

Zaczęło się bardzo niepozornie. Z jednej strony Paul Walker, z drugiej Vin Diesel. Pomiędzy nimi szybkie samochody, piękne kobiety i gangsterskie porachunki. Pierwsza część The Fast and the Furious była w porównaniu do kolejnych części opowieścią wręcz kameralną. Mimo to ekscytowała. Wyścigi, rywalizacja, gra o dużą stawkę, to rzeczy które fani kina akcji lubią najbardziej.
Twórcy poszli za ciosem. Kolejne odsłony serii imponowały jeszcze większym rozmachem. Co prawda w 2 Fast 2 Furious zabrakło Vin Diesela, a The Fast and the Furious: Tokyo Drift przeniósł akcję do Japonii, zostawiając znanych nam bohaterów, jednak nie wpłynęło to znacząco na obniżenie renomy marki. Z każdym kolejnym filmem było coraz bardziej wybuchowo i efektownie. Azjatycki odpowiednik Paula Walkera staną na wysokości zadania. Ta wersja Szybkich i Wściekłych ma swoje niewątpliwe zalety i rzeszę oddanych fanów.
Widoczny przełom nastąpił w Fast & Furious i Fast Five. Większy budżet zrobił swoje. Panowie już nie tylko się ścigali, ale też walczyli jak prawdziwi herosi kina akcji. Powrócili Paul Walker i Vin Diesel, a w piątej części pojawił się słynny Dwayne Johnson. Fani staroświeckiego kina sensacyjnego przecierali oczy. Jak oni to robią? Skąd biorą pomysły na takie efektowne rozwiązania fabularne? Szybcy i Wściekli wprowadzali tego typu filmy na zupełnie nowy poziom. Kino akcji nigdy wcześniej nie było tak dynamiczne.
Kolejne odsłony to kolejne epickie wyścigi, wybuchy i strzelaniny. Najnowsza część debiutująca właśnie w kinach to już pełnoprawny, napakowany efektami blockbuster. A pomyśleć, że seria rozpoczynała się od dwóch zakapiorów w wyścigówkach. Szybcy i Wściekli pokazują jak robić kino akcji właściwie, a sukcesy komercyjne kolejnych filmów tylko udowadniają, że publika kocha ten format. Zapraszamy na pierwsze pięć części do Showmaxa! Gwarantujemy ostrą jazdę bez trzymanki.
Źródło: zdjęcie główne: Materiały promocyjne

