„Miodowe lata” polskiej telewizji
Warszawska Wola, przełom wieków. W jednej z kamienic co chwilę słychać okrzyki: "Na górę!", "Łohohoho" czy "Norek, wypad, ale już!". Patologia? Nie, to Miodowe lata!
Warszawska Wola, przełom wieków. W jednej z kamienic co chwilę słychać okrzyki: "Na górę!", "Łohohoho" czy "Norek, wypad, ale już!". Patologia? Nie, to Miodowe lata!
Karol i Tadzik w jednym stali domu…"
Pod koniec lat 90. na antenie Polsatu pojawiła się "wielka trójca" polskich seriali komediowych. W odstępie mniej więcej roku między sobą startowały trzy produkcje, które na dobre zmieniły historię tego gatunku w naszej telewizji. Pierwszym (w ogóle pierwszym polskim sticomem) był 13 posterunek - autorski pomysł Macieja Ślesickiego z Cezarym Pazurą w najwyższej komediowej formie. Prezentujący humor "na granicy", budził niemałe kontrowersje - ale dlatego na długo został zapamiętany.
Potem Polsat ogłosił specjalny konkurs, w ramach którego widzowie po zapoznaniu się z trzema pilotowymi odcinkami trzech różnych sitcomów decydowali, który będzie realizowany dalej. Wśród tych trzech propozycji byli Graczykowie, Rodzina zastępcza oraz Świat według Kiepskich. Jak wiadomo, wygrali ci ostatni (aczkolwiek każdy z tych seriali i tak był później kontynuowany). To właśnie Kiepscy zdobyli wówczas największą popularność - choć wszyscy krytykowali serial za niski poziom intelektualny głównych bohaterów oraz pokazywanie po prostu chamstwa.
W tym momencie cofnijmy się trochę w czasie. USA, lata 50. Aktor Jackie Gleason przygotowuje serię skeczy do programów rozrywkowych. Opowiadają one o perypetiach Ralpha Kramdena, kierowcy autobusu w Nowym Jorku, który razem ze swoją żoną, Alice, mieszka na Brooklynie. W domu się nie przelewa, jednak Ralph szuka "różnych" sposobów na polepszenie tej sytuacji. Często włącza do tego swojego przyjaciela i sąsiada, Edwarda Nortona. Skecze szybko stają się popularne - do tego stopnia, że na ich podstawie powstaje serial komediowy The Honeymooners. Wyprodukowanych zostaje w sumie 39 odcinków (nagranych przy żywej publiczności) plus wiele dodatkowych skeczy później. Format szybko staje się jedną z najpopularniejszych i rozpoznawalnych produkcji w USA (więcej - jest inspiracją dla chociażby Flintstonów). W późniejszych latach powstają także zagraniczne wersje serialu, z adaptowanym scenariuszem. Najdłużej produkowana jest ta holenderska, "Toen Was Geluk Heel Gewoon" - nie dość, że zostają zaadaptowane odcinki z oryginału, to dopisano jeszcze nowe (produkcję rozpoczęto w roku 1994, a zakończono, uwaga, w 2009).
Wróćmy jednak do Polski. 13 października 1998 roku, między 13 posterunkiem a serialami z konkursu, swój debiut miały oparte na The Honeymooners Miodowe lata. Był to chyba najspokojniejszy serial z tej całej "wielkiej trójki" - nienaładowany seksem czy prostotą i chamstwem. Otóż na warszawskiej Woli, w kamienicy o numerze 33 mieszczącej się przy ulicy Wolskiej, mieszkało kilka rodzin. Na drugim piętrze mieścił się lokal zajmowany przez Krawczyków - Karola (Cezary Żak) oraz jego żonę, Alinę (do odcinka 93 - Agnieszka Pilaszewska-Maciejewska, od 94 - Katarzyna Żak). On był tramwajarzem przemierzającym Warszawę tramwajem o numerze 18, ona gospodynią domową. Nad nimi, piętro wyżej, mieszkali Norkowie - Tadeusz, kanalarz z krwi i kości (Artur Barciś), oraz Danuta (Dorota Chotecka-Pazura), gospodyni domowa, podobnie jak Alina. I mogłoby to wyglądać na przyzwoity film obyczajowy z elementami komediowymi o życiu we współczesnej (a ściślej: będącej na przełomie wieków) Warszawie.
Mogłoby. Ale nie było. Gdyż… "Tadzik, na górę!"
"Tadzik na górze, a Karol na dole…"
Karol i Tadeusz byli dobrymi kumplami, choć pasowali do siebie jak pięść do oka - ciężki i wielki niczym tramwaj Karol był typem nerwusa, do tego mało rozgarniętego. Tadeusz, jedna… ósma masy Karola, był raczej spokojnym człowiekiem pełnym dziecinnej naiwności (i kiełbasy z karolowej lodówki), słuchającym w wielu rzeczach swojego wielkiego kolegi. Jednak pomimo różnych kłótni, podejrzeń, wyrzucania za drzwi, obrażania i gróźb zabójstwa pozostawali w kumpelskich relacjach. Co nie zawsze prowadziło do dobrych efektów. Ale o tym później… Przyjaźniły się również ich żony - Alina i Danuta. Ta pierwsza była zdecydowanie bardziej praktyczna, spokojna, z głową na karku (cechy niezbędne przy Karolu). Danka była osobowością dominującą, co objawiało się przede wszystkim trzymaniem Tadeusza pod bardzo wielkimi pantoflem. Oraz na diecie ze źle ugotowanych obiadów…
Jednym z głównych problemów Karola (oprócz nadwagi, mamusi Alinki i pasażerów w tramwaju) było to, że próbował opracować "genialny" plan szybkiego wzbogacenia się. Bardzo często włączał do tych akcji Norka. Już w pierwszym odcinku serialu, w wyniku błędnego odczytania pewnego listu i przeświadczeniu o rychłej śmierci, postanowił sprzedać swoją tragiczną historię do gazety…
Karol (o tytule artykułu o swojej śmierci): "Nieszczęśnik ma przed sobą tylko pół roku życia".
Tadzik: Nie, nie, to jest za długie, musi być krótkie. "Grubas wykituje za pół roku!"
Złotych biznesów Karola i Tadzika było więcej. Ot, choćby tajemnicza formuła na porost włosów za tysiąc złotych. Albo próba zostania gwiazdami telewizji - od telezakupów poprzez konkurs muzyczny po przepraszanie na wizji mamusi Alinki oraz własny talk-show włącznie. Ale nie tylko w tych kwestiach wpadali w różne tarapaty. Często bardzo prozaiczne i życiowe sprawy doprowadzały do tego, że sobie z nimi nie radzili. Kto by powiedział, że uszka do barszczyku muszą mieć farsz? Albo że listy do dyrekcji wypada podpisywać słowami "ty chamie nieskrobany"? Wielokrotnie próbowali też "wygryźć" Jacka Cygana z pisania największych szlagierów w tym kraju. Bywało bardzo różnie, włącznie z nowym hymnem, piosenką góralską czy songiem reklamowym o oleju (i tylko ten anarchista był szczęśliwy…). Za to na pewno wychodziły im kolędy, a zwłaszcza ta jedna o pewnym zmęczonym reniferze…
"Bo mi na górze szyby z okien lecą…"
Na szczęście - a może nie - mieli oni kochające żony, Alinę i Dankę. Ileż to durnych pomysłów ich mężów zostało rozbrojonych przez te dwie blond saperki? Ile razy w ostatnim momencie musiały interweniować, żeby jeszcze uratować sytuację i wyjść z niej z twarzą? Ale również i same od czasu do czasu wpadały w stricte kobiece pułapki rzeczywistości, tym samym sprawiając krótkotrwałą satysfakcję mężom. Jak chociażby w pamiętnej scenie z nowo kupionym telewizorem, który był powodem wielkiej batalii między Krawczykiem i Norkiem (za… oglądanie "Bolka i Lolka" dla Polonii w Ameryce), a który ostatecznie znużył panów. A paniom dał świat brazylijskich telenowel…
Ale nie samymi Krawczykami i Norkami świat kamienicy przy ulicy Wolskiej żył. Często wpadała Mamusia "Puk puk" Alinki (Marta Lipińska), chorobliwie nieznosząca swojego zięcia (a dziś jakimś dziwnym trafem niejaka Michałowa momentami bardzo podobnie odnosi się do niejakiego proboszcza Kozioła). Często "sąsiady, mordy wy moje" odwiedzał sąsiad z góry, Kurski (Waldemar Obłoza) - stały bywalec takich miejsc jak Rawicz czy Wronki (które uwiecznił w sentymentalnym szlagierze "Pod celą"). Gościem w mieszkaniu Krawczyków był również dyrektor Marszałek (Marek Barbasiewicz) - szef Karola, Kłapouch związany z bardzo "rozgarniętym" Tygryskiem. Od czasu do czasu wpadał również szalony doktor Zawisza (Jarosław Gajewski), odpowiedzialny między innymi za… wymianę osobowości Karola i Tadzika. Pojawił się też sam Supersierżant Zdobysław Kawałek (Leon Niemczyk) stojący na czele Klubu Sierżantów Jednostek Desantowych.
A to wszystko na jednej, obrotowej scenie Teatru Żydowskiego w Warszawie. To właśnie tam były rejestrowane kolejne odcinki Miodowych lat - przy autentycznej publice, rzecz jasna. Co tydzień ekipa i obsada przygotowywały nową premierę, która później odpowiednio zmontowana trafiała jako kolejny odcinek na antenę telewizji Polsat - a tych udało się zrobić całe 131 (ostatni wyemitowano w styczniu 2004 roku). Parę miesięcy po zakończeniu wrócono do pomysłu w kontynuacji serialu, czyli Całkiem nowych latach miodowych. Tym razem zmieniono nieco format - aktorzy opuścili mury teatru i grali w "terenie", nie było też publiczności. Pociągnięto historie z ostatniego odcinka Miodowych lat - Alinka oczekuje dziecka, a Karol i Tadzik szukają nowego, wspólnego domu oraz pomysłu na biznes. Pomimo zamknięcia historii Krawczyków i Norków nowy serial nie odniósł już takiego sukcesu jak poprzedni… Bo, taka jest prawda, poprzeczka była zawieszona bardzo wysoko.
"Z tej to powiastki morał w tym sposobie"
Gdzie tkwiło źródło sukcesu Miodowych lat? Po prostu była to dobra komedia, która do dziś potrafi śmieszyć. Żarty może nie były wyszukane - raczej wszystko opierało się na grze słownej tudzież sytuacjach. Ale na półgodzinną rozrywkę w niezobowiązującej formie to wystarczyło. Wszystko podane zostało w "lekkostrawnej" otoczce doprawionej dobrymi aktorami, do tego było sprawnie napisane. Inna sprawa, że pomysł został dobrze zaadaptowany do naszych realiów - robotnik Karol Krawczyk, bądź co bądź wzorowany na amerykańskim robotniku z lat 50., na pewno był bardziej przekonujący niż dzisiejsi Boscy, żyjący w swoim "sztucznym" świecie, któremu trochę daleko do tego, co mamy za oknem…
Nasza rodzima wersja czerpała zarówno z tej oryginalnej, jak i holenderskiej. Mimo że wiele odcinków przełożono niemalże słowo w słowo, to humor oraz ich dostosowanie do polskich realiów sprawiło, iż Miodowe lata na długo podbiły serca i odbiorniki widzów w całej Polsce.
Karol (w urzędzie skarbowym): Już powiem, niech was szlag jasny trafi! Niech was diabli wezmą! Wiem, oszukałem nasz rząd! (…) Wiem, wiem, jestem finansowym aferzystą, Bagsik i Grobelny to przy mnie małe misie!
Trudno wskazać najlepsze odcinki klasycznych Miodowych lat - każdy widz ma zapewne jakieś swoje ulubione. Dla mnie jednym z nich jest epizod świąteczny, "Bardzo białe Boże Narodzenie" (Miodowe lata jako jedna z nielicznych produkcji praktykowały zwyczaj tworzenia specjalnych odcinków na święta Bożego Narodzenia), kiedy to główni bohaterowie wybrali się do Zakopanego na wigilijny konkurs skoków narciarskich (tak, tak, czasy kwitnącej małyszomanii). Niestety, pech chciał, że w czasie śnieżycy zostali w małej, góralskiej chatce odcięci od świata. A tam Karol zaczął myśleć, że Norek nie jest Norkiem, tylko czymś bardziej jadalnym…
Tadzik: Ja jestem Tadeusz Norek. Ty Karol Krawczyk. Jedziemy na konkurs skoków. Do Zakopanego… Karol, nie pamiętasz, przecież Małysz, patriotyczny obowiązek, chcieliśmy zobaczyć, jak Małysz połknie Hannawalda, Ammanna i Schmitta…
Karol: Oj, połknie, połknie! Najpierw Amamamanna, Schmittburgera, a potem Hannawalda!
W tym też odcinku jako rodowity góral pojawił się… rodowity góral, nowotarżanin Piotr Cyrwus (czyli Rysiu z Klanu). Ale nie tylko takie nazwiska przewinęły się przez serial. W jednym z epizodów wystąpił Andrzej Grabowski, gościnnie zagrał też Zbigniew Wodecki, zaś Kubę Wojewódzkiego na plan Miodowych lat ściągnęło… porwanie jednego z gości z jego programu (który, rzecz jasna, jeszcze wtedy był emitowany na Polsacie. Lata później, już w TVN-ie, Wojewódzki podczas wywiadu z Cezarym Żakiem "wspominał" ten fakt). Ale nie tylko takie żarty strojono sobie ze stacji ze słoneczkiem w logo. W jednym z odcinków Alina żaliła się Dance, że plama na ich starym telewizorze to Zygmunt Chajzer prowadzący "Idź na całość" (ktoś jeszcze pamięta kota Zonka?). Miodowe lata zastosowały jeden z niewielu crossów między serialami w naszym kraju - w specjalnym, sylwestrowym epizodzie Świata według Kiepskich pojawili się Krawczyk i Norek (Karol gościnnie pojawił się też w sitcomie z Piotrem Adamczykiem pt. Dziupla Cezara).
"Wolnoć, Tomku, w swoim domku"
Może to wydać się oczywistą oczywistością, ale Miodowe Lata niewątpliwie zapadły w pamięci widzów. Karol Krawczyk, Tadeusz Norek oraz inni weszli na dobre do popkultury (polecam fanowskie montaże z ich udziałem na YouTube). Słynny karolowy koszmar nocny, "Czego stoisz na torach!", czy klasyczny zwrot do Aliny, "Nie karoluj mi tutaj", jest wykorzystywany w memach. I dobrze - w dobie narzekania, że nic nam nie wychodzi, że jesteśmy do tyłu (zwłaszcza w serialach), warto pamiętać, iż mamy czym się chwalić, że były rzeczy, które nam wychodziły. Coś chyba to Studio A, producent Miodowych lat, ma szczęście do tego typu produkcji - dziś telewizję podbija wszak ich Ranczo, którego trzon obsady stanowią ci sami ludzie, którzy kilka lat wcześniej sprawili, że Miodowe lata widzowie oglądali z zapartym tchem. Pękając ze śmiechu.
Warto więc pamiętać o dobrych rzeczach, warto do nich wracać, cieszyć się nimi, przypominać lepsze czasy. A może po prostu odskoczyć od tego, co nam dziś serwuje życie.
Warto pamiętać o Miodowych latach.
"Miodowe lata" | |
Gatunek: sitcom | W rolach głównych: Cezary Żak, Artur Barciś, Agnieszka Pilaszewska, Dorota Chotecka-Pazura, Katarzyna Żak |
Twórcy: Jackie Gleason (oryginalna seria) | |
Liczba sezonów/odcinków: 6/131 | Odcinki polecane: "Żywe zwłoki", "Pieśń strudzonego renifera", "Bardzo białe Boże Narodzenie" |
Lata emisji: 1998-2004 | |
Dostępność: - | |
czytaj o serialu w naszej bazie |
Wykorzystano cytaty z wiersza Aleksandra Fredry "Paweł i Gaweł".
Źródło: fot. ©1998 Polsat
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat