Hoffman jest jednym z nielicznych polskich reżyserów, którzy z prawdziwym sukcesem potrafią inscenizować sceny masowe, nie tracąc przy tym narracyjnej werwy. Dobitnym dowodem tych rzadkich umiejętności były zwłaszcza "Pan Wołodyjowski" i "Potop" , filmy, które przeszły do historii polskiego kina. Tym razem jednak Hoffmanowi przyświecał także inny cel. Tak o tym mówił w jednym z wywiadów: - Chcemy przypomnieć Polakom, jak w 1920 roku, w bitwie pod Warszawą, zostały rozwiane wszelkie plany biura politycznego na Kremlu, na czele z Włodzimierzem Leninem, który przez Polskę chciał przerzucić rewolucję do Niemiec, a z Niemiec na zachód i zrealizować marzenie o rewolucji światowej. Gdzie indziej dodawał: - "1920 Bitwa Warszawska" ma być próbą odkłamania historii. W dość powszechnej świadomości określa się ją jako cud nad Wisłą. To bardzo krzywdząca opinia sformułowana przez przeciwników Józefa Piłsudskiego. W tej ostatniej roli reżyser od początku widział jednego tylko aktora: Daniela Olbrychskiego. - Daniel przekona widzów i tym razem, bo doskonale oddaje psychikę tej postaci - nie krył zadowolenia Hoffman. - Jest wiarygodny jako dowódca, który potrafi porwać za sobą tłumy. Wiem też, że do tej roli przygotowywał się szczególnie starannie.
Źródło: stopklatka.pl