Miecz Kaigenu: przeczytaj fragment orientalnego fantasy
Przeczytajcie fragment powieści Miecz Kaigenu i przenieście się do tej fascynującej opowieści fantasy.
Przeczytajcie fragment powieści Miecz Kaigenu i przenieście się do tej fascynującej opowieści fantasy.
MISAKI
– Zdrowy jak jego bracia? – zapytała Hyori, pochylając się i kładąc dłoń na główce niemowlęcia.
– Tak – odrzekła Misaki – chociaż trochę mniejszy.
– Nie do wiary, że to twój czwarty syn!
– Owszem. – Misaki westchnęła. – Oby ostatni. – Mimo ciężaru w ramionach siliła się na lekki ton.
– Jak możesz tak mówić?! – wykrzyknęła zbulwersowana Hyori.
– Właśnie. Skoro tak dobrze ci idzie, dlaczego miałabyś się ograniczać? – zażartowała Setsuko, przekładając własne dziecko na drugie kolano, by szturchnąć szwagierkę.
– Doprawdy, Misaki-san! – zbolałym głosem zbeształa ją Hyori. – Jesteś szczęściarą!
– Mmm… – Misaki uśmiechnęła się z przymusem. – Może i tak.
Cóż – miała szczęście. Według standardów Shirojimy mogła uważać się za najszczęśliwszą kobietę na świecie. Wkrótce po tym, jak ukończyła akademię teonicką, wyszła za mąż i stała się częścią jednego z największych wojowniczych rodów prowincji. Potem zaś los błogosławił ją kolejnymi synami. Po Mamoru przyszło kilka trudnych, bezdzietnych lat, potem jednak pojawił się Hiroshi, wkrótce po nim Nagasa, a teraz Izumo. Czterej zdrowi chłopcy: marzenie każdej kobiety z Shirojimy.
– Mogę? – zapytała z błyskiem w oku Hyori.
– Oczywiście. – Ostrożnie podtrzymując delikatną główkę dziecka, Misaki podała je przyjaciółce.
– Wyglądasz znacznie lepiej – zauważyła Setsuko, gdy Hyori rozpływała się w zachwytach nad nieświadomym niczego chłopczykiem.
– I czuję się lepiej. – Misaki zwiesiła ramiona. – Przynajmniej teraz, kiedy tu jesteście. Tęskniłam za wami.
Na ogół trzy kobiety spędzały większość dnia razem, umożliwiając dzieciom wspólną zabawę i pilnując ich, gdy któraś musiała zrobić zakupy czy pranie, ugotować posiłek albo coś uszyć. Po urodzeniu Izuma Misaki była jednak zbyt słaba, by zajmować się czymkolwiek oprócz opieki nad maluchem, więc Takeru uznał, że towarzystwo za bardzo by ją męczyło. Dopiero teraz Hyori i ciocia Setsuko mogły zobaczyć Izuma, który może i był kapryśny, ale najwyraźniej nie bał się nowych twarzy – o ile w ogóle jakieś rozpoznawał. Wciąż był za mały, by na dłużej skupić na czymś wzrok.
– Czterech synów – mruknęła Setsuko, trzymając córeczkę Ayumi tak, by się jej odbiło. – Nie wiem, czy zdołam ci kiedykolwiek dorównać. Chociaż spójrz na te mocne ramiona! Ayumi niemal mogłaby uchodzić za chłopca. Powinnam zacząć ją ubierać w chłopięce ciuszki i udawać, że urodziłam mężowi zdrowego synka. – Starsza od Izuma zaledwie o dwa miesiące dziewczynka była od niego prawie dwukrotnie większa. – Co o tym sądzisz?
– Moim zdaniem jest idealna. – Misaki mówiła szczerze, ale jej towarzyszki oczywiście się roześmiały.
Kiedy była młodsza, zawsze sobie wyobrażała, że urodzi córki. W głowie majaczyła jej niejasna wizja wychowania silnych, ambitnych kobiet, które odważą się zrobić w życiu więcej niż ich matka. Ale to była zwykła mrzonka. Dawno już porzuciła rojenia o tym, że mogłaby wychowywać dzieci według swojego widzimisię, a nawet że w ogóle ma do nich jakieś prawo. Jej synowie byli przede wszystkim Matsudami, a to znaczyło, że nie mają wyjścia, jak tylko zostać wielkimi wojownikami, podobnie jak wcześniej ich ojciec i dziadek. I oni, i ona mieli obowiązki wobec rodu.
– Mówię poważnie – zapewniła, gdy Hyori oddała jej Izuma. – Bardzo bym chciała mieć córkę. – Przynajmniej mogłaby przekazać jej trochę siebie.
– Łatwo ci tak mówić po tym, jak urodziłaś czwartego syna! – oburzyła się Hyori.
Setsuko przytaknęła.
– Powiedz, jak tego dokonałaś.
– Ja chcę wiedzieć, jak tego dokonała, zachowując taką figurę! – wtrąciła Hyori.
– Och, przymknij się! – Setsuko pacnęła ją w tył głowy. – Żeby najpiękniejsza kobietka we wsi wygadywała takie rzeczy!
– Setsuko-san – zaoponowała Hyori, rumieniąc się. – Nie jestem najpiękniejszą…
– Zamknij tę piękną buźkę, Hyori-san – uciszyła ją dobrotliwie Misaki. – Nie musisz się przed nami krygować. Wolimy, kiedy zachowujesz się rozsądnie.
Hyori rzadko bywała rozsądna, ale Misaki uznała, że warto ją do tego zachęcać. Większość ludzi uważała, że tak ładna kobieta nie musi być mądra. Nie, „ładna” nie było właściwym słowem na określenie Hyori. Ta dziewczyna o szczerym uśmiechu i oczach łagodnych jak topniejący śnieg była zabójczo, niszczycielsko piękna. W Shirojimie było wiele ładnych kobiet, ona jednak odznaczała się legendarną urodą, w której imię mężczyźni toczyli wojny.
– Obie jesteście księżniczkami czystej krwi! – stwierdziła Setsuko, popatrując to na jedną, to na drugą. – Z tą gładką skórą i taliami nastolatek! Obie razem wzięte ważycie tyle co ja jedna, a narzekacie na swoje figury?
Jak na ironię, Misaki właśnie ją uważała za najpiękniejszą kobietę na całej górze. Rybacka córka wniosła do potężnego rodu Matsudów całą bezpretensjonalną, nieskrępowaną radość, której jej samej tak bardzo brakowało od czasu przeprowadzki do Takayubi. Jej piękno niewiele miało wspólnego z wyglądem. Nie chodziło o krótkie, przycięte wokół uszu włosy, lecz o to, jak nimi potrząsała i jak radośnie wzdychała, ciesząc się ładną pogodą. Nie o duże oczy z ciemnymi rzęsami, lecz o to, jak je mrużyła, rozkoszując się drobiazgami. Nie o krzepką sylwetkę, lecz o to, jak poruszała się z niedbałą pewnością siebie w świecie, w którym i damy, i wojownicy stąpali tak lekko.
Nim stały się rodziną, podobnie jak wszyscy znała Setsuko jako sprzedawczynię świeżych ryb. Podczas każdej wizyty na targu u stóp góry można było usłyszeć jej wołanie: „Ryyyby! Kooomu świeże ryby?”.
Nie było to zbyt szlachetne zajęcie, ale Setsuko umiała być czarująca nawet z rękami unurzanymi po łokcie w rybich wnętrznościach i włosami przyklejonymi w strąkach do skroni. Misaki wyobrażała sobie, że wielu mężczyzn kochało się w zażywnej rybaczce o beztroskim uśmiechu, ale najmocniej pokochał ją Matsuda Takashi, członek najpotężniejszego rodu w regionie.
Pierwsze podejrzenia powzięła pewnego ranka, gdy szwagier zatrzymał ją w drzwiach słowami:
– Wyglądasz na zmęczoną, Misaki. Mogę pójść za ciebie na targ.
Stanęła jak wryta.
– Chcesz iść na targ?
Mężczyźni, w szczególności wysoko urodzeni, jak Takashi, raczej nie robili zakupów na obiad. Zwykle zajmowały się tym kobiety.
– T-tak, mam do załatwienia pewne sprawy u podnóża góry, więc pomyślałem… – wybąkał, nie patrząc jej w oczy.
– Czuję się dobrze, Nii-sama – zapewniła go. – Jeśli masz coś ważnego, nie kłopocz się…
– Ależ to żaden kłopot – odparł Takashi. Mówił cicho, jakby się obawiał, że usłyszą go przebywający w domu ojciec i brat. – Po prostu daj mi listę zakupów.
– Dobrze. – Była zdezorientowana, ale przecież nie będzie się sprzeczać.
– Misaki?
– Tak, Nii-sama?
– Czy mógłbym cię prosić, żebyś… nie wspominała o tym ojcu?
Jej podejrzenia się potwierdziły, gdy późnym popołudniem Takashi wrócił i wniósł do kuchni osiem koszy wypełnionych po brzegi rybami. Tylko Matsuda był w stanie wnieść na górę taki ciężar. Ale nawet ten siłacz miał twarz zaróżowioną z wysiłku.
– Ryby – powiedział z pijackim uśmiechem, jakże nieprzystającym synowi walecznego rodu. – Prosiłaś o świeże, prawda? Przykro mi, jeśli zapomniałem o czymś innym.
– Hmm… – Misaki z przerażeniem wpatrywała się w przepełnione kosze. – Wybacz, Nii-sama, ale co ja mam z tym wszystkim zrobić? – W całej osadzie Matsudów nie było zamrażarki, która pomieściłaby tyle ryb. – Spodziewasz się gości?
– Co? Nie, dlaczego? Za dużo przyniosłem?
Spojrzała na szwagra z niedowierzaniem i wzbierającym gniewem. Miała ochotę krzyknąć: „Jeśli ta dziewczyna ci się podoba, po prostu jej to powiedz, zamiast marnować rodzinną fortunę na ryby!”. Ale nie do niej należało strofowanie go, a sprawa nie była wcale prosta. W Takayubi przedstawiciel wysokiego rodu nie mógł tak po prostu oświadczyć się dziewczynie z ludu i przyprowadzić jej na górę. Wieśniacy, którzy nie musieli dbać o zachowanie czystości krwi, mogli się żenić, z kim chcieli, ale takiego luksusu nie mieli mężczyźni i kobiety ze szlachetnych rodzin.
– Za dużo? – zapytał raz jeszcze Takashi, wciąż skołowany i znacznie bardziej podekscytowany niż zwykle. Jak zakochany nastolatek. Jak kiedyś ona. Na tę myśl jej serce przeszył ból. „Ostrożnie, braciszku – chciała mu powiedzieć. – Uważaj z tą miłością do kogoś, kogo nie możesz mieć”. Ale nie do niej należało strofowanie go.
Przygryzła wargi i znowu spojrzała na ryby.
– Coś wymyślę.
– Świetnie – odparł Takashi, choć myślami ewidentnie był gdzie indziej. – Świetnie.
I wciąż rozpromieniony wyszedł z kuchni. Po drodze minął się z Takeru, który zmierzył go takim samym kwaśnym spojrzeniem jak każdego, kto wydawał się szczęśliwy.
– A on co? Chory? – spytał.
„Nie – pomyślała smutno Misaki. – Skazany na cierpienie”.
Ale Takashi miał szczęście, a raczej połączenie szczęścia, lekkomyślności i sprytu. Męcząc się, kombinując i wymyślając wymówki, tak długo odwlekał ożenek, aż jego despotyczny ojciec zmarł i pośród starszyzny Matsudów nie pozostał nikt, kto mógłby mu rozkazywać. Wtedy, zamiast wybrać wskazaną przez krewnych szlachciankę, Takashi ożenił się z ukochaną chłopką o donośnym śmiechu, która sprzedawała mu świeże ryby.
Nigdy się tego nie dowiedział, ale żeniąc się z Setsuko, być może uratował życie szwagierki. Wkrótce po tym, jak Misaki poroniła po raz drugi, rybaczka wprowadziła się do osady Matsudów, wnosząc feerię barw do jej tonącego w szarości świata.
– Odkąd tu jestem, ani razu się nie uśmiechnęłaś – zauważyła, gdy żona Takeru pomagała jej rozpakowywać niewielki dobytek, jaki ze sobą przyniosła. – Co cię tak smuci, siostrzyczko?
Misaki była od nowej szwagierki o dwa lata starsza, ale to Setsuko wyszła za starszego z braci, a w tym świecie liczył się wyłącznie status mężczyzny.
– Przepraszam – wybąkała Misaki. Jak zawsze w ciągu ostatnich lat.
Setsuko wsparła się pod boki.
– To za mało.
– Słucham?
– Będziemy mieszkały tu razem, aż staniemy się starymi, pomarszczonymi raszplami bez zębów. Nie wiem jak ty, ale ja nie mam ochoty spędzić następnych czterdziestu lat w towarzystwie kobiety, która nie potrafi się uśmiechać.
– Potrafię. – Swego czasu oskarżano Misaki o to, że uśmiecha się zbyt często, ale z czasem Takayubi dało jej popalić, zmieniając ją w kruchą, rozedrganą istotkę, bojącą się, że jeśli odezwie się nieco głośniej, może się rozpaść na kawałki.
– Nigdy nie widziałam na twojej twarzy uśmiechu – mruknęła sceptycznie Setsuko. – Co jest? Kąciki ust ci się zepsuły czy jak?
„Nie – pomyślała Misaki – to w środku jestem zepsuta”.
– Poroniłam – wyjaśniła lakonicznie. – Dwa razy.
– Och. – Setsuko natychmiast spoważniała. – Bardzo mi przykro, skarbie. Nie miałam pojęcia.
Jej zatroskane spojrzenie niemal zdruzgotało Misaki. Czas uodpornił ją na okrucieństwo teścia i obojętność męża, ale nie miała jak się obronić przed szczerym spojrzeniem szwagierki.
– Bardzo pragnęłaś tych dzieci? – zapytała Setsuko tak łagodnie, że Misaki pękła.
– Nie wiem – odparła oszołomiona i nieco przerażona własną otwartością. Zamarła w oczekiwaniu, że Setsuko, tak jak wszyscy, wytknie jej samolubstwo, obwini o utratę ciąż i stwierdzi, że powinna się cieszyć, iż ma tak wyrozumiałego męża.
Ale ona tylko westchnęła:
– Mhm. – I zapytała: – To dlaczego tak się smucisz?
– Bo… – Misaki zastanawiała się, kiedy jej głos tak przycichł; od kiedy tak się boi wypowiedzieć głośno dowolną własną myśl. – Jestem tu po to, by rodzić mężowi dzieci. Nie chcę być kulą u nogi.
– Nie jesteś.
– Co?
– Powiedziałam, że nie jesteś kulą u nogi. Nie potrafiłabyś nią być, nawet gdybyś chciała.
Od dawna nikt nie przemawiał do niej z tak bezpretensjonalnym przekonaniem o swojej racji. Patrząc na Setsuko, Misaki uświadomiła sobie, że nie pamięta, jak reaguje się na taką życzliwość. Myślała, że dziewięć lat temu pożegnała się z ludzką dobrocią na zawsze.
– Spójrz na siebie – kontynuowała tym samym tonem Setsuko. – Na co niby miałby narzekać? Jesteś piękna i słodka, a mam przeczucie, że także mądra, urodziłaś mu już wspaniałego syna i do tego, jeśli wierzyć mojemu mężowi, jesteś cudowną kucharką!
– Miło, że tak mówi. Staram się.
– Lubisz gotować?
Misaki przytaknęła.
– To świetnie, bo ja jestem w tym beznadziejna.
– Na pewno nie – zaoponowała z grzeczności.
– Ależ tak! Zapytaj kogoś, kto kiedykolwiek jadł mój posiłek. Zrobisz dobry uczynek, jeśli nauczysz mnie gotować coś dla mojego szacownego męża i jego wyrafinowanego podniebienia.
– Matsudowie nie mają wyrafinowanych podniebień – odparła Misaki. – Twój mąż jada to samo co wszyscy.
– Oprócz tego, co ja gotuję. Jak myślisz, dlaczego zawsze nosiłam ryby na targ, zamiast siedzieć w domu i pomagać w kuchni? Rodzina raz spróbowała mojego posiłku i doszła do wniosku, że woli żyć.
Misaki poczuła, jak usta rozciągają jej się w uśmiechu, i po raz pierwszy od wieków zachichotała.
– No wreszcie! – wykrzyknęła triumfalnie Setsuko. – W końcu uśmiech! I jeszcze to! – Dotknęła palcem policzka Misaki.
– Co? – Zdziwiona kobieta uniosła dłoń do twarzy. Czyżby przykleiło jej się ziarenko ryżu?
– Masz dołeczki!
Tamtego dnia z radością postanowiła, że będzie nazywać Setsuko siostrą, choć w rzeczywistości nie miała sióstr. Ich mężowie dorastali, rywalizując o względy ojca jako pierwszy i drugi syn, ale między szwagierkami nigdy nie było żadnej złej nyamy.
Po niemal dziewięciu latach życia w posiadłości Matsudów Misaki poczuła się tam jak w domu dopiero dzięki Setsuko. Kiedy cierpiała, to Setsuko biegła do zachodniej osady po leki.
- 1
- 2 (current)
Źródło: Vesper
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat