowani - reżyserka nie wychodzi więc poza relatywnie bezpieczne ramy narracyjne, za którymi mogłaby poddać całe zjawisko ocenie w szerszym kontekście. Jej największa broń, satyra i sarkazm, w końcowym akcie okażą się w zasadzie jedynym orężem w walce z obnażaniem kuriozalnych mechanizmów terapii konwersyjnej. Ta historia z pewnością miała większy potencjał.
Twórczyni nie pomagają również członkowie obsady, których postacie w większości przypadków zostały przemielone przez mankamenty scenariuszowe. Co prawda brylują naiwni w swoim okrucieństwie Ehle i Gallagher Jr., ale zaskakująco słabo na ekranie radzi sobie mocno już przecież doświadczona w Hollywoodzkich produkcjach Moretz. Redukuje ona emocje swojej Cameron do tego stopnia, że z czasem jej bohaterkę potraktujemy bardziej jako gościa opowieści o sobie samej. Postrzeganie tej roli w kategoriach obserwatorki również staje się złudne - bierność protagonistki zaczyna jawić się jako tani chwyt emocjonalny, który ma kontrastować z odwagą, jaką najważniejsze dla filmu postacie odnajdą w finale historii. Poprawni aktorsko Lane i Goodluck nie są także na tyle przekonujący, byśmy po seansie doszli do wniosku, że w los bohaterów zaangażowaliśmy się bez reszty.
The Miseducation of Cameron Post z całą pewnością sprawdza się jako opowieść, która ma w widzu wzbudzić chwilowe emocje i chwycić go za serce. Znacznie gorzej prezentuje się intymny wymiar całej historii i szkicowanie przez reżyserkę szerszego kontekstu, który sprawiłby, że o tym filmie zrobi się naprawdę głośno. Szkoda, bo poruszona przez nią tematyka jest na tyle ważna, że zasługuje na odpowiednie potraktowanie przez świat kina. W końcu, jak powie główna bohaterka, chodzi tu o napiętnowanie ludzi, którzy uczą innych, jak nienawidzić siebie. Bez dwóch zdań więc ludzi niebezpiecznych. Walczyć z nimi nie możemy za pomocą wygładzonych i bezpiecznych środków.
Recenzja została pierwotnie opublikowana 27 października 2018 roku
Źródło: Zdjęcie główne: FilmRise
Poznaj recenzenta
Piotr PiskozubKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1964, kończy 60 lat
ur. 1977, kończy 47 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1995, kończy 29 lat
ur. 1958, kończy 66 lat