NORBERT ZASKÓRSKI: Nie mogę nie zapytać o tę kwestię - czy serial zmieni podejście hejterów filmu? AGNIESZKA DYGANT: Nie mam zielonego pojęcia. Serial jest bardziej wyczerpujący, daje więcej przestrzeni. Mamy 6 odcinków. Film to tylko 120 minut. Na pewno te wątki spuchną, staną się bardziej klarowne, a wypowiedź będzie pełniejsza. Widzowie być może lepiej zrozumieją postacie. Myślę, że serial się spodoba. A czy koncepcja serialu nie byłaby od początku lepszym medium dla opowiedzenia tak złożonej, wielowymiarowej historii? Nie wydaje mi się. Film był sukcesem frekwencyjnym. Wielu widzom się spodobał. Myślę, że udało się w nim przedstawić tę wielowymiarowość. A w jaki sposób pani wątek przeniesiono na płaszczyznę serialu? Moja postać pojawia się od drugiego odcinka. Widzowie będą mieli okazję zobaczyć kilka nowych scen, których nie było w kinie. Historia nie zmieni się diametralnie. Po prostu doktor Beaty będzie trochę więcej. Być może to pozwoli widzowi swobodniej wejść w psychikę tej bohaterki. Chciałbym teraz zapytać o pani następny projekt, czyli Kobiety mafii. Co było głównym czynnikiem, który zadecydował o pani udziale w tym filmie? Po Botoksie usłyszałam, że Patryk [Vega – przyp. red.] będzie robił kolejny film i pomyślałam sobie o częstotliwości jego działania, czy to jest możliwe, żeby w tak krótkim czasie zacząć pracować nad nowym projektem. Czy to dalej będzie jakościowe. Byłam nawet wobec tego sceptyczna. Kiedy przeczytałam scenariusz, byłam po prostu wstrząśnięta tą historią, ale również perfekcyjnością tekstu i w sekundę zapomniałam o moich wcześniejszych wątpliwościach. Nawet nie rozważałam, żeby nie przyjąć tej roli. Kobiety mafii to dynamiczna, porywająca opowieść, powrót do kina gangsterskiego. Ponadto moja rola wydała mi się bardzo ciekawa, intrygująca i dziwna. To prawdziwe wyzwanie. A co było inspiracją do wykreowania tej postaci? Czasami szukam inspiracji w innych filmach, ale w tym wypadku tak nie było. Spotkałam się natomiast z pierwowzorem tej postaci, osobą, która była inspiracją do stworzenia mojego wątku. Opowiedziała mi, jak ta historia wyglądała z jej perspektywy. To było dla mnie bardzo ciekawe doświadczenie. Jak wiele z granej postaci zostaje w pani po zakończeniu zdjęć? Przez pewien czas zostaje. Kiedyś myślałam, że to bujda, że aktorzy tylko tak mówią, aby podkreślić, jak bardzo wnikają w postać. Ale jednak coś w tym jest. Instynktownie i podświadomie aktor napełnia się rzeczami, które przydadzą mu się później na planie. Gdy grałam nianię, po powrocie do domu nie chodziłam w szpilkach i mini [śmiech], ale byłam bardziej otwarta na humor i obserwację ludzi o podobnych cechach osobowości, bo podświadomie chciałam sobie coś z tego wziąć. Przejmowałam trochę jej ekspresję i to mnie nawet bawiło. Tak, postacie, które gramy przez jakiś czas później w nas siedzą. Czyli nie ma żadnego przełącznika, który automatycznie to wyłącza? Automatyczny jest, ale z opóźnionym zapłonem [śmiech] Inaczej my aktorzy wcześniej czy później lądowalibyśmy na kozetce u psychiatry. Grała pani w swojej karierze wiele silnych kobiecych postaci. Jak dzisiaj wygląda według pani światowe i polskie kino oraz telewizja, jeśli chodzi o aspekt silnych bohaterek? Coraz lepiej. Jestem fanką między innymi Game of Thrones, a w tym serialu mamy absolutnie wykwit tego typu postaci. Każda z bohaterek tej produkcji jest na swój sposób silna i dorównuje mężczyznom. Tam kobiety są czasem bardziej okrutne, przebiegłe i waleczne niż mężczyźni. Dzisiaj te cechy nie są przypisywane już jednej płci. Natomiast w męskich bohaterach możemy się dzisiaj doszukać pewnych cech ludzkich [śmiech], złamań, wzruszeń, rozterek, kiedyś częściej przypisywanych kobietom. Dziś aktorzy nie wstydzą się okazywać słabości na ekranie. Ogólnie tendencja się zmienia, również w polskim kinie i serialu. Jeżeli miałaby pani podać rys psychologiczny swojej wymarzonej postaci, w którą chciałaby pani się wcielić na ekranie, to kim by ona była? Nie mam pojęcia. Liczę raczej na wyobraźnię innych [śmiech]. Ludzie, którzy zajmują się pisaniem scenariuszy są niczym nieograniczeni, a ja jestem moim wyobrażeniem siebie. Uważam, że coś mi wychodzi lepiej, a coś gorzej. Mam ocenę siebie, która nie zawsze jest właściwa, ale jeśli już miałabym coś wybrać, to lubię siebie mocną i awanturniczą. Uwielbiam grać babki, które potrafią przylać [śmiech] i to najlepiej w słusznej sprawie, wymierzyć sprawiedliwość tu i tam. Ale nie pogardziłabym również postacią w stylu Hannibala Lectera. Czyli w grę wchodzi rola psychopatki? Zawsze jest mile widziana [śmiech]. Rozmowa z Agnieszką Dygant na planie filmu Kobiety mafii dostępna pod tym  linkiem  Nasz wywiad z Piotrem Stramowskim możecie przeczytać tutaj
.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj