Deadpool z Wolverine'em robią SNIKT! w nasze portfele. Co dalej, popkulturo?
Ryan Reynolds usiadł na kanapie i od niechcenia, jakby z braku lepszego pomysłu na scenariusz Deadpoola 3, zaproponował Hugh Jackmanowi powrót do roli Wolverine'a. Promocyjny żart pewnie żartem nie jest. I wcale mnie to nie bawi.
Od dawna coś wisiało w powietrzu. Dziwne mrowienie poczułem już podczas seansu Spider-Man: Bez drogi do domu, gdy najpierw na ekranie pojawił się Charlie "najlepszy prawnik na świecie" Cox, a chwilę potem z portali wyskoczyli Tobey Maguire i Andrew Garfield. Na sali oklaski. Trzy rzędy niżej ktoś pisnął, nieopodal jedna osoba wstała i radośnie krzyczała. Garfield zdjął maskę Spider-Mana, a ja usłyszałem aplauz porównywalny do tego, który jest na stadionach piłkarskich, gdy drużyna wreszcie trafi do odpowiedniej bramki. Fajnie, to są właśnie pozytywne emocje. Fabryka Snów i tak dalej, no nie? Wydaje mi się jednak, że spełnianie życzeń fanów powinno mieć umiar, a fanserwis nigdy nie powinien zastępować kreatywności.
Wiecie, nieprzypadkowo przez tyle lat, odkąd kino popularne rodziło się za sprawą filmów Stevena Spielberga czy George'a Lucasa, to nie widzowie pisali scenariusze, tylko filmowcy. Już raz dostaliśmy produkt adaptujący komentarze fanów z grup na Facebooku. Powiedzcie szczerze – czy komuś podobał się Skywalker. Odrodzenie? Jak robisz film dla wszystkich, to ostatecznie nikt nie będzie zadowolony. Dobrze skomentowali to kiedyś bracia Russo, mówiąc, że nie chcą dawać fanom tego, na co liczą, tylko to, czego nawet oni sami nie wiedzą, że chcą. Moim zdaniem to fundamentalne podejście, którym powinni kierować się reżyserzy i scenarzyści. Chciałbym, żeby też myśleli o tym producenci i wielkie studia filmowe. Czasy są jednak trudne, dolary trzeba gromadzić... A nic tak nie podkręca sprzedaży, jak odwoływanie się do pragnień widowni.
Reynolds na kanapie, a rzeczy się dzieją
Żebyśmy jednak mieli jasność – uwielbiam Ryana Reynoldsa i jego humor. Nie posądzam go o ściąganie do filmu Hugh Jackmana jedynie dla własnych profitów. Nie od dziś wiadomo, że się kumplują i na ekranie ich chemia może zaowocować czymś niezapomnianym, do czego będziemy wielokrotnie wracać. Można jednak powiedzieć, że w tym równaniu to właśnie Reynolds jest fanem, do tego bardzo niebezpiecznym, bo z dostępem do kreatywnego decydowania o tym, co powinno się znaleźć w trzecim Deadpoolu. Jego uczucie do Hugh Jackmana spłodzi nam być może kapitalne widowisko, ale zrodzi też szereg konsekwencji, które w dalszej perspektywie mogą się okazać szkodliwe dla kondycji kina popularnego.
Zabrzmiało groźnie, wiem. Może nawet trochę groteskowo, bo w końcu mowa tylko o filmach komiksowych, a umówmy się – nie są to sprawy większe niż życie. Rzecz w tym, że powrót Jackmana już teraz jawi się jako próba dosięgnięcia sufitu w spełnianiu zachcianek, o których pisało się na forach od momentu, kiedy Disney przejął aktywa 20th Century Fox w 2017 roku. Skłamałbym, pisząc, że sam wtedy nie myślałem o ponownym zobaczeniu Jackmana w roli Wolverine'a, tylko tym razem u boku Iron Mana i Kapitana Ameryki. Jesteśmy już jednak w zupełnie innym miejscu i naprawdę uważam, że trzeba było dać spokój postaci granej przez Jackmana i zostawić nas z jego kapitalnym pożegnaniem w filmie Logan: Wolverine z 2017 roku w reżyserii Jamesa Mangolda. Powiecie, że nikt mu nie odbierze tego filmu i tych emocji, a Deadpool 3 pokaże nam inny moment z życia Wolverine'a? Zgadzam się z tym, ale wciąż jest realne ryzyko, że powrót Jackmana przypomni wszystkim, że Wolverine to on, a on to Wolverine. I nie ma szans na inne rozwiązanie w niedalekiej przyszłości. Wolałbym usłyszeć, że Rosomak pojawi się w trzecim Deadpoolu, ale zagra go zupełnie inny aktor. John Krasinski, Idris Elba, może Keira Knightley? Ba, można było wykorzystać nawet znajomość z Jackmanem i zaprosić go do promocji. Posadzić weterana obok nowego odtwórcy roli i stworzyć symboliczny moment błogosławieństwa. Wyobrażam sobie, jak starszy aktor poklepuje młodszego po ramieniu i mówi: "brachu, wierzę w ciebie, rób swoje i pamiętaj, żeby nie przesadzić z siłownią".
Co było pierwsze: aktor czy postać?
Wspomniane na wstępie Bez drogi do domu jest doskonałym przykładem filmu, w którym fanserwis zatrzymał nasze logiczne myślenie. Przestaliśmy dostrzegać, jak wiele jest tam fabularnych nieścisłości. Przecież wprowadzenie postaci dwóch Pajączków z innych uniwersów wygląda tak, jakby było klejone na ślinę. Wybaczamy jednak wszystko, bo hej, oto Maguire i Garfield u boku Hollanda! Nie podoba mi się, że kreatywność wypierana jest przez szukanie sposobów, które z miejsca spotkają się z przychylnością fanów. Połączenie trzech Spider-Manów w jednym filmie miało ogromny potencjał, ale skupiono się tylko na odhaczaniu obowiązkowych punktów. Trudno powiedzieć, że Peter Parker z naszego uniwersum zyskał coś na współpracy ze starszymi kolegami. Nie byli oni pełnoprawnymi postaciami, ale chodzącymi atrakcjami. Kocham kino superbohaterskie, ale w tym przypadku uważam, że Martin Scorsese – nazywający filmy Marvela "parkiem rozrywki" – miał trochę racji.
Czy podobnie będzie w nowej odsłonie Deadpoola? Wierzę, że Shawn Levy za kamerą będzie w stanie temperować szalone pomysły Reynoldsa i dostaniemy dobry film, ale ciągle boję się szerszego wymiaru całego zdarzenia. Jeśli tak uwielbiana postać z komiksów nie doczeka się nigdy ekranowych przygód z nowym aktorem – a takie słyszę głosy, że najlepiej już nigdy nie obsadzać nikogo nowego w tej roli – to byłaby to wielka strata dla całej popkultury. Moim zdaniem aktor nie może być większy od postaci. Jeśli ktoś wychodzi z założenia, że są bohaterowie "nierecastowalni", to być może robi sobie krzywdę. Wybiera jeden filmowy produkt, zamiast sześciu znakomitych produkcji z udziałem nowego, młodszego aktora, który miałby szansę powiedzieć coś nowego przy postaci Wolverine'a.
Niestety, ale tak wygląda obecnie świat filmu. Pamiętacie reakcje fanów na produkcje o młodym Hanie Solo? Kilka miesięcy temu Kathleen Kennedy przyznała, że recast był błędem. Lucasfilm tylko pogłębia ten problem, tworząc wygenerowanego komputerowo Luke'a Skywalkera. A przecież można było zdecydować się na metodę małych kroków, czyli zaangażować do tej roli Sebastiana Stana. Można powiedzieć, że internauci dają mu zielone światło, bo tworzą liczne memy porównujące młodego Marka Hamilla z aktorem znanym z roli Zimowego Żołnierza. Ale nie, nie ma na to zgody, bo ciągle brakuje odwagi, a to prowadzi w konsekwencji tylko do jednego – zaniechania kreatywności, spętania twórców i braku możliwości opowiadania ciekawych historii z młodym aktorem w kultowej roli.
Deadpool 3 trafi do kin w 2024 roku. Spokojnie można było odczekać jeszcze trzy lata i mielibyśmy równo dziesięć lat od ostatniego występu Jackmana jako Wolverine. Wiadomo, że postać ta obdarzona jest wieloma kontekstami w popkulturze i trzeba ją traktować szczególnie, więc wyobrażam sobie, że wprowadzenie Logana w formie niespodzianki w innym filmie mogłoby dać pozytywny efekt pod warunkiem, że byłoby to zrobione w sposób charakterystyczny dla tej postaci. Jedna scena akcji w barze z Loganem ciachającym wrogów? Widzowie byliby postawieni pod ścianą, bo musieliby zaakceptować sytuację, że Jackman ma swoje lata i kino musi iść do przodu, a historie nie opowiedzą się same.
Schowaj szpony, redaktorze
Być może dojdzie jeszcze do recastu i rękami Jackmana zostanie przekazana pałeczka (zresztą, już raz to zrobił w swoim filmie w 2017 roku, ale anyway). Gimnastykowanie się w ten sposób, żeby wprowadzić nową postać, też jest dowodem na to, w jak złym momencie się znaleźliśmy, ale byłoby to może nawet ciekawe z punktu widzenia filmowej opowieści. Może Logan w wykonaniu Jackmana uda się na przejażdżkę z Deadpoolem po multiwersum i trafią do głównego świata MCU, w którym spotkają nowego Wolverine'a? Nowa wersja tej postaci będzie mogła w trakcie filmu rosnąć u boku starszego kolegi, co jednocześnie zmniejszyłoby narzekania i agresję wobec nowego castingu.
Może rzeczywiście jest to sposób na wprowadzenie nowego Wolverine'a? Jeśli za kilka lat dostaniemy na przykład Tarona Egertona w tej roli, to cały ten artykuł można będzie wywalić do kosza. Wyrażam jednak swoje obawy, że powrót Jackmana skutecznie wstrzyma ten proces. Siła lajków, pozytywnych reakcji pod newsem o jego powrocie pokazuje mi, że jeszcze przynajmniej dekadę przyjdzie nam poczekać na nowego Logana. A jak napisałem wyżej, byłoby to marnowanie potencjału na kapitalne adaptacje. Średnio widzi mi się perspektywa zobaczenia jednego dobrego filmu, zamiast dwóch trylogii z nowym aktorem, które mogłyby czerpać z bogatego komiksowego dziedzictwa. Jackmanowi (nie z jego winy) tak naprawdę wyszedł tylko jeden solowy film o Loganie i pech chciał, że był to akurat ten z jego pożegnaniem.