„Zoo”: sezon 1, odcinek 1 – recenzja
Oglądając pilotowy odcinek "Zoo", ponownie straciłem wiarę w telewizję publiczną. Niby od seriali wakacyjnych nie wypada wymagać zbyt wiele, ale nie przypuszczałem, że produkcja CBS okaże się tak dużym rozczarowaniem.
Oglądając pilotowy odcinek "Zoo", ponownie straciłem wiarę w telewizję publiczną. Niby od seriali wakacyjnych nie wypada wymagać zbyt wiele, ale nie przypuszczałem, że produkcja CBS okaże się tak dużym rozczarowaniem.
Sam koncept „Zoo” w założeniach wyglądał całkiem przyzwoicie. Kiedyś to ludzie kontrolowali zwierzęta - tresowali je, pomagali im, a nawet zabijali, gdy zachodziła taka potrzeba. Ewolucja sprawia jednak, że stają się one coraz bardziej inteligentnie. Czy wystarczająco, aby zacząć poważnie zagrażać życiu człowieka? Co, jeśli nagle zaczną ze sobą współpracować na tyle, by zdominować ludzi i nie dać się kontrolować? Na te pytania stara się odpowiedzieć pilotowy odcinek „Zoo”, ale robi to bardzo nieudolnie. Do tego niemal każda scena jest sztampowa, a widz łatwo jest w stanie przewidzieć, co zobaczy na ekranie za kilka chwil.
W „Zoo” zwierzęta zaczynają zachowywać się… niebezpiecznie dziwnie. W Afryce stada lwów polują na ludzi, działają w grupach i nie mają żadnej litości. Teoretycznie nie jest to jednak nic zaskakującego. Akcja rozgrywa się w Afryce, lwy to dzikie zwierzęta, w stosunku do których człowiek od zawsze był bardzo ostrożny. Taka sama sytuacja ma miejsce w Los Angeles - z tą różnicą, że zmianie ulega zachowanie lwów przetrzymywanych w tamtejszym zoo. Uciekają one z klatek i terroryzują miasto (co w kilku scenach wygląda naprawdę komicznie).
[video-browser playlist="722163" suggest=""]
Pilotowy odcinek stara się zarysować jakąś konspirację, bowiem zwierzęta nie „zwariowały” same z siebie, robi to jednak dość nieudolnie. Już teraz można założyć, że za zmianą ich zachowania stoją pewni ludzie, którzy czerpią z tego zyski. W „Zoo” najgorsze jest jednak to, że zachowanie zwierząt i ludzka nieudolność w ich ujarzmieniu (czy nawet po prostu zabijaniu) zamiast przerazić, zwyczajnie bawi. Trudno do serialu podchodzić na poważnie, a czasem można odnieść wrażenie, że zwierzęta zaczną do siebie mówić… ludzkim głosem.
Słabo wypadają też aktorzy. O ile jeszcze sceny z Jamesem Wolkiem w Afryce są przyzwoite (aczkolwiek bardzo sztampowe, gdy psuje się jeep, a bohaterowie zostają otoczeni przez lwy tuż nad przepaścią), to wydarzenia w Los Angeles z udziałem Kristen Connolly zupełnie rozczarowują. Wypada też zastanowić się, dlaczego Abraham grany przez Nonso Anozie zdołał przetrwać starcie z gromadką lwów. A może po prostu w kolejnych odcinkach drapieżnicy będą się nim delektować?
Zobacz również: „Zoo” – zapowiedź kolejnych odcinków
„Zoo” to bardzo słaby serial, który być może w wakacje znajdzie sobie niewielkie grono widzów, ale w sezonie przepadłby bez echa. Po stacji CBS można było spodziewać się znacznie więcej.
Poznaj recenzenta
Marcin RączkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat