Rzadko na Hataku piszemy o dramatach, zwłaszcza o dramatach medycznych. Tym razem jednak zrobimy wyjątek, wyjątek dla czegoś wyjątkowego, dla czegoś niesamowitego. To, co twórcy "Grey's Anatomy" zaprezentowali w finale szóstego sezonu - jestem pewny - przejdzie do historii amerykańskiej telewizji.
Szósta seria była stosunkowo przeciętna, średni poziom odcinków, średnie nowe postacie, słaba oglądalność. Wszystko było na poziomie dalekim choćby z finałowych epizodów piątego sezonu. Jednak to, czego byliśmy świadkiem w finale, który wyemitowany został w czwartek, zapamiętamy na długo.
Jestem pewny, że są jeszcze osoby, które nie oglądały tego odcinka (a właściwie dwóch - dwugodzinny finał). Kiedy pisaliśmy informację na naszym portalu dotyczącą oglądalności czwartkowych finałów, byliśmy zdumieni tym, że na przestrzeni dwóch godzin "Grey's Anatomy" zyskało ponad 4 mln widzów! W tej chwili zaczynam twierdzić, że ludzie zaczęli dzwonić po sobie i zachęcać znajomych, by włączyli ABC i zobaczyli co dzieje się w szpitalu Seattle Grace.
Niesamowita historia, kilka (jeśli nie kilkanaście) tzw. "OMG moments", nieprawdopodobna dramaturgia, strach, a jednocześnie ogromny żal i łzy. Ciężko tak naprawdę nazywać emocje, które towarzyszyły temu odcinkowi. Było tego tak dużo, zrobiono to z tak niebywałem rozmachem, że na każdym musiał ten odcinek wzbudzić ogromne wrażenie.
Według mnie jest to NAJLEPSZY odcinek serialu "Grey's Anatomy" i nie pomylę się, jeśli dodam, że zasługuje na wysokie miejsce w rankingu najciekawszych, najbardziej emocjonujących, najlepiej napisanych i wyreżyserowanych odcinków w historii amerykańskiej telewizji.
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat