Gra zaklinacza: przeczytaj początek thrillera Donato Carrisiego
Gra zaklinacza to już trzeci thriller Donato Carrisiego, którego bohaterką jest Mila Vasquez. Mamy dla was fragment tej powieści.
Gra zaklinacza to już trzeci thriller Donato Carrisiego, którego bohaterką jest Mila Vasquez. Mamy dla was fragment tej powieści.
Z czasem zrozumiała przyczynę tego mrocznego daru. Zdała sobie sprawę, że jest jakby przejściem, sekretnym dostępem do innego wymiaru, zbudowanego z mroku i okrucieństwa. Gdy raz otworzyło się tę bramę, nie można już było jej zamknąć.
Wyłoniłam się z ciemności i co jakiś czas muszę do niej wrócić…
Jako policjantka uznała swoją przypadłość za cenną sojuszniczkę, ponieważ pozwalała jej z przytomnym dystansem traktować sprawy, które prowadziła. Było to szczególnie przydatne przy zaginięciach małoletnich, kiedy wysoki stopień zaangażowania emocjonalnego stanowił przeszkodę dla obiektywności śledczych: jej koledzy mieli często pokusę, by porzucić sprawę w obawie przed odkryciem straszliwej rzeczywistości, jaka niemal zawsze ujawniała się pod koniec śledztwa.
Mila o tym wiedziała: poszukiwanie zaginionego dziecka to jak śledzenie czarnej tęczy. Na koniec nie ma co się spodziewać złotego garnca, lecz tylko milczącego potwora, złaknionego krwi i niewinności.
Aleksytymia była jej przekleństwem, ale też pancerzem.
Mila musiała jednak za to płacić.
Brak empatii niebezpiecznie zbliżał ją do bestii, które żywią się cierpieniem swoich ofiar, nie będąc w stanie odczuwać wobec nich litości. Aby się od nich odróżnić, Mila często uciekała się w sekrecie do pomocy żyletki. Małe akty samookaleczania służyły jej do przywołania w sobie poczucia cudzego bólu. W gruncie rzeczy blizny pokrywające jej ciało zaświadczały o tym, w jaki sposób próbowała utożsamić się z zaginionymi, w sprawie których prowadziła śledztwo – w ten sposób wchodziła z nimi w empatyczny kontakt. Ból fizyczny zastępował cierpienie duszy, powodując, że czuła się mniej winna z powodu swojej obojętności.
Jedynym okresem, kiedy czuła coś nowego – coś ludzkiego – był czas ciąży, gdy oczekiwała Alice. Było to emocjonalne doświadczenie, które niestety, dla obu z nich zakończyło się porodem.
Potem Mila nigdy nie była zdolna być matką, ani dobrą, ani złą. Po prostu brakowało jej do tego narzędzi. Jej troska o Alice nie różniła się niczym od troski, jaką można otaczać roślinę. A jednak zajmowała się córką najlepiej, jak to możliwe – możliwe oczywiście dla niej.
To wszystko należało już jednak do przeszłości.
Mniej więcej przed rokiem Mila uznała, że nadszedł moment, by jakoś zaradzić temu odrętwieniu serca i duszy.
Wynajęła dom nad jeziorem i uciekła z Alice od świata.
Nie było łatwo. Każda z nich musiała przywyknąć do obecności drugiej. Stopniowo jednak odkrywały, że nie są sobie całkowicie obce. Choć Mila nadal musiała się często mierzyć z pokusą, by zaszyć się w łazience na piętrze, wyjąć jedną z żyletek schowanych w pudełeczku za lustrem i zranić się w naznaczonym już miejscu ciała. Byłby to sposób, aby wraz z krwią wytrysnęła z niej też udręka, co pozwoliłoby jej poczuć, że wciąż jest człowiekiem. Bo czasem w to wątpiła.
Teraz, w ten mroźny wieczór pod koniec lutego, obserwowała córkę bawiącą się samotnie na łące i nie mogła powstrzymać się od myśli, jak wiele z niej jest w Alice. Dziewczynka skończyła dziesięć lat. Już wkrótce hormony zrewolucjonizują jej życie. Niewinne zabawy zostaną bez żalu, świadomie i bezlitośnie, porzucone. Także ona, jak zresztą wszyscy, zapomni nagle, co to znaczy być dzieckiem.
A przecież, o czym dobrze wiedzą dorośli, przez resztę życia będzie tęskniła za tymi dniami.
Niepokój jej matki dotyczył jednak czegoś zupełnie innego.
Mila obawiała się, że wraz z dojrzewaniem mróz skuje również duszę jej córki. Nie istniały naukowe dowody na to, że aleksytymia jest dziedziczna, jednak statystyki wykazywały taką możliwość. Alternatywą było to, że Alice będzie przypominała ojca, a tego też Mila nie mogła zaakceptować.
Nie ten człowiek. Nie on, pomyślała, przypominając sobie list z kliniki.
Nigdy nie wypowiadała jego imienia. Nie zasługiwało nawet na to, by o nim pomyśleć. Alice też nigdy go nie wymawiała.
Jakby przywołana spojrzeniem matki, odwróciła się do niej twarzą. Mila dała jej przez szybę znak, by wracała do domu.
– Na drzewie jest dziupla wiewiórek – oznajmiła zziębnięta Alice, przechodząc przez próg.
Mila okryła ją pledem, bo ubranie dziewczynki przesiąkło wilgocią. Inna matka ogrzałaby córkę ciepłem ramion. Ale Alice nie miała innej matki, miała ją.
– Żadnego śladu Finz? – zapytała Mila.
Dziewczynka wzruszyła ramionami.
Brak zainteresowania niedawnym zniknięciem kotki niepokoił Milę. Czy mogła to być oznaka aleksytymii?
– Co na kolację? – zapytała Alice, zmieniając temat.
– Duszone warzywa, a potem szarlotka.
Alice przyjrzała się jej z zaciekawieniem.
– Czy jeśli zjem warzywa, będę mogła zabrać ciasto do kryjówki?
Nazywała w ten sposób szałas z koców, który zbudowała sobie u szczytu schodów. Spędzała tam mnóstwo czasu, czytając przy świetle latarki albo słuchając muzyki ze starego iPoda; ostatnio miała fioła na punkcie Elvisa Presleya.
– Zobaczymy – powiedziała Mila, która nigdy nie wypowiadała się pochopnie, gdy chodziło o odstępstwa od panujących w domu zasad.
– Myślisz, że on przyjedzie w ten weekend?
To pytanie ją zmyliło. W przeszłości zdarzało się to rzadko, ale w ostatnim miesiącu już trzeci raz o niego pytała. Ciekawe, dlaczego wbiła sobie do głowy, że ojciec do niej przyjedzie. Mila wyjaśniła jej, że to się nie stanie, że ten człowiek jest od lat w śpiączce i już się nie obudzi. Przynajmniej nie w tym życiu. Jeśli już, to w piekle. Mimo to Alice stworzyła sobie tę fantazję: że on prędzej czy później się pojawi i że spędzą jakiś czas razem jak prawdziwa rodzina.
– To się nie zdarzy – powiedziała Mila po raz kolejny, widząc, jak w oczach dziewczynki gaśnie małe światełko.
Alice skuliła się pod pledem i usiadła w starym fotelu przy kominku. Nigdy nie nalegała.
Mila wiedziała rzeczy, o których wolałaby nie wiedzieć, rzeczy, których nikt nie powinien poznać. Niewiarygodne rzeczy na temat ludzi, dotyczące zła, jakie wyrządzają bliźnim. A jej córka nie powinna odkryć, że do tych sadystów należał też jej ojciec; na to było jeszcze za wcześnie.
Była policjantka postanowiła, że córka możliwie jak najpóźniej dowie się o zbrodni, jaka kryła się za jej narodzinami, ale też o okrucieństwie świata.
Musiała ją chronić.
Nie mogąc zamknąć przejścia do mrocznego wymiaru, zerwała z przeszłością. Choć wciąż trzymała pistolet w szufladzie obok łóżka, na nikogo nie musiała już polować.
Przekonała się, że jeśli sama nie będzie już szukała ciemności, to ciemność nie przyjdzie szukać jej.
Lecz dokładnie w chwili, gdy formułowała w głowie te myśli, jej spojrzenie uchwyciło lekką zmianę w pejzażu za oknem. Słońce prawie już zaszło, ale Mila dostrzegła jego słabe odbicie w przedniej szybie anonimowej ciemnej limuzyny jadącej wzdłuż brzegu jeziora.
Poczuła znajome łaskotanie u nasady czaszki. Intuicja podpowiadała jej, że ta nieoczekiwana wizyta przyniesie coś nieprzyjemnego.
Źródło: Albatros
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat