Nie taki klasyk straszny, czyli dlaczego warto obejrzeć filmy Kieślowskiego
Czasem produkcje sprzed dekad potrafią odstraszyć i zniechęcić do oglądania, a samo nazwisko reżysera wydaje się być przysypane tumanami kurzu i zupełnie nieatrakcyjne dla współczesnego widza. Może jednak warto przekonać się do klasyki i sięgnąć po kino Krzysztofa Kieślowskiego?
Czasem produkcje sprzed dekad potrafią odstraszyć i zniechęcić do oglądania, a samo nazwisko reżysera wydaje się być przysypane tumanami kurzu i zupełnie nieatrakcyjne dla współczesnego widza. Może jednak warto przekonać się do klasyki i sięgnąć po kino Krzysztofa Kieślowskiego?
Nie można jednak patrzeć na temat wyłącznie przez różowe okulary – krytycy także mają swoje argumenty, które przemawiają przeciwko twórczości reżysera i nie sposób udawać, iż ich racje są błędne. Jak doskonale wiemy, każdy ma inne gusta, każdy odnajduje się w nieco innej tematyce, wzrusza odmiennymi scenami, bądź nudzi na tym, co drugiego zachwyca. Kruszenie kopii o własne zdanie zdaje się nie mieć najmniejszego sensu, bo w tym pojedynku nie ma wygranych. Filmy reżysera adresowane są do widza wrażliwego, cierpliwego i zafascynowanego charakterystycznym woalem symboliki i tajemniczości, którą czasem trudno dokładnie wyjaśnić. Enigmatyczność widoczna w późniejszych dziełach reżysera może działać na nerwy widzom, którzy oczekują jasno wyłożonej historii, zaś surowość obrazu i powolna refleksyjność faktycznie wyda się nieatrakcyjna tym, którzy oczekują od filmu wigoru. Jedni uważają poetyckie obrazy reżysera za niekwestionowane arcydzieła, inni – za puste wydmuszki, które tylko udają, że są czymś więcej. Kino reżysera ma także tę specyficzną cechę, iż przysparza wielu problemów w interpretacji i nie można choć na chwilę spuścić z niego oka, bo poskutkować to może pominięciem wielu ważnych symboli, kluczowych by pojąć główną ideę. Często by poprawnie zrozumieć wydźwięk filmu (o ile w tym przypadku jakakolwiek poprawność w ogóle istnieje), należy obejrzeć go więcej niż raz, co także zniechęca sceptyków i antyfanów. Filmy reżysera są dla niektórych rozczarowujące i niemożliwe do rozszyfrowania, w czym inni dopatrują się kolejnego przejawu geniuszu. Obie strony z pewnością mają swoje racje, jednak jeśli dopiero rozpoczynacie swoją przygodę z Kieślowskim, punktem wyjścia jest przede wszystkim oczyszczenie umysłu ze wszystkich uprzedzeń.
Od czego więc rozpocząć? Najlepiej rozwiązać to tematycznie. Produkcje takie jak Amator bądź Przypadek pozwolą na oswojenie się z surowością obrazu i ascetyzmem proponowanym przez reżysera. Następnie, dla odmiany, warto zwrócić oczy w stronę uznawanego na całym świecie Dekalogu, z którego wyodrębniły się ikoniczne Krótki film o miłości oraz Krótki film o zabijaniu. Pozwalają one na własną interpretację, co także jest chlubną cechą reżysera – nie wkłada widzowi do głowy tego, jak należy odbierać jego filmy, a raczej pozostawia zupełną wolność w analizie i prowadzeniu własnych przemyśleń. Jako wisienka na torcie sprawdzą się natomiast owiane dobrą sławą Trzy Kolory, a także oniryczny dramat Podwójne życie Weroniki, który w dodatku czaruje piękną muzyką. I bez obaw – w przypadku, gdy pierwsza pula się nie spodoba, warto sięgnąć po kolejną. Jak już wspominałam, dzięki różnorodności w wydźwięku i samym przekazie, filmy Kieślowskiego są odpowiednie dla naprawdę różnych widzów.
W dzisiejszych czasach, które pełne są mieniących się efektami specjalnymi filmów wysokobudżetowych i ich prequeli, sequeli bądź spin-offów, niewielu ludzi chce sięgać po filmy sprzed dekad. Czujemy się nasyceni treściami, jakie miesiąc w miesiąc zalewają ekrany kin i odbiorników telewizyjnych, starając się być z nimi na bieżąco. Wśród przedstawicieli młodych pokoleń panuje często dziwna niechęć do klasyków, którą starają się argumentować określeniami takimi jak niemodne/stare/ nudne, lub zadając sobie pytanie: po co do tego wracać, skoro powstają nowe filmy? Myślę jednak, że warto dać szansę czemuś, co wydaje się nam zupełnie odległe – jak choćby tylko po to, by przekonać się o słuszności swoich przekonań. Nie da się zmusić widza do pokochania tego, co do niego nie przemawia, jednak można zachęcić, by choć spróbował skonfrontować swoje wyobrażenia z rzeczywistością. Zatem do dzieła - testować, sprawdzać, oglądać... i dopiero na tej podstawie oceniać, po której stronie krytyków możemy postawić samych siebie.
Źródło: zdjęcie główne: Alberto Terrile/wikimedia.org
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat