Najlepsze i najgorsze filmy postapo według Jakuba Ćwieka
Z niektórymi gatunkami to już tak jest, że człowiek ma w pamięci, że coś tam oglądał, coś tam było, ale jakby tak policzyć, to nie za wiele. No i gdy nagle pojawia się okazja - a ta jest nie byle jaka, jeśli uwierzyć ocenom filmu "Mad Max: Na drodze gniewu" na zgniłych pomidorkach - i trzeba sięgnąć do pamięci, by ułożyć ranking, człowiek się mile zaskakuje.
Z niektórymi gatunkami to już tak jest, że człowiek ma w pamięci, że coś tam oglądał, coś tam było, ale jakby tak policzyć, to nie za wiele. No i gdy nagle pojawia się okazja - a ta jest nie byle jaka, jeśli uwierzyć ocenom filmu "Mad Max: Na drodze gniewu" na zgniłych pomidorkach - i trzeba sięgnąć do pamięci, by ułożyć ranking, człowiek się mile zaskakuje.
Bo oto filmów w temacie jest sporo i da się nawet solidny, uczciwy względem sumienia pierwszo- i ostatniopiątnik ułożyć. Z pewnością zauważycie, że nie ma tu wymienionej całej masy chlubnych i mniej klasyków gatunku. Nie ma obu filmów Costnera ("Waterworld" i "Wysłannik przyszłości"), bo oba je lubię i na listę najgorszych mimo wszystko bym nie dał, ale jednak do najlepszych im ho ho daleko. Nie ma dziwacznych produkcji z pogranicza budżetów ani wariactw, które tak bardzo chciały być fajne, że przedobrzyły, a potem zgubiły sens ("Wyrmwood"). Uciekły wyśmienite komedie ("Zombieland") i świeże dramaty ("Maggie"). Z powodu takich, a nie innych założeń początkowych darowałem sobie też seriale ("The Stand", "Jericho", "Jeremiah", "Revolution"), a filmy Szulkina wyleciały, bo ich nie lubię. Wszak uprzedzenie badacza to narzędzie badawcze jak każde inne.
Ranking, który sporządziłem, to dla mnie szczyt i samo dno listy (po 5 sztuk), która, powtórzę raz jeszcze, gdy już po nią sięgnąłem do wnętrza głowy, okazała się znacznie dłuższa, niż myślałem.
No ale do dzieła:
NAJLEPSZE
"Mad Max 2"
Podobno najnowsza produkcja Millera z Tomem Hardym - której jeszcze nie widziałem - może zachwiać pewnością następnego stwierdzenia, ale co tam. Przynajmniej jeszcze przez parę dni mogę z pełną stanowczością powiedzieć, że "Mad Max 2" to najlepszy film postapo i jeden z najlepszych w ogóle, jakie oglądałem. Zresztą cała historia popadającego stopniowo w szaleństwo policjanta Maxa Rockatansky'ego, mimo woli i mimo chęci mesjasza w piekle, zasługuje na uwagę i znajomość. Trzeba zaznaczyć, że o ile pierwsza część - skądinąd w kwestii przedstawiania przemocy mocno inspirowana Kubrickiem - trochę się jednak zestarzała, a trzecia jest wynikiem wielu kompromisów wobec studia, druga pozostaje niedoścignionym wzorem bezkompromisowości twórców w sprzedawaniu swej przerażającej, postapokaliptycznej wizji. I wszystko wskazuje na to, że tu tylko Miller zdoła przeskoczyć Millera. O ile zdoła...
[video-browser playlist="701133" suggest=""]
"Krew bohaterów"
Nigdy nie byłem sportowym kibicem, ale gdybym miał to kiedyś w planach, z pewnością zaczekam, aż na świecie rozpoczną się rozgrywki Juggera. To brutalny sport, w pewien sposób bliski rugby czy może raczej footballowi amerykańskiemu. Różnica polega na tym, że tu zawodnicy są uzbrojeni, a gra się czaszką psa. Poza tym, no i oczywiście poza scenerią - piaszczystą, pustynną - to niemal normalny film sportowy. Drużyna z trzeciej ligi chce wejść do wielkiego finału i zagrać o wszystko. Rzecz jednak we wspomnianych szczegółach, detalach. No i w Rutgerze Hauerze, który nadaje temu filmowi szlachetne, pełne blizn oblicze.
[video-browser playlist="701134" suggest=""]
"Delicatessen"
Śmiała, mocno wykrzywiona groteską historia autorstwa późniejszego twórcy przygód Amelii to dowód na to, że nie w mutantach, strzelaniu i wszechobecnej przemocy tkwi siła postapo. Jeunet nie pokazuje nam zdziczenia, a stopniowe zmienianie się reguł. W końcu, skoro zmienił się świat, to dlaczego zasady mają pozostać takie same? Najfajniejsze w tym filmie jest to, że dzięki owej koncepcji postapo ta podszyta makabrą... komedia romantyczna naprawdę działa. I daje nadzieję, że jako ludzkość jakoś sobie poradzimy.
[video-browser playlist="701135" suggest=""]
"Człowiek Omega"
Uważam, że żadna z ekranizacji czy też filmów luźno na podstawie "Jestem legendą" Mathesona nie oddaje świetności tej historii. Ale o ile wersja z Willem Smithem jest od znakomitego oryginału oddalona o lata świetlne, to "Człowiek Omega" z Hestonem momentami się o poziom oryginału ociera. To historia ostatniego człowieka na Ziemi, który zmuszony jest sobie radzić ze złem budzącym się każdorazowo po zmroku. I to, w jaki sposób to robi, jak stara się przetrwać za wszelką cenę, trzyma widza w napięciu, a świat wokoło rzeczywiście wygląda na opuszczony, więc nawet dla niegdysiejszego Mojżesza znikąd pomocy. I tylko przewrotnej puenty oryginału brak. A to żal...
[video-browser playlist="701136" suggest=""]
"Escape from New York"
Mówią na niego Snake. Snake Plissken. Drań jakich mało, gość, któremu z pewnością nie powierzyłbyś własnej córki. A prezydenta? Tak oto zaczyna się historia twardziela, który w zamian za kasację wyroku zgadza się udać na odcięty od świata Manhattan - wyspę więzienie. To jeden z najlepszych filmów Carpentera, faceta, który swego czasu umiał budować klimat ze sklejki. Bezkompromisowo mroczna, okrutna i przewrotna opowieść zawładnęła kiedyś mym sercem na równi z drugim "Mad Maxem". Z czasem jednak odrobinę ustąpiła mu miejsca, bo jak uwielbiam Snake'a, to jednak nie Max...
[video-browser playlist="701137" suggest=""]
"Seksmisja"
Tak, wiem, że mówiłem o pięciu, ale, cholera, nie mogłem się powstrzymać. Zwłaszcza że klasyfikacja gatunkowa jasna, a genialności odmawiać chyba nikt nie zamierza, prawda? Więc niech tu sobie zostanie.
[video-browser playlist="701138" suggest=""]
Na stronie drugiej znajdziecie filmy najgorsze, w tym "Reign of Fire" i "Aleję potępionych".
- 1 (current)
- 2
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat