„Żona idealna”: sezon 6, odcinek 4 – recenzja
Prawnicza produkcja w formie, jakiej może jej pozazdrościć większość produkcji wyświetlanych w telewizji. Świetny wątek główny, zwroty akcji i dobre tempo narracji, mimo że połowa odcinka rozgrywa się w domu! The Good Wife zaskakuje na każdym kroku.
Prawnicza produkcja w formie, jakiej może jej pozazdrościć większość produkcji wyświetlanych w telewizji. Świetny wątek główny, zwroty akcji i dobre tempo narracji, mimo że połowa odcinka rozgrywa się w domu! The Good Wife zaskakuje na każdym kroku.
The Good Wife ("The Good Wife") to ewenement. Na cześć produkcji o Alicii Florrick można pisać peany pochwalne. Niemal każdy odcinek jest ze sobą powiązany, a kolejne 40 minut upływa niczym z bicza strzelił. Takie seriale chce się oglądać!
Alicia zdecydowała - będzie kandydować na stanowisko prokuratora stanowego. Właściwie nie ma w tym większego zaskoczenia po poprzednim odcinku, ale już oglądanie całej machiny wstępnych przygotowań kandydata oraz prześwietlania jego przeszłości może się podobać. Niczym w Idach marcowych mamy politykę na najwyższym poziomie. I mimo że jest ona w skali lokalnej w porównaniu do choćby takiego House of Cards, to jednak mechanizm pozostaje ten sam. Tym samym najwięcej roboty ma Eli, który mimo że nie będzie prowadził kampanii, to stoi przed masą pracy.
Wydawać by się mogło, że widz wie już wszystko - o szczerym, a jednocześnie bardzo trudnym romansie z Willem, o Zachu i specyficznej rodzinie z matką i bratem na czele. Okazuje się jednak, że to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Tutaj ogromne brawa dla twórców. Umiejscowili akcję połowy odcinka w mieszkaniu Alicii, co samo w sobie jest zawsze ryzykowne. Wszak niezwykle trudno podtrzymać tempo akcji i narracji, mając do dyspozycji jedno pomieszczenie. Wyszli z tego jednak bezbłędnie dzięki świetnym dialogom, użyciu flashbacków i wtrąceń. Tak tworzy się seriale na najwyższym poziomie!
A zmieściło się prawie wszystko: od wstępnych rozmów Alicii z jej nowym prowadzącym kampanie i Elim po rozmowy z rodziną i telefonem do Zacha. Niemal każdy członek rodziny miał coś do ukrycia. Zach, jak się okazuje, mógł zostać ojcem, Peter nie miał romansu ze stażystką, ale już z jej matką? Tego nie wiadomo, choć zostało to mocno zasugerowane. Najlepiej poradzili sobie jednak matka i brat - ci to dopiero potrafią namieszać. Dzięki temu w 4. odcinku znalazło się miejsce i na sporą dawkę humoru (jak chociażby przekonywanie matki rozwydrzonego bachora, żeby nie wnosiła oskarżenia przeciw rodzicielce Alicii, czy śpiewanie gospel w wykonaniu chórku, w którym udziela się córka Florrick), i na momenty dramatyczne (zrezygnowanie z najbardziej opłacalnego, a jednocześnie jednego z najbardziej problematycznych klientów - Lemonda Bishopa). Jak zresztą widać, "biznesmen" tak szybko nie zrezygnuje z Alicii, co sugeruje jego szczera chęć pomocy. Może to Alicię sporo kosztować.
[video-browser playlist="633041" suggest=""]
Do ostrej walki politycznej przygotowani są zresztą wszyscy, a w szczególności urzędujący obecnie prokurator. Nikt chyba nie ma wątpliwości, że to on zrobił ustawkę z policją. Eli będzie miał pełne ręce roboty.
Wątków jest mnóstwo, ale historia zostaje poprowadzona wyśmienicie. Doskonałe dialogi, świetne sceny w domu przeplatane flashbackami uświadamiającymi Alicię, że nie wie wszystkiego o najbliższych i czasami traci kontrolę nad ogarnięciem życia prywatnego i zawodowego - kto wie jakie tajemnice czekają jeszcze widza śledzącego jej losy. 4. odcinek został niemal w całości poświęcony wstępnej kampanii Florrick, przez co stracili na tym inni bohaterowie, ale nie ma tego złego - i oni dostaną sporo czasu, kiedy Alicia będzie kandydować. W końcu ktoś będzie musiał zająć się firmą.
Czytaj również: "Żona idealna" - Archie Panjabi odchodzi z serialu
Podoba mi się sposób, w jaki Żona idealna podąża do przodu. Kiedy wydaje się, że twórcy wykorzystali niemal każdy możliwy motyw, zaskakują czymś nowym. Dla mnie takim zaskoczeniem był pomysł kandydowania Alicii. Teraz, kiedy ma dobrze prosperującą firmę, nowych wspólników (w tym doskonałą Diane Lockhart) i wszystko idzie ku lepszemu (nawet w kwestii Cary'ego), pojawia się ta niesamowita okazja, którą Alicia wykorzystuje. Jej motywy są niejasne. Może robi to dla Agosa, może dla swoich ambicji, może dla sprawiedliwości, a może dla wszystkiego po trochu. Niezależnie od tego, jak rozwinie się akcja, czeka nas doskonały sezon. Po kilku pierwszych odcinkach poziom pozostaje nadal tak samo wysoki jak w poprzednim, a to nie zdarza się często. Nie pozostaje nic innego, jak tylko kibicować Alicii w jej dalszych zmaganiach o fotel prokuratora, trzymając mocno kciuki i czekając na kolejne odcinki.
Poznaj recenzenta
Mateusz DykierDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1964, kończy 60 lat
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1977, kończy 47 lat