Obejrzałam It Ends With Us przed przeczytaniem książki. Teraz żałuję!
Każda książkara korzystająca z TikToka doskonale wie, czym jest It Ends With Us. I choć nie czytałam książki, to jeszcze przed seansem znałam zarys fabularny i najważniejsze spoilery.
W Wydaniu Weekendowym komentujemy nie tylko filmy i seriale, ale też przemysł wydawniczy oraz nowe trendy panujące wśród społeczności książkowej. Krytykowaliśmy już kolorowe okładki, romantyzowanie niezdrowych relacji oraz najpopularniejsze schematy, które pojawiają się w powieściach rozpropagowanych przez media społecznościowe. Nie da się ukryć, że TikTok (oraz jego "książkowa" strona, określana jako BookTok) jest narzędziem zdobywania wiedzy dla młodych czytelników, którzy dzielą się przemyśleniami na temat współczesnej literatury. Już w 2022 roku wspomnieliśmy, że to medium reklamuje przede wszystkim popularne powieści, m.in. mitologiczną serię Ricka Riordana, fantasy heist w wydaniu Leigh Bardugo oraz literaturę obyczajową Colleen Hoover.
Już wtedy It Ends with Us, książka będąca poruszającą historią o przemocy domowej oraz trudnej miłości, należała do najpopularniejszych tytułów na BookToku. Gdy tylko algorytm wyhaczył, że interesują mnie treści związane z literaturą, zalała mnie fala klipów dotyczących losów Lily Bloom, Ryle'a oraz Atlasa. W pewnym momencie przestałam je pomijać. I tym samym dowiedziałam się czegoś więcej o aspirującej kwiaciarce z TikToka. Mimo pewnych kontrowersji oraz mieszanych opinii popularność twórczości Colleen Hoover nie spadła. W niemal idealnym momencie przyszła wiadomość o adaptacji książki, czym autorka oraz reżyser Justin Baldoni chwalili się w mediach społecznościowych.
Od niemal samego początku produkcja ta wzbudzała silne emocje. Zajadając się popcornem, czytałam komentarze oburzonych fanów po tym, gdy ogłoszono obsadę. Bez większych oczekiwań czekałam na premierę, na którą ostatecznie wybrałam się w towarzystwie czytelniczki. Z ekspertką u boku przebrnęłam przez seans. I bardzo żałuję, że sama nie zabrałam się za tę powieść wcześniej. Dlaczego?
Co sądzę o filmie It Ends With Us?
Na początku uprzedzę Was, że nie chcę kompletnie zjechać tego filmu. Na pochwałę z pewnością zasługuje aktorstwo. Trzeba przyznać, że Blake Lively chciała zabłysnąć w tym filmie i jej się to udało. Pomijając pewne nielogiczności, Lily Bloom jest wystarczająco autentyczna. Przez tę historię pokazuje, jak trudno wyrwać się ze schematu, który znamy z rodzinnego domu. Dobrze oddała chaotyczną naturę swojej bohaterki, jej zagubienie i strach przed pójściem w ślady własnej matki. Świetnie radzi sobie w scenach z przemocowym partnerem (Baldoni) i tych ze swoją pierwszą miłością (Brandon Sklenar). Między aktorami czuć chemię.
Najlepiej wypada wątek przemocy domowej. Na seansie czasami słyszałam szepty, ale gdy Lily uciekła ze swojego apartamentu, na sali zapadła kompletna cisza. Wszyscy widzowie byli wpatrzeni w ekran do samego końca.
To produkcja komercyjna, a twórcy doskonale wiedzieli, do kogo ją kierują. Nie dziwi mnie więc dobór soundtracku. Przy bardziej emocjonalnych scenach słyszymy Birdy, Lanę del Rey oraz Taylor Swift – kawałki, które młodsze pokolenie nuciło, roniąc łzy. Nastrojowa popowa muzyka pasuje do opowiadanej na ekranie historii.
Muszę być szczera – pierwsza połowa seansu naprawdę mnie wynudziła. Do tego na początku śmiałam się pod nosem ze wszystkich "zbiegów okoliczności", przez które Lily i Ryle trafiali na siebie. Wiem, że ten wątek jest zgodny z książką, ale został zrealizowany dość banalnie, żeby nie powiedzieć absurdalnie. Bo jakim cudem neurochirurg ma tyle wolnego czasu? Dlaczego akurat jego siostra jest tą kobietą, która randomowo weszła do zamkniętego sklepu? Czemu zapytała o ofertę pracy w jeszcze nieotwartej kwiaciarni? Z nudów? Przecież ma pieniądze, które śmiało mogłaby zainwestować ze swoim mężem. Takie wątki są dla mnie niezrozumiałe, przez co historia traci na wiarygodności.
It Ends With Us – lista największych grzechów
Obsada filmu
Jeszcze przed premierą na X krążyły zdjęcia z planu. Towarzyszyły im jęki i stękania czytelników dotyczące castingu. Marzenia fanów o młodej Abigail Cowen (znanej z serialu Przeznaczenie: Saga Winx) w roli głównej rozniesiono w drobny mak. Zdaniem internautów Blake wyglądała za staro. Teraz, znając wiek bohaterów książki, częściowo rozumiem te głosy. Aktorka faktycznie nie wygląda na 23 lata, podobnie jak ekranowy Atlas nie przypomina dwudziestosześciolatka, a osobę, która dawno przekroczyła trzydziestkę.
Być może dla fabuły filmu delikatne postarzenie bohaterów nie miało większego znaczenia, ale było ważne dla grupy docelowej. Pamiętajmy, że dzięki magicznemu algorytmowi TikToka It Ends With Us docierało przede wszystkim do ludzi, którzy dopiero wkraczali w dorosłość. Widok młodszych twarzy na ekranie nie tylko odpowiadałby ich wyobrażeniom, ale też byłby czymś, z czym mogliby rezonować.
Za dużo Ryle'a, za mało Atlasa
Uwodzicielski tyran i prawdziwy rycerz w zbroi – tak opisałabym obraz, który zobaczyłam na wielkim ekranie. Rzecz w tym, że o Ryle'u mogłabym powiedzieć znacznie więcej (wymienić chociażby jego cechy charakteru oraz motywacje stojące za działaniami), a o Atlasie praktycznie nic. Wykluczam tutaj jego młodszą wersję, widoczną we flashbackach Lily. Sklenar został niestety potraktowany po macoszemu. Nie miał zbyt wiele do zagrania – poza tym, że rzekomo latał za Lily, odkąd ją zobaczył w swoim lokalu. A jak z bezdomnego, samotnego nastolatka stał się właścicielem popularnej restauracji w Bostonie? Jak zdołał tego dokonać? W rzeczywistości samo zdobycie funduszy nie byłoby takie proste. Wzmianka o służbie w marynarce wojennej nie wystarcza.
Po przeczytaniu fragmentów książki myślę, że dłużyzny w filmie można było zastąpić większą liczbą scen z Atlasem. Materiał źródłowy był spory, ale nie został w pełni wykorzystany. W powieści bohaterowie rozmawiają więcej o przemocy ze strony ojca Lily. Tatuaż z sercem miał mieć również inne, głębsze znaczenie. Nie widzieliśmy, jak dziewczyna opiekowała się chorym nastolatkiem, co wpłynęło na rozwój ich relacji.
Wątek przemocy domowej wybrzmiewa zbyt późno?
Podobno sygnały o brutalnej stronie Ryle'a dochodziły do czytelników już wcześniej. Tymczasem w pierwszej połowie filmu mamy jedynie scenę z naczyniem żaroodpornym, która została przedstawiona w inny sposób. Na pierwszy rzut oka faktycznie wyglądało to jak nieszczęśliwy wypadek – montaż ukrył to, jak rzucone przez Ryle'a szkło wylądowało na podłodze. Tymczasem w książce od razu zasygnalizowano, że naczynie trafiło prosto w Lily, a partner ją dodatkowo uderzył – stąd ten siniak pod okiem.
Jak wspomniałam wyżej, przedstawiony problem społeczny stanowi fundament całej historii, co uświadomiłam sobie po wysłuchaniu opinii przyjaciółki i innych czytelniczek. Dlatego boli mnie, że ten wątek zostaje rozwinięty dopiero pod koniec drugiego aktu. W końcu był ważny – szczególnie dla fanek, które przynajmniej częściowo utożsamiały się z rozterkami Lily Bloom. Jest mnóstwo dziewczyn znajdujących się w toksycznych relacjach, które w tej protagonistce odnalazły siłę, by "przełamać schemat", jak głosi motto It Ends With Us. Tymczasem film wygląda jak średni romans – nie tylko przez swoją pierwszą połowę, ale również przez otoczkę wokół niego.
Drama rodem z Don't Worry Darling, czyli promocja
Nie bez powodu internauci porównują aktualną sytuację PR-ową It Ends With Us do historii sprzed 2022 roku – znów mamy całą obsadę przeciwko jednej osobie. Tym razem zamiast Florence Pugh jest Justin Baldoni, który w oczach widzów i fanów wychodzi na ofiarę działań Blake i jej męża Ryana Reynoldsa (ten ostatni miał podobno "wpychać nosa w nieswoje sprawy"). Nie pomagają również wypowiedzi aktorów, unikających imienia reżysera jak ognia, a także fakt, że nikt z osób zaangażowanych w projekt nie obserwuje go na Instagramie – nawet Colleen Hoover. TikTok oraz X huczą od plotek, czemu towarzyszą kolejne filmiki z planu, na których Blake i Justin wydają się omawiać występujące między nimi różnice kreatywne. Wymowne słowa reżysera o Lively, sugerujące, że to ona powinna wyreżyserować sequel, wydawały się potwierdzać plotki o napiętej atmosferze na planie.
Podobno Baldoniemu zależało na poruszanej problematyce oraz szerzeniu świadomości o przemocy domowej bardziej niż obsadzie i autorce książki. I muszę przyznać, że faktycznie trochę tak to wygląda, patrząc na ruchy PR-owe ze strony Blake Lively. Nie zrozumcie mnie źle – podczas press tour można się pośmiać oraz wziąć udział w zabawnych wyzwaniach, ale gdy porusza się w swoim dziele jeden ze współczesnych problemów społecznych, warto to odpowiednio zaznaczyć. Jak wspominają internauci, Blake wolała wykorzystać swojego męża i Hugh Jackmana do zabawnego klipu promocyjnego.
To wszystko sprawiło, że część osób zaczęła utożsamiać zabawny ton Deadpool & Wolverine z It Ends With Us, mylnie kategoryzując film jako rom-com. Nie pomogły reklamy kin (również polskich), zachęcające widzów hasłem "Blake Lively i Justin Baldoni ubiegają się o miano najgorętszej pary sezonu na wielkim ekranie". Znów powtarzamy nietrafione techniki marketingowe, które wydarzyły się przy okazji promocji książki Hoover. "Urocze" dopasowywanie koloru paznokci do okładki oraz wyżej wspomniane zdania wywołują mylący odbiór. Przemoc domowa nie jest "hot", podobnie jak reklamowanie obyczajówki bez odpowiednich trigger warningów.
Wielki ranking najlepszych książek XXI wieku
A zagorzałych czytelników i czytelniczki na pewno zaciekawi ten ranking. Poniżej znajdziecie pięćdziesiąt najlepszych książek XXI wieku według zestawienia dziennika The New York Times. Na liście znalazły się między innymi Genialna przyjaciółka Eleny Ferrante, Pachinko Min Jin Lee, Wegetarianka Han Kang czy Nie opuszczaj mnie Kazuo Ishiguro. Warto zauważyć, że znalazło się sporo tytułów, biorących na tapet realia życia w USA, w tym zarówno reportaże, chociażby Eksmitowani. Nędza i zyski w jednym z amerykańskich miast, jak i fikcyjne historie, na przykład Kolej podziemna. Jak można zauważyć po dodanych w galerii okładkach, wiele z poniższych pozycji zostało wydanych także w Polsce.