W 4. odcinku 7. sezonu Negan przybył do Aleksandrii i zaczął cementować swoje panowanie. Podczas jednej ze scen końcowych Rick przyznał, że Judith nie jest jego biologiczną córką, tak jak do tej pory myśleliśmy. Jest to dziecko Shane'a.

Andrew Lincoln przyznaje, że najtrudniejsze było nakręcenie mocnych scen z premiery 7. sezonu. Sądził, że potem będzie to już spacerek i nie będzie on miał nic do roboty pod względem aktorskim. A wówczas przyszedł 4. odcinek. Podkreśla, że uczucia łatwiej pokazać, jeśli ma się dialogi. A on w tym odcinku musiał przekazywać emocje niewerbalnie. Mówi, że aby to zrobić dobrze, trzeba to naprawdę czuć. A to jest trudne i wyczerpujące.

Czytaj także: Nasza recenzja 4. odcinka 7. sezonu The Walking Dead

Lincoln wyjaśnia, że trzymanie Lucille przez cały odcinek nie było czymś miłym ze względu na znaczenie fabularne tej broni. Opowiada, że cały epizod opiera się na tym, że Negan sprawdza Ricka. Naciska go, robi wszystko, by potwierdzić, że Rick rzeczywiście klęczy u jego stóp i jest uległy. By sprawdzić, czy nie załamie się i nie popełni błędu. Rick wie, że jeśli zaatakowałby Negana, wszyscy w Aleksandrii ponieśliby śmierć.

Aktor opowiada, że wyjawienie zaskakującej prawdy o Judith jest ważne, by widzowie zrozumieli, w jakim stanie psychicznym Rick się obecnie znajduje. Od dawna wiedział, że Judith nie jest jego biologiczną córką, ale teraz po raz pierwszy mówi to na głos. Zaakceptował fakt, że nie jest to jego dziecko. Dla Lincolna jest to przykład cichego heroizmu. Uważa, że ten fakt cały czas wisiał w powietrzu. Widzowie nawet mogli się go domyślać, ale to było kilka sezonów temu i wszyscy po prostu o tym zapomnieli.

W innym wywiadzie producenci wyjawili, że w ostatniej scenie Michonne znalazła palące się materace z Aleksandrii. Negan i jego ludzie wzięli je, bo była to forma represji wobec mieszkańców. Tak naprawdę przyjechali tam po to, by ostatecznie złamać psychicznie całą społeczność.

Emisja na kanale FOX dziś o 22:00.