fot. Netflix
Portal Rotten Tomatoes zbiera recenzje anglojęzycznych krytyków po premierach lub pokazach prasowych. Frankenstein zadebiutował na trwających festiwalu filmowym w Wenecji! Do sieci trafiły 23 recenzje: 18 pozytywnych, 5 negatywnych. To przekłada się na 78% pozytywnych opinii.
Frankenstein - recenzje
Wszyscy są zgodni, że pod kątem szalonej wyobraźni i wizualnego stylu nikt nie jest w stanie dorównać Guillermo del Toro. Wizualnie jest to film bogaty, przepiękny, często odbiera oddech swoim stylem, klimatem i wizualną spektakularnością, która daje to, co zawsze określane jest mianem bogatej uczty dla oczu. W dużej mierze Del Toro opiera się na swojej wyobraźni, determinującej wizualny splendor, który buduje atmosferę i ujęcia, które na długo zostają w pamięci. Prawdziwe dzieło sztuki, które ogląda się zachwytem.
Problem w tym, że w recenzjach - nawet tych pozytywnych - trochę narzekania jest na to, jak dużo Guillermo del Toro chce wprowadzić na ekran w tej w miarę wiernej adaptacji książki Mary Shelley i gdzieś w tym wszystkim się gubi. Jest w tym wszystkiego za dużo. Chodzi o to, że wszystko tak mocno opiera się na wizualiach i wprowadzaniu bardzo dużo różnych elementów, że gdzieś brakuje w tym budowy i rozwoju postaci. Bardzo osobliwe napisany scenariusz przez samego Del Toro za bardzo skupia się na wizualnej wielkości, spektakularności i przez to cierpią na tym niuanse i ciche, spokojne momenty, budujące coś więcej na ekranie.
Jacob Elordi gra potwora stworzonego przez Frankensteina. Nieoczekiwanie to aktor zbiera najwięcej pochwał za stworzenie kreacji, która w tak ogranej roli jest świeża, nowa i wielka pod kątem emocjonalnym. Nazywają postać Elordiego i jego kreację duszą filmu Frankenstein.
Nikt nie odmawia tego, że Guillermo del Toro wkłada całą pasję i serce w ten film. Znając twórczość reżysera, czuć, że na ekranie pokazuje wszystko, co kocha jako człowiek i filmowiec. Nie ma jednak zaskoczeń, więc wszystko w tej opowieści toczy się zgodnie z oczekiwania. Nawet pod kątem tego, kogo w tej historii reżyser uważa za prawdziwego potwora. Chwalą jednak decyzję o tym, by pokazać też wydarzenia z perspektywy dzieła doktora Frankensteina.
Jest w tym głębia emocjonalna, która nie zawsze może wybrzmieć przez brak subtelności i niuansów, a za mocne skupienie na spektaklu wizualnym, odbija się trochę na jakości. Czasem film ma za bardzo skrajnie oscylować pomiędzy romantycznym melodramatem, a krwawym horrorem. Jednocześnie krytykują, że ten gatunek również nie działa zgodnie z ich oczekiwaniami: nie ma tu napięcia, czy grozy. Nacisk w tej opowieści jest położony na inne aspekty: filozoficzne rozpatrzenie tego, co to oznacza być człowiekiem.
Premiera w Netflixie w listopadzie 2025 roku.
Źródło: Rotten Tomatoes
