DualSense Edge - test kontrolera. Jak sprawdza się pad do PS5 za ponad 1000 zł?
PlayStation Polska udostępniło nam do testów DualSense Edge, czyli nowy kontroler do PS5, który kosztuje sporo, ale i sporo oferuje.
PlayStation Polska udostępniło nam do testów DualSense Edge, czyli nowy kontroler do PS5, który kosztuje sporo, ale i sporo oferuje.
Sony stworzyło swój własny kontroler dla graczy, którym zależy na wysokiej jakości wykonania i szerokiej gamie dostępnych opcji. DualSense Edge, bo o tym sprzęcie mowa, wyceniono na 1199 zł, co wydaje się ogromną kwotą. Za tyle można przecież kupić Xboksa Series S lub Nintendo Switch Lite, a takie porównania zdecydowanie działają na wyobraźnię. Warto jednak wziąć pod uwagę fakt, że nie jest to konkurencja dla standardowych padów kosztujących około 250-350 zł, a dla urządzeń klasy "premium". Jego cenę wypadałoby więc porównywać z podobnymi rozwiązaniami innych firm, a tu już różnica nie jest aż tak widoczna. Przykład: Xbox Elite Series 2 kosztuje 739 zł, Astro C40 TR w momencie premiery dostępne było za 199$ (tyle samo, ile w USA trzeba zapłacić za Edge), a SCUF Reflex FPS to wydatek aż 280 euro, a więc ponad 1300 zł!
Kontroler od Sony pod względem ceny plasuje się więc gdzieś pośrodku stawki, jeśli chodzi o sprzęty tego typu. Trzeba jednak odpowiedzieć sobie na jedno istotne pytanie: czy warto wydać tyle na pada do PS5? Mam nadzieję, że poniższy tekst okaże się dla Was pomocny.
Co znajdziemy w pudełku z DualSense Edge?
DualSense Edge dostarczany jest w stosunkowo niewielkim i niepozornym pudełku. Wystarczy jednak je otworzyć, by zrozumieć, czemu tak jest. Kontroler oraz wszystkie dodatkowe akcesoria skryto w gustownym, białym etui, oszczędzając tym samym sporo miejsca. Wierzchnią warstwę futerału pokryto twardszym plastikiem, co powinno ochronić cenny sprzęt przed uszkodzeniami mechanicznymi, do jakich mogłoby dojść np. po wrzuceniu go do torby, plecaka lub niefortunnym zrzuceniu z biurka. Środek wypełniono zaś miękką wyściółką z otworami na poszczególne elementy, a z tyłu znaleźć można zapinaną na rzepy klapkę. Pozwala ona na dostęp do gniazda ładowania, a tym samym na podpięcie pada do zasilania bez potrzeby wyjmowania go z etui. Podobne rozwiązanie oferowała konkurencja i korzystanie z tego było bardzo wygodne. Cieszy więc fakt, że i Sony się na to zdecydowało. Mówiąc krótko: całość jest dobrze przemyślana i funkcjonalna, a przy tym też estetyczna.
Tak prezentuje się pełna zawartość. W pudełku znajdziecie:
- kontroler DualSense Edge;
- etui;
- przewód USB-C o długości 2,8m;
- obudowa złącza (blokada przewodu USB-C);
- półkopułowe przyciski tylne (2 sztuki);
- dźwigniowe przyciski tylne (2 sztuki);
- standardowe nakładki na analogi (domyślnie zamocowane na kontrolerze);
- niskie nakładki kopułowe na analogi;
- wysokie nakładki kopułowe na analogi;
- instrukcja obsługi, gwarancja.
Wygląd, waga, jakość wykonania
Pamiętam, że przy rozpakowywaniu PlayStation 5 w listopadzie 2020 roku ogromne wrażenie zrobił na mnie kontroler DualSense. Był on zdecydowanie masywniejszy od wcześniejszych DualShocków, po prostu miało się wrażenie obcowania ze sprzętem lepszej jakości. Edge dodatkowo potęguje te doznania. Jest nieco masywniejszy i cięższy (ok. 325g zamiast 280g) – to wyczuwalne, ale dłuższe użytkowanie nie powoduje dyskomfortu – a przy tym sprawia wrażenie jeszcze solidniejszego od swojego starszego i tańszego brata. Nie chcę przekonywać się, czy wytrzyma upadek z wysokości około metra, ale podejrzewam, że mógłby.
Sama bryła kontrolera nie uległa praktycznie żadnym zmianom. Na pierwszy rzut wygląda dokładnie tak samo jak znane nam już urządzenie – z delikatnymi, kosmetycznymi zmianami, takimi jak kolor przycisków, d-pada i panelu dotykowego. Większe różnice widać, gdy mu się bliżej przyjrzymy. U dołu znalazły się dwa dodatkowe przyciski, które pozwalają m.in. zmieniać profile użytkownika (o tym za moment) oraz regulować głośność słuchawek (to opcja, która szczególnie przypadła mi do gustu). Co ciekawe, Sony pomyślało nawet o łatwej wymianie całego modułu gałki analogowej, a w ich sklepie można dostać tę część za stosunkowo niewielką kwotę – 19,99$. O awariach tych części w ostatnich latach było głośno, szczególnie za sprawą popularnego w Nintendo Switch "dryfowania", więc dobrze, że jest coś takiego. Choć oczywiście trzymam kciuki, by obeszło się bez takich lub podobnych komplikacji.
Gniazdo ładowania zawiera po bokach dwa dodatkowe otwory. To miejsce, w którym zaczepia się blokadę przewodu USB-C, która uniemożliwia (a przynajmniej bardzo utrudnia, bo pewnie znajdą się odważni, którzy zechcą przetestować wytrzymałość tego elementu) wypięcie kabla. Długość przewodu liczy 2,8 metra, więc granie "na kablu" jest dość wygodne. A warto dodać, że dla wielu osób jest to preferowany sposób zabawy z uwagi na eliminację opóźnień wynikających z komunikacji bezprzewodowej.
Jeszcze ciekawiej robi się z tyłu. U góry znalazły się dwa trzystopniowe suwaki pozwalające wyregulować głębokość spustów. Nieco niżej mamy otwory do umieszczenia łopatek pełniących funkcję dwóch dodatkowych przycisków, które można dowolnie przypisać. Szkoda tylko, że nie zdecydowano się na 4 takie łopatki, co dałoby jeszcze więcej możliwości personalizacji sterowania w grach.
Ostatnią nowością (przynajmniej z tych wizualnych) jest dodatkowy suwak na dolnej części Edge'a. Używa się go do zwolnienia blokady trzymającej w miejscu plastikową ramkę otaczającą analogi. Cały pad wykonany jest bez zarzutu, ale ten element budzi we mnie pewne obawy. Wykonany jest raczej z cienkiego plastiku, więc nie jestem przekonany co do jego trwałości. Do tego lśniący czarny kolor, choć początkowo efektowny, lubi się rysować – doskonałym przykładem jest centralny panel w samym PS5.
DualSense Edge - zastosowania w praktyce: akcesoria, dodatki i profile użytkownika
Zdaję sobie sprawę, że niektóre terminy – "nakładki kopułowe", "profile użytkownika" czy "regulacja głębokości spustu" – mogą brzmieć dość tajemniczo. Dlatego też w tej części tekstu zdecydowałem się w skrótowej formie opisać, jak dodatkowe funkcje i akcesoria DualSense Edge można wykorzystać w praktyce.
Wymienne analogi (mocowane na plastikowy zatrzask, a nie magnes, jak u konkurencji) pozwalają dostosować precyzję przy korzystaniu z tych części, co może mieć kluczowe znaczenie w przypadku osób grających w sieciowe strzelanki. Wyższa gałka pozwala na wykonywanie bardziej precyzyjnych ruchów, to zaś ułatwia np. wykonywanie headshotów. Dodatkowo posiadacze Edge'a mogą także ustawić martwą strefę oraz czułość drążków – ręcznie lub korzystając z jednej z kilku gotowych opcji. Nie ma problemu, by analogi przenosiły nasze ruchy do gry szybciej, wolniej, a nawet działały w sposób cyfrowy, czyli z maksymalną wartością wejścia. To ostatnie świetnie sprawdza się przy wykonywaniu kombosów w bijatykach (takich jak Street Fighter) i z powodzeniem może zastąpić granie na "krzyżaku".
Tylne łopatki to po prostu dodatkowe przyciski, które możemy dowolnie przypisać. I słowo "dowolnie" nie jest absolutnie żadnym nadużyciem czy przesadą – obejmuje to dosłownie wszystko, łącznie ze spustami, krzyżakiem, przyciskiem opcji oraz wciśnięciami panelu dotykowego i gałek analogowych. Możliwości są w zasadzie nieograniczone i każdy z pewnością będzie w stanie wykorzystać to "pod siebie". Najbardziej podoba mi się wykorzystanie ich do przypisania skoku w strzelankach (dzięki temu skakanie jest możliwe bez potrzeby odrywania kciuka od prawej gałki analogowej odpowiadającej za celowanie) oraz zmiany biegów w wyścigach. Do korzystania z nich trzeba się przyzwyczaić, ale po kilkunastu pierwszych minutach staje się to bardzo intuicyjne. U mnie najlepiej sprawdziły się te krótsze łopatki, bo znajdują się w doskonałym miejscu: mam do nich łatwy dostęp, ale bez ryzyka, że nacisnę je przypadkiem. To jednak kwestia indywidualna, dlatego warto przetestować oba ich rodzaje, by przekonać się, co najbardziej przypadnie Wam do gustu.
Największym game-changerem, przynajmniej dla mnie, okazały się profile użytkownika, które możemy tworzyć na konsoli, a następnie przypisywać je do czterech skrótów wywoływanych jednym z dwóch przycisków znajdujących się u dołu kontrolera. W prosty sposób możemy zmieniać przypisane przyciski, ustawiać wspomnianą już czułość i martwą strefę drążków, martwą strefę spustów czy siłę wibracji. Później można przełączać się między takimi profilami "w locie", bez potrzeby minimalizowania gry. To świetne rozwiązanie szczególnie w przypadku tytułów oferujących zróżnicowaną rozgrywkę: możecie zdecydować się na różne ustawienia w zależności od konkretnych trybów zabawy czy aktywności.
Wrażenia z gry, komfort użytkowania, czas pracy na baterii
Jeżeli podstawowy DualSense dobrze leży w Waszych dłoniach i wygodnie Wam się z niego korzysta, to i Edge przypadnie Wam do gustu. Ma on dokładnie ten sam kształt i wymiary, a jego waga jest tylko nieznacznie większa. Nie trzeba się do niego na nowo przyzwyczajać – ot, jest on naturalnym i intuicyjnym przedłużeniem swojego poprzednika. Dodatkowo z tyłu znalazła się delikatna warstwa antypoślizgowa, przez którą pad lepiej i pewniej leży w dłoni. Mała rzecz, ale cieszy – szczególnie podczas dłuższych sesji w grach sieciowych lub kolejnych podejściach do bossów w Soulsach.
Od piątku spędziłem z Edgem kilkanaście godzin, testując go w różnego rodzaju produkcjach: od The Messenger, poprzez God of War: Ragnarok, DiRT 5 i Need for Speed Unbound, a na PvP z Destiny 2 kończąc. W każdej z tych gier dało się wykorzystać oferowane przez pada możliwości, by ułatwić sobie życie lub zyskać przewagę nad rywalami podczas zabawy online.
Jedynym mankamentem (poza ceną, która bez wątpienia odstraszy część odbiorców) jest czas pracy na baterii. Jest nieco krótszy niż w podstawowym modelu. W zależności od użytkowania (np. od siły wibracji, intensywności oporu na spustach, jasności itp.) jedno ładowanie ma pozwolić na zabawę od 5 do 10 godzin. I mogę to potwierdzić, bo przy domyślnych ustawieniach pad domagał się prądu po około 6-7 godzinach. Wynik ten jest trochę rozczarowujący, ale bardzo długi i solidny przewód nieco załagodził mój zawód.
Czy warto wydać 1200 zł na DualSense Edge?
Czas na odpowiedź na najważniejsze pytanie – czy pad jest na tyle dobry, by usprawiedliwić wydatek 1200 zł? Jak najbardziej: to świetnie wykonany sprzęt o dużych możliwościach. Pozwala na naprawdę ogromną swobodę, jeśli chodzi o konfigurację, choć nie obraziłbym się za dłuższy czas pracy na baterii i dwie dodatkowe, tylne łopatki. Musicie natomiast pamiętać, że to nie jest sprzęt dla osób, które sporadycznie odpalają konsolę lub grają najczęściej w produkcje dla jednego gracza. Tacy użytkownicy raczej nie wykorzystają pełni oferowanych możliwości i podstawowy DualSense w zupełności im wystarczy – szczególnie że nawet w "zwykłej" wersji to świetny, dopakowany dodatkowymi funkcjami kontroler.
Jeśli jednak spędzacie przy konsoli dużo czasu, a przy tym jesteście miłośnikami trybów sieciowych lub uwielbiacie bijatyki i zależy Wam na osiąganiu jak najlepszych wyników, to DualSense Edge jest stworzony dla Was. Może Wam pomóc w jeszcze lepszym i skuteczniejszym radzeniu sobie z rywalami.
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1975, kończy 49 lat
ur. 1945, kończy 79 lat