

Rogue One: A Star Wars Story zaskoczył widzów w grudniu 2016 roku. Oto bowiem pierwszy film z uniwersum Gwiezdnych Wojen, w którym wszyscy główni bohaterowie zginęli.
Jednak nie zawsze taki scenariusz był brany pod uwagę. Chris Weitz w rozmowie z The Playlist wyjawił, że pierwszej wersji scenariusza film kończył się... ślubem. Przyznaje, że nikt z ekipy nie spodziewał się, że Disney pozwoli na uśmiercenie bohaterów. Ku ich zaskoczeniu nikt z producentów Lucasfilm oraz z Disneya nie tylko nie miał nic przeciwko, to jeszcze poparli decyzje z entuzjazmem.
Weitz tłumaczy, że decyzja o śmierci bohaterów była ważna nie tylko z powodu tego, że w innych historiach nikt o nich nie wspomina, ale też z powodu motywu poświęcenia, jaki budowali w historii. Jego zdaniem to pasowało do tego, jak ostatecznie film się zakończył.
Wspomina też, że inaczej pochodzili do Gwiazdy Śmierci. Na początku nie miało być jasne, że chodzi o Gwiazdę Śmierci. Po prostu w Rebelii panowałoby przeświadczenie, że coś groźnego się szykuje i trzeba odkryć plany Imperium. Chcieli tym sposobem budować tajemnice i uczucie rosnącego zagrożenia. Potem jednak zmieniono decyzję i Gwiazda Śmierci odgrywała istotną rolę w wątku Krennica.
Źródło: comicbookmovie.com / zdjęcie główne: materiały prasowe

